„Znachor” to nowy film Michała Gazdy – reżysera takich filmów i seriali jak „Wataha”, „Zachowaj spokój” czy „Belle Epoque”. Tym razem Gazda zadecydował się stworzyć swoją wersję kultowej powieści Dołęgi-Mostowicza. Czy nawiązuje ona do drugiej ekranizacji z 1981 r. w reżyserii Jerzego Hoffmana? (Wówczas, w stanie wojennym, Rafała Wilczura zagrał Jerzy Bińczycki, a jego córkę Marysię – Anna Dymna). Marta Korycka, szefowa działu kultura w Gazecie.pl tak wyjaśnia, co łączy ekranizację sprzed 40 lat z tą sprzed dwóch tygodni: „Kiedy włączysz „Znachora” z lat 80. i nowość od Netflixa, pierwsze sekundy są niemal bliźniacze, ale już chwilę później Michał Gazda daje jasno znać: nasza adaptacja to nie jest powtórka z Hoffmana. Oba filmy mają niesamowity klimat, idealnie grają na melodramatycznych nutach zachowując to, co było istotą powieści, która zresztą wielu współczesnych czytelników rozczarowuje. Dzisiaj niekoniecznie łatwo czyta się Dołęgę-Mostowicza, co nie przeszkadza w nowoczesnym spojrzeniu na opisaną przez niego historię”.
„Znachor” w nowym wydaniu opowiada historię fenomenalnego lekarza, Rafała Wilczura, który do swojego zawodu podchodził czasami aż zanadto drobiazgowo. Pewnego dnia traci on żonę i malutką córeczkę, które wyprowadzają się na wieś. Wilczur zapija rozpacz i wdaje się w bójkę, która kończy się dla niego tragicznie – traci pamięć. Nie pamięta, że wcześniej parał się chirurgią, nie pamięta nawet, że ma dziecko. Postanawia bezcelowo wędrować po świecie. Kradnie paszport i staje się Antonim Kosibą. W końcu, po parunastu latach, ląduje w małej mazowieckiej wsi, gdzie jego piękna córka pracuje jako kelnerka, by zarobić na studia – medyczne. Na wsi Wilczur odkrywa, że ma dar leczenia ludzi. Zostaje szanowanym znachorem – a po resztę fabuły, to już zapraszam na film.
W tym wydaniu „Znachora” rolę Rafała Wilczura gra Leszek Lichota. Aktor być może wręcz idealny do odgrywania tej postaci. I koresponduje ze starym bohaterem w wersji Hoffmana – chociażby sterany wygląd Leszka Lichoty tego dowodzi. W rolę Marysi, córki Wilczura, wciela się Maria Kowalska. Młoda, jeszcze nieznana na filmowej scenie, lecz można powiedzieć, że do urody Anny Dymnej niewiele jej brakuje. Najbardziej nostalgiczną postacią jest tu Artur Barciś. Ten bowiem zagrał w obu ekranizacjach „Znachora”: tej sprzed czterdziestu lat i obecnej. Wówczas wcielił się w Wasylkę, który dzięki profesorowi Wilczurowi odzyskuje władzę w nogach. To był jego filmowy debiut przy wspaniałej obsadzie i reżyserze. Dzisiaj jako 67-letni aktor zagrał kamerdynera hrabiostwa Czyńskich. Barciś, choć na początku sceptyczny wobec pomysłu na film, potem ocierał łzy wzruszenia. „Ponieważ ta opowieść jest uniwersalna i może się zdarzyć w każdym kraju, a do tego dotyka miłości, to wszędzie chętnie będzie się ją oglądało. Dostaję listy, telefony od znajomych z Australii, Stanów Zjednoczonych, że obejrzeli i są zachwyceni” – mówi Artur Barciś.
W wersji Michała Gazdy nie tylko Rafał Wilczur vel Antoni Kosiba mieni się w błysku fleszy. To także inne postacie, orbitujące wokół jego historii, mogą czuć się docenione. Młynarzowa Zośka (fenomenalna Anna Szymańczyk) jest świetnie dopracowaną bohaterką. To ona zauważa coś niezwykłego w Antonim Kosibie, gdy spotyka go gdzieś tam, w polu. Równie dobrze stworzona jest postać miejscowego młodego hrabiego Czyńskiego (Ignacy Liss), choć jego rola sprowadza się do bycia wielką miłością Marysi.
„Znachor” bije rekordy na platformie streamingowej Netflix. Gdy czwarty sezon flagowego hitu Netflixa „Sex Education” w tygodniowym rankingu PlumResearch miał 664 tysięcy widzów, film Gazdy po pięciu dniach zdobył ich już 750 tysięcy. Znalazł się wtedy także w zestawieniu najpopularniejszych nieanglojęzycznych produkcji na Netfliksie z 2. lokatą i wynikiem 11,9 mln wyświetleń.