Amerykanie płacą coraz więcej za żywność, ponieważ szybko rosną koszty produkcji rolnej. Jak zawsze rolnicy płacą z góry i odzyskują swoje wydatki dopiero w momencie sprzedaży swojej produkcji, kilka miesięcy później. Na koszt przetworzonej potem żywności składają się przede wszystkim ceny ropy. – Do ekstensywnej produkcji rolnej potrzebne są tanie nawozy sztuczne, a do uruchomienia wszystkiego – paliwo – mówią farmerzy.
Tsunami zielonej polityki
Zielona polityka klimatyczna Joe Bidena oraz podsycana przez wysoką podaż pieniądza inflacja sprawiły, że cena benzyny wzrosła ze średnio 3,5 dolara za galon. Jeszcze pod rządami Trumpa wynosiła ona 2,6 dolara za galon. To największy skok cen paliw w Ameryce od dwudziestu lat!
Nakładające się na to wyższe ceny gazu i artykułów pierwszej potrzeby (w tym żywności) sprawiają, że Amerykanie mają coraz mniej pieniędzy na zakupy. To zmniejsza popyt konsumpcyjny oddziałując niekorzystnie na gospodarkę.
Najgorzej jest właśnie z paliwami. W przeciwieństwie do kryzysu energetycznego ery prezydenta Cartera – gdy zagraniczni producenci ropy naftowej nałożyli na USA embargo w okresie spadku wydobycia ropy w Ameryce – dzisiejszy deficyt coraz szybciej drożejącej energii jest wynikiem nie działań straszliwego Putina, ale samej polityki rządu USA. Administracja Bidena próbuje zmusić wszystkich do przejścia na alternatywne źródła energii, takie jak wiatr czy słońce. Nie odbywa się to już w formie zachęt, bynajmniej. Zamykane są rurociągi. Zawieszane są umowy na dzierżawy terenów roponośnych. Biden włączył także hamulec na nowe inwestycje w wydobycie ropy i gazu w USA. Według komentatora „Wasington Post” wojna prezydenta z paliwami kopalnymi tylko wzmocniła Putina, a osłabiła Amerykę. Joe Biden ponownie przystąpił do klimatycznego Porozumienia Paryskiego i anulował umowę o budowę rurociągu Keystone XL pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Kanadą. Rurociągu, który sam transportowałby 830 tys. baryłek ropy dziennie z Alberty do rafinerii na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej w Teksasie. To jest więcej, niż 538 tys. baryłek, które USA dzień w dzień nadal importuje z Rosji.
Biden zawiesił też umowy o dzierżawę terenów ropo- i gazonośnych w Arctic National Wildlife Refuge na Alasce, wydając zakaz wszelkich „nowych pozwoleń na poszukiwanie ropy i gazu na terenach i wodach publicznych”. Jednocześnie zapowiedział, że zamierza opodatkować i „uregulować” branżę paliw kopalnych obiecując przy tym, że jego administracja „położy kres paliwom kopalnym” (link).
Niektóre stany bronią się same
Niektóre administracje stanowe widząc, co się dzieje – że Biden jest wykonawcą zgubnej polityki zarysowanej w Agendzie 2030 WEF (podobnie jak m.in. Trudeau, eurokraci i kilku innych przywódców państw zachodnich) podjęli działania obronne. Republikanie wprowadzili ustawę ONSHORE Act, która dałaby stanom uprawnienia do zarządzania wydobyciem ropy i gazu na terenach federalnych w ich granicach. Przyjęli też tzw. Lease Now Act, która zobowiązuje Departament Spraw Wewnętrznych USA do wznowienia sprzedaży dzierżawy ropy i gazu.
Poszczególne stany wzięły w obronę swoich przedsiębiorców. Od marca tego roku Iowa, Missisipi, Georgia i Arizona przeszły od progresywnych stawek podatku dochodowego, sięgających 8 proc., do stawek podatku liniowego w przedziale od 2 do 4 proc. Karolina Północna zlikwidowała w ogóle podatek dochodowy od osób prawnych, a dziewięć innych stanów zawiesiło stosowanie stanowego podatku dochodowego.
Coraz częściej można odnieść wrażenie, że podejmowane przez rządy centralne działania są wręcz wymierzone przeciwko ludziom. Prowadzą do chaosu i kryzysu, z którego być może dopiero miałby się wyłonić jakiś całkiem nowy układ sił i kształt świata. Bo jak to inaczej można rozumieć?