fbpx
wtorek, 16 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonZaśmierdziało prochem

Zaśmierdziało prochem

W niezależnych mediach głównego nurtu panuje chwalebny pluralizm; każdy może wybrać sobie taką wizję świata i naszego nieszczęśliwego kraju, jaka mu bardziej odpowiada, zaś dociekliwcy mogą nawet próbować z tych sprzeczności sklecić jakąś diagnozę rzeczywistej sytuacji – pisze w najnowszym felietonie Stanisław Michalkiewicz.

Jak wiadomo z rządowej telewizji, gospodarka polska brnie od sukcesu do sukcesu, a najlepszym tego dowodem było ostatnio „wstawienie klamki na przystanku w Cisach”.

Przytaczam ten cytat gwoli pokazania, że łączność między III i II Rzecząpospolitą jest większa, niż nam się wydaje. Różnica jest taka, że w II Rzeczypospolitej nie było telewizji nierządnych, na przykład – żydowskiej telewizji dla Polaków, czyli TVN. Gdyby bowiem była, to i wtedy byśmy słyszeli, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej – bo taki właśnie przekaz płynie z tej krynicy. Dzięki temu w niezależnych mediach głównego nurtu panuje chwalebny pluralizm; każdy może wybrać sobie taką wizję świata i naszego nieszczęśliwego kraju, jaka mu bardziej odpowiada, zaś dociekliwcy mogą nawet próbować z tych sprzeczności sklecić jakąś diagnozę rzeczywistej sytuacji.

Niekiedy jednak przez tumany jednej i drugiej propagandy przebija się ziarenko prawdy. Wtedy ruszają do akcji pierwszorzędni fachowcy od robienia ludziom wody z mózgu. Kiedy jakieś ziarenko prawdy przebije się przez wspomniane tumany, to oni zaraz wypuszczają mnóstwo ziarenek, w których prawda brzmi coraz bardziej fantastycznie, coraz mniej prawdopodobnie, aż to jedno, autentyczne ziarenko zginie w powodzi swoich imitacji, a ludzie, zniechęceni zalewem fantasmagorii, przestają się tą sprawą interesować – i o to właśnie chodzi.

Właśnie coś takiego pojawiło się w postaci kłopotów z wypłaceniem emerytom obiecywanej „trzynastki”. Potrzeba na ten cel 5 mld zł, których akurat zabrakło. Okazało się jednak, że wcale nie zabrakło, bo rząd „dobrej zmiany” weźmie te pieniądze z Funduszu Rezerwy Demograficznej. Nic nikomu nie będziemy zabierali – uspokoiła zaniepokojonych pani minister. No dobrze – a jak trzeba będzie z tego Funduszu wyłożyć pieniądze na stworzenie systemu materialnych zachęt do płodzenia dzieci w sytuacji, gdy sławny program 500+ już przestał na ludzi oddziaływać? Wtedy dobierzemy jeszcze skądinąd, niczym w anegdocie o Franciszku Fiszerze. Powiedział on kiedyś, że nie będzie w Polsce dobrze, dopóki nie rozstrzela się 700 tys. łajdaków. Ktoś zwrócił mu uwagę, że może aż tylu łajdaków się nie znajdzie, na co Fiszer odparł, że to nic nie szkodzi, bo w razie czego dobierzemy z uczciwych. Ale w miarę dalszego brnięcia gospodarki od sukcesu do sukcesu, takie sytuacje mogą zdarzać się coraz częściej, a w tej sytuacji w kołach rządowych może zrodzić się pokusa, by znaleźć jakieś trwałe zabezpieczenie przed wścibstwem dociekliwych obywateli. I wygląda na to, że taka pokusa właśnie się zrodziła.

