fbpx
piątek, 29 marca, 2024
Strona głównaFelieton„Wyśmienity” stan finansów państwa

„Wyśmienity” stan finansów państwa

Dynamika wzrostu długu publicznego jest zatrważająca, a tym bardziej dynamika przewidywanego wzrostu ukrytego zadłużenia w nadchodzących latach. Trzeba przypominać, że pieniądze, które teraz wydaje rząd, w ogromnej mierze nie zostały zarobione, ale pożyczone – pisze w najnowszym felietonie Łukasz Warzecha.

Pan premier pochwalił się ostatnio na konferencji zatytułowanej „Stabilne finanse w niestabilnych czasach” tym, że Polska daje radę. Podczas prezentacji pokazał efektowny wykres, z którego osoby niespecjalnie rozumiejące wskaźniki ekonomiczne mogłyby wysnuć wniosek, że Polska jest jednym z mniej zadłużonych państw UE i faktycznie jest znakomicie. No więc jednak nie.

Dług publiczny liczy się dwiema metodami. Ta ujęta w polskim ustawodawstwie (PDP), w przeciwieństwie do tej unijnej (EDP), nie uwzględnia, mówiąc w uproszczeniu, zadłużenia zawartego w funduszach celowych, czyli na przykład tego, który generuje w różnych formach aktywność Banku Gospodarstwa Krajowego. Oczywiste jest, że dla poznania faktycznej wielkości długu publicznego należy sięgać nie po metodologię krajową, ale europejską. A rozjazd pomiędzy wielkościami wskazywanymi przez te dwie metody jest olbrzymi i będzie rósł. Już w tej chwili jest to ponad 330 mld zł, a zgodnie z planami – wynikającymi w dużej mierze z konieczności zwiększenia wydatków na zbrojenia – do 2026 r. ma wynieść blisko 640 mld zł. Konstytucyjny próg dopuszczalności długu publicznego do rocznego PKB to 60 proc.

Trik, do którego uciekł się pan premier podczas swojej konferencji, polegał na tym, że co prawda sięgnął po europejską metodę liczenia zadłużenia, ale jednocześnie nie odniósł się do lawinowego wzrostu zadłużenia w wartościach bezwzględnych, który pokazywałby praktykę rządów PiS, a do wspomnianej relacji długu do PKB. Pokazano tabelkę, w której polska wartość – 50,3 proc. na koniec III kwartału ubiegłego roku – znalazła się poniżej unijnej średniej, wynoszącej 85,1 proc. Tyle że jest to klasyczna półprawda.

Po pierwsze – unijna średnia wynika z wysokiej relacji długu do PKB kilku krajów, gdzie wartości procentowej już w czasie konferencji nie podano. Powyżej średniej jest zaledwie siedem państw, a poniżej aż dwadzieścia, co pokazuje, kto tę średnią wykręca. Najgorzej jest w Grecji, która powinna być dla nas nieustannym memento: ponad 178 proc. Potem są Włochy – 147 proc., Portugalia – 120 proc., Hiszpania – 115 proc., Francja – 113 proc. oraz Belgia – 106 proc. W grupie państw poniżej średniej Polska jest pośrodku.

Po drugie – poziom długu, nawet liczonego według EDP, do PKB jest tylko jednym ze wskaźników, pokazujących rozmiary zadłużenia. Jego specyfika polega na tym, że wskazywana wartość zależy nie od samych rozmiarów długu, ale też od wzrostu gospodarczego. Kiedy wzrost gospodarczy daje wysoki PKB, relacja będzie korzystniejsza; kiedy PKB rośnie słabo, zatrzymuje się albo spada – relacja się pogorszy. Polska dopiero wchodzi w rok dużego spowolnienia gospodarczego, a dług nominalnie cały czas rośnie, więc wspomniane 50,3 proc. długo może się nie utrzymać. Ważne, aby rozumieć, że lepsza relacja długu publicznego do PKB nie oznacza bynajmniej, że sam dług spada.

Po trzecie – żeby zobaczyć, jak bardzo rząd nas zadłuża, powinniśmy spojrzeć na liczby bezwzględne. A jest tu i ten jeszcze paradoks, że inflacja pomniejsza realną wartość polskiego zadłużenia. Czyli z punktu widzenia spłaty zobowiązań jest dla władzy korzystna. Mówiąc w uproszczeniu – miliard długu dzisiaj jest realnie mniej wart niż pięć lat temu.

Liczony według metodologii krajowej (PDP) dług publiczny w 2015 r. wynosił 877 mld zł. W 2021 r. 1,14 bln zł. A tak naprawdę, gdyby uwzględnić ukryte zadłużenie, zbliżał się do 1,5 bln zł. I to właśnie dynamika jego wzrostu jest zatrważająca, a tym bardziej dynamika przewidywanego wzrostu ukrytego zadłużenia w nadchodzących latach.

W czasie konferencji prasowej premier uderzył w doskonale znany ton, powtarzając frazesy o „neoliberałach”, za rządów których na nic pieniędzy nie starczało. Trzeba przypominać, że pieniądze, które teraz wydaje PiS, w ogromnej mierze nie zostały zarobione, ale pożyczone.

Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Polityka religijna

O czym powinien był felieton w Wielkim Tygodniu? Czy o niegodziwej mamonie, czy raczej o sferach od niej odległych? Z pozoru trzeba by preferować raczej te drugie tematy – ale kiedy zastanowimy się nieco głębiej, to niepodobna nie dojść do wniosku, że tematem świątecznego felietonu powinna być… polityka.
5 MIN CZYTANIA

Nie pal marihuany przy Mamusi. No, chyba że w Niemczech

Problem legalizacji marihuany nie znajduje się w pierwszej dziesiątce kluczowych spraw, jakie powinniśmy rozwiązać. Łączy się za to z szerszym zjawiskiem, jakim jest państwowy paternalizm. A to już jest coś ważnego. Coś, co warto opisać.
5 MIN CZYTANIA

Politycy szkodzą? Sami ich wybraliśmy!

Politycy cały czas nas oszukują, okłamują i okradają. Układają nam świat według własnego widzimisię, na naszą szkodę. Logika podpowiada, że politykom i urzędnikom należałoby odebrać wpływ na najważniejsze dziedziny życia gospodarczego i społecznego, a tymczasem Polacy chcą państwowej służby zdrowia czy państwowej edukacji.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Zielony ład do kosza

Czym innym jest racjonalna polityka dywersyfikacji źródeł energii, dostosowana do naszych możliwości, rozsądna ekonomicznie i służąca względnemu uniezależnieniu się od źródeł zewnętrznych oraz prowadząca do autentycznych oszczędności; czymś zaś całkowicie innym brutalnie forsowana agenda zawierająca w sobie kierunek na „de-wzrost” (degrowth), realizowana w absurdalnym tempie, a oparta na histerycznym, wulgarnym umysłowo alarmizmie klimatystycznym.
6 MIN CZYTANIA

Panika klimatystycznych naganiaczy

Obserwuję wzmożoną panikę po stronie klimatystycznych naganiaczy, wciskających nam bajki o wspaniałej, przynoszącej korzyści polityce klimatycznej UE. Przyczyny tej paniki i coraz bardziej agresywnych wpisów w mediach społecznościowych są trojakie.
5 MIN CZYTANIA

Nasze bardzo drogie autostrady

Zajmowałem się tym tematem sam już nie wiem, ile razy. W każdym razie wiele. Trzeba o tym jednak przypominać licząc na to, że coś się w końcu zmieni: polskie koncesjonowane autostrady to patologia pod względem cen.
5 MIN CZYTANIA