Rząd chce powiązać wysokość stawek VAT z poziomem wydatków na wojsko. Poinformował o tym pod koniec sierpnia wiceminister finansów Artur Soboń. Tym samym, czasowo obowiązujące wyższe stawki VAT, które podniesiono kilka lat temu, nadal pozostaną na poziomie 23 i 8 proc. Rząd nie ma w tym przypadku wyjścia. Jeśli nie dokona zmian w przepisach, to wiele wskazuje na to, że zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami stawki VAT musiałyby automatycznie (według ustawowo zapisanych reguł) wrócić do stanu sprzed podwyżki, czyli do 22 i 7 proc. I to już w przyszłym roku.
Musimy bowiem pamiętać, że zgodnie z przyjętą w 2019 r. regułą, obecne podwyższone stawki można stosować dopóki państwowy dług publiczny pomniejszony o wartość gotówki, jaką Ministerstwo Finansów ma na swoich rachunkach, jest większy niż 43 proc. PKB (warunek pierwszy) i że różnica między deficytem sektora finansów publicznych a celem deficytu, do którego Polska zobowiązała się zmierzać, musi być większa niż 6 pkt. proc. PKB (warunek drugi).
Stawki VAT zostały podwyższone z początkiem 2011 r. i miały pierwotnie obowiązywać do końca 2013 r. Tak obiecywał ówczesny rząd (PO-PSL). Później jednak termin ten przesuwano o kolejne lata (zrobił to również PiS, który przed objęciem władzy obiecywał szybki powrót do stawek sprzed „czasowej” podwyżki). Od 2018 r. powrót do stawek na poziomie 7 i 22 proc. (tyle wynosiły bowiem przed ich „czasowym” podniesieniem) jest uwarunkowany spełnieniem określonych parametrów dotyczących stanu finansów publicznych. Tych które opisano powyżej.
Jeśli wierzyć rządowi, stan ten jest obecnie doskonały, a zatem od powrotu stawek VAT dzielić powinna nas dosłownie chwila… ale oczywiście nie dzieli. I to niezależnie od stanu finansów publicznych. Tak naprawdę zadecydował jednak nie doskonały stan finansów publicznych, ale sprytne wyprowadzanie licznych wydatków poza budżet. Rząd wpadł w pułapkę, którą sam na siebie zastawił. Opisana wcześniej formuła gwarantująca utrzymanie stawek VAT na podwyższonym poziomie była bowiem tak skonstruowana, że teoretycznie gwarantowała ich utrzymanie w nieskończoność. Bez twórczej działalności rządu wokół wyprowadzania wydatków poza budżet trudno bowiem byłoby sobie wyobrazić spełnienie warunków do automatycznego powrotu stawek VAT stanu sprzed podwyżki. Ale stało się inaczej.
Dla rządzących nie okazało się to jednak problemem, choć zmusza ich do podjęcia i przyznania się do niepopularnej decyzji politycznej z „podnoszeniem” podatków w tle. A przed podejmowaniem takiej decyzji miała chronić zasada powiązania stawki ze stanem finansów publicznych.
Znaleziono jednak nowy powód uzasadniający utrzymanie stawek na obecnym poziomie. Jest nią potrzeba modernizacji sił zbrojnych, na którą zamierzamy wydać setki miliardów złotych. Pomysł taki powstał z potrzeby chwili, o czym świadczy fakt, że pierwotnie takiego planu nie było i przy wprowadzaniu przepisów o źródłach finansowania modernizacji sił zbrojnych o VAT nic nie wspominano, choć równocześnie bez skrępowania mówiono o tym, że na ten cel będzie się trzeba sporo zadłużyć. Troska o bezpieczeństwo państwa to jednak, zdaniem polityków, dostatecznie dobre uzasadnienie, aby podatnikom było tę gorzką pigułkę łatwiej przełknąć.
Tylko czy podatników kwestia ta w ogóle jeszcze interesuje? Utrzymanie wyższych stawek VAT było przecież do przewidzenia. Nikt trzeźwo myślący nie ma już chyba – po 10 latach obowiązywania „czasowej” podwyżki – wątpliwości, że żadnego powrotu do stawek sprzed ich podniesienia nie będzie. O tym, że nie będzie to możliwe pisałem zresztą już w momencie wprowadzania „na dwa lata” podwyżki przez rząd PO-PSL. Jak widać, w swoich przewidywaniach się nie pomyliłem.
I jedyne, co może dziwić to upór, z jakim kolejne elity rządzące krajem podtrzymują mit o tymczasowości stawek VAT na poziomie 23 i 8 proc. A także kreatywność w poszukiwaniu kolejnych uzasadnień dla utrzymywania stanu tej „tymczasowości”. Jest to tym dziwniejsze, że większość obywateli dawno już zdążyła zapomnieć o tym, że podwyżka ta miała czasowy charakter. Może zatem najwyższy już czas, by szczerze przyznać się przed narodem, że żadnego powrotu do niższych stawek VAT nie będzie. Politycy za bardzo już się do tych „dodatkowych” pieniędzy przyzwyczaili, aby mogło im przyjść na myśl zrezygnowanie z nich w którymkolwiek momencie.