Od samego początku wojny na Ukrainie zarówno ze strony kół rządowych, jak i kół nierządnych – bo w takich sprawach idą one ręka w rękę – forsowany jest pogląd, jakoby Ukraina wojowała również o niepodległość Polski. Jest to oczywista nieprawda, bo przecież Polska była niepodległa – oczywiście „jak na garbatego” – również wtedy, gdy Ukraina uczestniczyła we Wspólnocie Niepodległych Państw, czyli formie życia po życiu Związku Radzieckiego, jak i później, kiedy prezydentem Ukrainy był promoskiewski Wiktor Janukowycz, obalony wskutek Majdanu, na który USA wyłożyły 5 mld dolarów, by przerobić następnie Ukrainę na swój niezatapialny lotniskowiec w Europie, podobny do tego, jakim Izrael jest na Bliskim Wschodzie i w jaki Sowieciarze próbowali na początku lat 60. przerobić Kubę, na co USA zareagowały blokadą. Te amerykańskie inicjatywy stały się przyczyną wojny, to znaczy – inwazji przeprowadzonej na Ukrainę przez Rosję, która nie życzy sobie amerykańskiego lotniskowca u swoich granic, tak samo jak USA nie życzyły sobie sowieckiego lotniskowca u swoich.

Polska nie ma z tym wszystkim nic wspólnego poza tym, że przez Naszego Najważniejszego Sojusznika została namówiona (albo może i zmuszona) do zawarcia 2 grudnia 2016 r. umowy z Ukrainą, na podstawie której udostępnia jej za darmo wszystkie zasoby państwa. Im dłużej tedy trwa wojna na Ukrainie, tym większy następuje drenaż zasobów Polski, którą rząd „dobrej zmiany” musi zadłużać u lichwiarskiej międzynarodówki. Ten dług ma to do siebie, że trzeba go będzie oddać, a jeśli Polska nie będzie do tego zdolna, to lichwiarze mogą zażądać spłaty w naturze i w ten sposób połączone zostaną dwie sprawy: drenaż na rzecz Ukrainy i zrealizowanie żydowskich roszczeń majątkowych, dla których amerykańscy twardziele stworzyli pozory legalności w postaci ustawy 447. Zatem Ukraina nie wojuje o niepodległość Polski ani nawet o niepodległość własną, tylko uczestniczy w wojnie, jaką USA prowadzą na jej terenie z Rosją do ostatniego Ukraińca.

Jak wynika z najnowszej informacji Straży Granicznej, od 24 lutego 2022 r. do dni ostatnich, przez granicę ukraińsko-polską wjechało do Polski 10,4 mln obywateli Ukrainy, z czego 8,5 mln w tym czasie wróciło na Ukrainę. Być może, że spora część z nich krąży między Ukrainą i Polską w ramach „turystyki socjalnej”. Biorąc pod uwagę, że ukraińscy uchodźcy wyjeżdżają również do innych krajów, nie tylko europejskich, można przyjąć, że około 25 proc. tamtejszych obywateli swój kraj na dłużej lub krócej opuściło. Całe szczęście, że – jeśli oczywiście wierzyć informacjom ukraińskiego Sztabu Generalnego – na Ukrainie nikt nie ginie, chyba że jacyś pojedynczy cywile, albo dzieci, na które Putin z zagadkowych powodów jest szczególnie zawzięty. Być może jednak rzeczywistość wygląda trochę inaczej, bo zachodnie źródła sugerują, że zginęło co najmniej 100 tys. żołnierzy ukraińskich i ok. 180 tys. rosyjskich. A ilu zostało rannych, w tym ciężko, to znaczy – bez rąk czy nóg? W tej sytuacji, gdy do ostatniego Ukraińca robi się coraz bliżej, dla Ukrainy jakimś wyjściem byłoby rozlanie się tej wojny poza granice tego państwa – czego zresztą od samego początku nie ukrywał prezydent Zełeński, prezentujący wobec całego świata postawę roszczeniową. Niektórzy nasi mężykowie stanu sprawiają wrażenie, jakby nie mogli się już tego doczekać i na tym tle niepokojąco zabrzmiały najpierw słowa byłego ambasadora Ukrainy w Warszawie Andrija Deszczycy, że Polska „jest gotowa” do wejścia do wojny z Rosją. Można by to potraktować w kategoriach pobożnych życzeń, jako że „z obfitości serca usta mówią”, gdyby nie ostatnie deklaracje polskich ambasadorów. Jan Emeryk Rościszewski, ambasador RP we Francji, powiedział niedawno, że „jeśli Ukraina nie obroni swojej niepodległości, będziemy zmuszeni włączyć się w konflikt”. Wprawdzie zwycięstwo Ukraina ma zagwarantowane, ale miała zagwarantowaną również integralność terytorialną, a pamiętajmy, że w stosunkach międzynarodowych obowiązuje klauzula „rebus sic stantibus” (dosł. w tym stanie spraw), co oznacza, że w przypadku zmiany sytuacji gwarancje mogą stracić moc.

