fbpx
środa, 27 września, 2023
Strona głównaFelietonZbawienne strzały w stopę

Zbawienne strzały w stopę

Przysłowie powiada, że „człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi”, co dosłownie oznacza, że nie każda kula musi trafić w cel – ale ma to również znaczenie szersze – że mianowicie rozmaite ludzkie działania wywołują skutki zaplanowane i nieprzewidziane. To znaczy – niekoniecznie nieprzewidziane – bo mogą one być przewidziane, ale dokładnie zakonspirowane.

Tak bywa na przykład z rozmaitymi zbawiennymi reformami, które rządy, zwłaszcza przed wyborami, podejmują gwoli przychylenia nam nieba. Otóż te zbawienne reformy mają cele deklarowane i cele rzeczywiste. Cele deklarowane są z reguły bardzo zachęcające, czasami nawet patetyczne, ale tym się różnią od celów rzeczywistych, że wcale nie muszą się pojawić i z reguły się nie pojawiają. Natomiast rzeczywiste cele zbawiennych reform pojawić się muszą i z reguły pojawiają się już na samym początku.

Tak właśnie było z czterema wiekopomnymi reformami charyzmatycznego premiera Buzka. Objął on swoje stanowisko w roku 1997, kiedy to koalicja SLD–PSL musiała oddać władzę koalicji AW„S”–UW. Koalicja SLD–PSL była oskarżania, zresztą całkiem słusznie, że w latach 1993–1997 „zawłaszczyła państwo”, to znaczy obsadziła swoimi faworytami wszystkie możliwe synekury w sektorze publicznym. W dodatku tak, żeby faworytów nie mogła wysadzić z synekur nawet zmiana rządu. Toteż kiedy wybory w 1997 roku wygrała koalicja AW„S”–UW, okazało się, że faworytów obydwu formacji nie ma gdzie wsadzić na synekury. W tej sytuacji nie było rady – trzeba było przeprowadzić cztery wiekopomne reformy: administracji, ochrony zdrowia, ubezpieczeń społecznych i edukacji.

Reforma administracyjna polegała na utworzeniu dwóch dodatkowych szczebli władz samorządowych: samorządu powiatowego i wojewódzkiego. Reforma ochrony zdrowia polegała na utworzeniu 16 terenowych Kas Chorych i siedemnastej – mundurowej. Te Kasy miały przychylać obywatelom nieba w dziedzinie zdrowotności. Z kolei reforma ubezpieczeń społecznych polegała na utworzeniu trzech filarów: pierwszego, drugiego i trzeciego, z których dwa pierwsze były przymusowe, a trzeci – dobrowolny. Reforma edukacyjna zaś polegała na utworzeniu gimnazjów, które miały osobne dyrekcje oraz liceów, które też miały własne dyrekcje.

Deklarowane cele reform oczywiście nie zostały osiągnięte. Reforma administracyjna dodatkowo skomplikowała obywatelom życie, wystawiając ich na pastwę kolejnych biurokratycznych gangów. Ochrona zdrowia nadal wymagała od pacjenta końskiego zdrowia, jeśli by chciał się leczyć, bo dodatkowo uzależniła zakres usług medycznych od biurokratycznej struktury Kas Chorych. Jeśli chodzi o reformę ubezpieczeń społecznych, to przypomnę tylko audycję telewizyjną w Łodzi z udziałem pana ministra Hausera, pani minister Lewickiej, pani Ewy Tomaszewskiej i moim. Trójka specjalistów przerzucała się opowieściami o kolejnych filarach, a ja przysłuchiwałem się temu w milczeniu, aż pani redaktor zlitowała się nade mną i zapytała, czy przypadkiem nie chciałbym czegoś powiedzieć. Na to ja – że powiedzieć, to bym nic nie chciał, natomiast korzystając z obecności wśród nas pani Tomaszewskiej, którą znam jako uczciwą kobietę, chciałbym ją o coś spytać, bo ona powie nam prawdę. – Więc niech pan pyta – powiedziała pani redaktor, na co ja zapytałem pani Ewę, czyją własnością będą środki finansowe zgromadzone na drugim filarze. – Własnością ubezpieczonego – odpowiedziała pani Ewa. – Aha – ja na to – więc jeśli na przykład taki ubezpieczony wpadnie na pomysł odbycia podróży dookoła świata, pójdzie do swojego funduszu i poprosi o wypłacenie mu pieniędzy, to oni wypłacą mu je bez mrugnięcia okiem? – No nie – odparła pani Tomaszewska, na co ja ze zdumieniem: – Jak to? Właścicielowi na jego żądanie nie wypłacą jego pieniędzy? – Bo każdy by tak chciał – odpowiedziała pani Ewa.

Dalszy ciąg nastąpił w roku 2008, kiedy to Sąd Najwyższy uznał, że pieniądze na II filarze są „funduszami publicznymi”, a finał – gdy rząd Donalda Tuska po prostu wziął sobie część tych pieniędzy, co potem powtórzył rząd „dobrej zmiany”. Zatem żaden z celów deklarowanych nie został osiągnięty, natomiast cel rzeczywisty, w postaci skokowego zwiększenia liczby synekur w sektorze publicznym, objawił się natychmiast, podobnie jak skutek uboczny w postaci skokowego zwiększenia kosztów funkcjonowania państwa o 100 mld zł.

