fbpx
czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaFelieton„Wyzwanie” EPBD, czyli jesteśmy w d…

„Wyzwanie” EPBD, czyli jesteśmy w d…

Dyrektywa EPBD pokazuje poziom oderwania europejskich prawodawców od rzeczywistości. Polska nie jest przecież jedynym państwem UE, gdzie jej wejście w życie wywołałoby głęboki kryzys mieszkaniowy. I to nie tylko w grupie próbujących kupić własne mieszkanie, lecz także w grupie posiadaczy nieruchomości – pisze w najnowszym felietonie Łukasz Warzecha.

Jednym z paradoksów życia politycznego w Polsce (w mniejszym jednak stopniu to zjawisko występuje w krajach Zachodu Europy z rozwiniętą debatą publiczną) jest niekojarzenie nie tylko przez wyborców – to byłoby jeszcze normalne – ale też przez ekspertów, publicystów, komentatorów spraw, które mają ze sobą ewidentny związek i wzajemnie na siebie wpływają. To pozwala politykom jedną ręką sporządzać populistyczne propozycje, a drugą podpisywać regulacje, które te propozycje całkowicie negują. Tyle że dzieje się to albo w takim odstępie czasowym, który zapewnia już amnezję wyborców (wystarczy miesiąc), albo na innym poziomie politycznym.

Wygląda na to, że jednym z najważniejszych tematów trwającej już kampanii wyborczej będą mieszkania. Wątek szczególnie wdzięczny wobec załamania się rynku kredytowego, a także nieuchronnego i powiązanego z tym krachu w budowlance. Populiści mogą zatem mieć nadzieję na zgarnięcie dwóch grup wyborców naraz: tęskniących za własnym lokalem oraz żyjących z budowy mieszkań i domów. Wprost mówi o tym Donald Tusk, ogłaszając, że „mieszkanie prawem, nie towarem” i zapowiadając nieoprocentowany kredyt na kupno pierwszego mieszkania dla osób do 45. roku życia. Koszt tego przedsięwzięcia, o którym to koszcie Tusk oczywiście nie mówi, wynosiłby zapewne około 20 mld zł rocznie.

Oczywiście – dostępność mieszkań w Polsce jest problemem i na ten temat już na FPG24 pisałem. Pisałem również o tym, że władza jeszcze ten problem pogłębi, wprowadzając wyższe wymogi w przypadku nowych inwestycji, co zapowiedział parę miesięcy temu szef resortu rozwoju i technologii Waldemar Buda. Tymczasem to klient powinien decydować, w jakim rozmiarze mieszkanie chce kupić, czy chce mieć tam windę i jakiej powierzchni powinien być balkon. Uszczęśliwianie ludzi na siłę zawsze przynosi złe skutki.

Jest jednak w perspektywie problem znacznie poważniejszy: przegłosowana właśnie (z poprawkami) przez Parlament Europejski dyrektywa EPBD – o energetycznej charakterystyce budynków, finalnie zmierzająca do stanu, w którym wszystkie budynki w UE miałyby się stać zeroemisyjne. Wszelkie ewentualne programy kredytowe nie zdadzą się na nic, jeśli wejdą w życie przepisy, które planuje UE. I nie dajmy się zwieść akapitom dyrektywy, przytaczanym przez niektórych, gdzie mowa o zadbaniu o najsłabszych. Mamy do czynienia z dyrektywą, czyli z przepisem, którego szczegółowe wdrożenie zależy od krajów członkowskich. Cóż z tego, że europosłowie dopisali sobie tam jakieś dyrdymały o pomaganiu najbardziej potrzebującym w przejściu drogi do kompleksowej termomodernizacji mieszkań i domów, co najpewniej wynikło z istniejącej jednak świadomości, że w następstwie wprowadzenia tych przepisów wiele osób radykalnie zbiednieje? Nie ma to żadnego znaczenia. Wynika z tego tylko tyle, że to poszczególne państwa będą musiały w jakiś sposób ulżyć takim ludziom. W jakiś sposób, czyli sięgając do własnych budżetów. Nie muszę chyba tłumaczyć, że z punktu widzenia Polski nijak nie zmienia to fatalnych skutków dyrektywy. Tak czy owak, za ten absurdalne wymogi zapłacimy sami.

Zmiany, jakie planuje MRiT, to pikuś w porównaniu z tym, co wynika z EPBD. Tymczasem ministerstwo ma do powiedzenia na ten temat tyle, że to „wyzwanie”. Czytaj: „jesteśmy w d…”. Jednocześnie jednak – tak wynika z pozyskanych przeze mnie informacji – Polska nie planuje jakiegoś zdecydowanego sprzeciwu wobec dyrektywy, co z kolei zapowiedziały już Włochy. Zresztą we Włoszech – ale nie tylko tam – EPBD wywołuje o niebo większe poruszenie niż w Polsce. W naszym kraju elektorat woli zajmować się przeszłością św. Jana Pawła II.

Dyrektywa pokazuje poziom oderwania europejskich prawodawców od rzeczywistości. Polska nie jest przecież jedynym państwem UE, gdzie jej wejście w życie wywołałoby głęboki kryzys mieszkaniowy. I to nie tylko w grupie próbujących kupić własne mieszkanie, lecz także w grupie posiadaczy nieruchomości, zmuszonych z czasem do bardzo kosztownych modernizacji, których koszt w niektórych przypadkach przebijałby koszt samej nieruchomości. Relatywny brak zainteresowania tą sprawą w naszym kraju pozwala populistom klepać bzdury o kredytach bez odnoszenia się do unijnego miecza Damoklesa, który nad nami zawisł.

Wziąwszy natomiast pod uwagę, jakie sprawy w ostatnim czasie wychodziły na jaw w Parlamencie Europejskim, ale też w Komisji Europejskiej (sprawa darmowych lotów jednego z dyrektorów liniami Qatar Airways w trakcie negocjacji Komisji z Katarem o ruchu lotniczym), uważnie przyjrzałbym się kontaktom unijnych decydentów z producentami pomp ciepła albo paneli fotowoltaicznych.

Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA

Źli flipperzy i dobra lewica

Kiedy socjaliści poszukują rozwiązania jakiegoś palącego problemu, można być pewnym dwóch rzeczy. Po pierwsze – że to, co zaproponują nie będzie rozwiązaniem najprostszym, czyli wolnorynkowym. Po drugie – że skutki realizacji ich propozycji będą kontrproduktywne, a najpewniej uderzą w najsłabszych i najbiedniejszych.
5 MIN CZYTANIA

Wyzwanie

Pojęcie straty czy kosztu zostało prawie całkowicie wyeliminowane z języka debaty publicznej. Jeśli jakiś projekt jest uznawany za słuszny i realizujący pożądaną linię, to nie niesie ze sobą kosztów – może się jedynie łączyć z „wyzwaniami”. Koszty pojawiają się dopiero tam, gdzie pomysł jest niesłuszny.
4 MIN CZYTANIA