W takiej sytuacji wepchnięcie Polski do wojny z Rosją byłoby jakimś wyjściem również dla USA, zwłaszcza gdyby Rosja nie dokonała „zbrojnej napaści”, tylko Polska włączyła się do wojny z miłości do Ukrainy. Wtedy art. 5 traktatu waszyngtońskiego mógłby nie mieć zastosowania. Mogłoby to być wygodne również dla naszych mężyków stanu, bo pod gruzami można skutecznie pogrzebać mnóstwo sukcesów gospodarczych.

Stanisław Michalkiewicz

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Etapy rozwoju Unii

Niektórzy zarzucają mi, że bez powodu nienawidzę Unii Europejskiej. Albo uważają, że nawet jeśli mam jakiś powód, to nie mam racji, bo przecież Unia jest taka wspaniała i chce wyłącznie naszego dobrobytu. To kompletna nieprawda.
5 MIN CZYTANIA

Źli flipperzy i dobra lewica

Kiedy socjaliści poszukują rozwiązania jakiegoś palącego problemu, można być pewnym dwóch rzeczy. Po pierwsze – że to, co zaproponują nie będzie rozwiązaniem najprostszym, czyli wolnorynkowym. Po drugie – że skutki realizacji ich propozycji będą kontrproduktywne, a najpewniej uderzą w najsłabszych i najbiedniejszych.
5 MIN CZYTANIA

Samorządność wysłana na urlop przez centralę

Wróżby exit poll w momencie zamknięcia lokali wyborczych, konferencje prasowe i sztabowe przemówienia liderów największych sił politycznych, a od poniedziałku niemal niekończące się wypowiedzi w mediach, jak nie polityków to ekspertów na temat tego, która partia polityczna wygrała, mogą wzbudzić w obywatelach uzasadnione obawy, czy aby rzeczywiście brali udział w wyborach samorządowych. Ten dylemat implikuje kolejne pytanie: ile nam pozostało z tej samorządności?
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Piosenka jest dobra na wszystko

„Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już” – głosi kultowa piosenka Wojska Polskiego, czyli naszej niezwyciężonej armii, pod tyułem „Warszawianka”. To z pozoru bardzo optymistyczne przesłanie, bo niby wszyscy będą wolni, bez względu na to, czy przeżyją, czy nie, ale z drugiej strony pokazuje, że nie ma żadnej różnicy między tym, który przeżyje, a nieboszczykiem – co wcale nie musi być aż takie radosne.
5 MIN CZYTANIA

Bajka dla dorosłych

Już w najbliższą niedzielę cała Polska będzie – nie, nie będzie czytała dzieciom, bo te bajki o demokracji przeznaczone są dla dorosłych. Konkretnie chodzi o obsadzenie ponad 40 tys. stanowisk radnych, którzy w radach będą radzić, jakby tu przychylić obywatelom nieba.
5 MIN CZYTANIA

Polityka religijna

O czym powinien był felieton w Wielkim Tygodniu? Czy o niegodziwej mamonie, czy raczej o sferach od niej odległych? Z pozoru trzeba by preferować raczej te drugie tematy – ale kiedy zastanowimy się nieco głębiej, to niepodobna nie dojść do wniosku, że tematem świątecznego felietonu powinna być… polityka.
5 MIN CZYTANIA