Nie zawsze jednak skutki są takie oczywiste ani też nie zawsze zamierzone. Tak na przykład bywa z zbawienną reformą w postaci wprowadzenia płacy minimalnej. Wprawdzie na pierwszy rzut oka wygląda ona na zbawienną i sprawiedliwą, ale co z tego, skoro – jak zauważył laureat Nagrody Nobla z ekonomii Milton Friedman – powoduje bezrobocie wśród młodzieży? Chodzi o to, że wartość pracy młodego człowieka, który dopiero wdraża się do zajęć, nie jest specjalnie duża, więc pracodawca zatrudniłby go, ale za wynagrodzenie niższe. Jeśli jednak musiałby wypłacać mu ustalone wynagrodzenie minimalne na wyższym poziomie, to zwyczajnie go nie zatrudni – i tyle. Zrozumienie tych zależności nie przekracza możliwości umysłu ludzkiego, ale w systemie demokratycznym znacznie korzystniejsze dla polityków jest udawanie głupka i spełnianie rozmaitych oczekiwań wyborców, którzy rzeczywiście mogą myśleć, że to wszystko naprawdę.

A właśnie rząd „dobrej zmiany” na cztery miesiące przed wyborami  przeforsował w Sejmie regulacje będące skutkiem podpisania w Stalowej Woli porozumienia ze związkiem zawodowym „Solidarność”. Obejmują one m.in. uchylenie wygaszającego charakteru emerytur pomostowych, ale również przepisy przewidujące nakazanie pracodawcy dalszego zatrudniania pracownika podlegającego szczególnej ochronie. Takie zabezpieczenie będą stosowały niezawisłe sądy aż do momentu prawomocnego zakończenia postępowania. Ponieważ prawomocne zakończenie postępowania następuje u nas z reguły po kilku latach od jego wszczęcia, to znaczy, że pracodawca przez te kilka lat będzie musiał nie tyle może zatrudniać pracownika, ile wypłacać mu wynagrodzenie. Z punktu widzenia pracownika chronionego to wydaje się bardzo korzystne, ale przesadna ochrona pracowników może doprowadzić do emigrowania przedsiębiorców do krajów, które aż tak bardzo pracowników nie chronią. W rezultacie pracownik, którego nie można zwolnić, bo zostały mu już tylko 4 lata do emerytury, może stracić pracę wskutek likwidacji przedsiębiorstwa, które go zatrudnia. Podobny los może spotkać pracownika będącego działaczem związkowym.

Ale przed wyborami nikt się nad takimi skutkami nie zastanawia ani się nimi nie martwi, bo najważniejsze, żeby obywatele głosowali za rządem – no a potem jakoś to będzie.

Stanisław Michalkiewicz

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Ministerstwa Marzeń, Ministerstwa Narzędzia

Pomijając już pytanie o realizm liberalnych roszczeń ministerialnych, to czego tak naprawdę powinniśmy chcieć? Prowadzona właśnie kampania wyborcza i wielowektorowy proces dzielenia skóry na niedźwiedziu jak najbardziej zachęca do zastanowienia się nad tym, co jest łupem politycznie atrakcyjnym dla liberałów.
5 MIN CZYTANIA

Trzecia siła z największą konwencją w Spodku

W sobotę 23 września Konfederacja zorganizowała największą konwencję partyjną tego sezonu wyborczego. Katowicki Spodek był niemal pełny kandydatów na parlamentarzystów i działaczy z całej Polski (ostatni raz takie tłumy w Spodku widziałem kilka lat temu na koncercie Kultu). Tym razem pierdyliardy złotych już nie leciały na publikę, ale nie zabrakło efektów specjalnych. Najważniejsza jest jednak merytoryka.
6 MIN CZYTANIA

Co zamiast imigracji?

Czy imigracja jest Polsce niezbędna? W swoim najnowszym wideoblogu zająłem się sprawą afery wizowej i, szerzej, brakiem polskiej polityki migracyjnej, co uważam za gigantyczną lukę w naszej debacie publicznej. Wielu moich widzów stwierdziło w komentarzach, że żadna polityka migracyjna nie jest nam potrzebna, ponieważ Polska w ogóle nie potrzebuje imigracji (lub też: nie powinna potrzebować).
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Unik zrobił byk!

Dlaczego każdy dobry Europejczyk powinien zwalczać Unię Europejską? Dlatego, że coraz bardziej stanowi ona biurokratyczną czapę, nałożoną na pożyteczną inicjatywę jednolitego europejskiego obszaru celnego, który dał Europie potężny impuls rozwojowy, a który, pod ciężarem owej czapy, zaczyna właśnie wygasać.
6 MIN CZYTANIA

Czyja dyplomacja lepsza?

Już tylko kilka dni dzieli nas od 15 września, kiedy to upływa wyznaczony przez Unię Europejską termin embarga na ukraińskie zboże, które jeszcze w ubiegłym roku zaczęło zasypywać polskie magazyny. Wprawdzie miało ono przejeżdżać przez nasz nieszczęśliwy kraj tranzytem, żeby poprzez bałtyckie porty dotrzeć do zamorskich krajów, co to cierpią niewymowne katusze z powodu głodu, ale z zagadkowych przyczyn tam nie dotarło, natomiast zasypało polskie magazyny.
5 MIN CZYTANIA

Czyżby następowała putinizacja Ukrainy?

Najtwardszym jądrem putinizacji Rosji było odwrócenie dotychczasowej zasady, że to oligarchowie decydują, kto będzie prezydentem. Putin tę zasadę odwrócił i odtąd to prezydent decyduje, kto będzie w Rosji oligarchą. Bardzo możliwe, że właśnie prezydent Zełeński wpadł na identyczny pomysł i rozpoczął jednych oligarchów rozgrywać przy pomocy innych.
5 MIN CZYTANIA