Magdę Linette przed startem w pierwszym tegorocznym turnieju wielkoszlemowym poza wielbicielami tenisa mało kto kojarzył. Mimo że zawodniczka występuje na kortach już długo – w lutym będzie świętować swoje 31. urodziny – nigdy nie doczekała się bardziej spektakularnych wyników. Jednak 2023 rok rozpoczął się dla niej fenomenalnie – jako trzecia Polka w historii (po Agnieszce Radwańskiej i Idze Świątek) awansowała do półfinałowej rundy Australian Open.
Magda Linette urodziła się 12 lutego 1992 roku w Poznaniu. Tak jak większość zawodniczek na tourze, czyli takich, których poziom pozwala na grę profesjonalną, rozpoczęła odbijać piłkę rakietą bardzo szybko – mając pięć lat. Zawsze jednak pozostawała w cieniu naszych tenisowych gwiazd. Najwyżej rozstawiona z numerem 33 w profesjonalnym rankingu (WTA) nigdy nie dorównywała ani Radwańskiej (najwyżej w historii była na miejscu 2), ani już na pewno teraźniejszej „jedynce”, czyli Świątek. Toteż Linette gazety i portale sportowe poświęcały niewiele miejsca. Wszystko zmieniło się w styczniu za sprawą znakomitej postawy w Australian Open.
Ponieważ zawody w Melbourne rozpoczynają tak naprawdę poważny sezon tenisowy, wielu ekspertów i kibiców uważa, że są w pewnym sensie przepowiednią tego, czego możemy się po danych zawodnikach spodziewać w ciągu najbliższych 10 miesięcy. Jeśli trzymać się tego typu twierdzenia, to o formę Linette w tym sezonie możemy być spokojni. Wygląda na to, że poznanianka dostarczy nam jeszcze wiele niezapomnianych wrażeń.
Warto wspomnieć, że Australian Open, choć z grona wielkoszlemowych turniejów najmłodszy, to pierwsze zawody, które zaczęły przynosić tenisistom sławę i wielkie pieniądze. Zwycięzcy tegorocznej edycji, zarówno wśród kobiet jak i mężczyzn, otrzymają 2 mln 975 tysięcy dolarów i 2000 punktów do światowego rankingu.
A ile za występ w Melbourne zarobiła Linette? Dotarcie do półfinału wyceniono na 925 tys. dolarów australijskich, czyli 2 mln 850 tys. zł. Tyle trafi na jej konto za naprawdę znakomitą grę w pierwszym tegorocznym turnieju wielkoszlemowym. Już w drugiej rundzie poznanianka pokonała dużo wyżej rozstawioną rywalkę – Estonkę Anette Kontaveit, która do zawodów przystępowała z numerem 16 w rozstawieniu. W kolejnych rundach było jeszcze lepiej – Polka po kolei odprawiała Jekaterinę Aleksandrową, Caroline Garcię (rozstawiona z numerem 4) i Karolinę Pliskovą (byłą liderkę światowego rankungu). I tak znalazła się w półfinale, gdzie stoczyła morderczy pojedynek z Białorusinką Aryną Sabalenką. Tym razem progi okazały się za wysokie. Znajdujacą się od samego początku roku w wybornej formie Sabalenka pokonała Polkę, a następnie w finale rozprawiła się z reprezentantką Kazachstanu Jeleną Rybakiną i wygrała pierwszy teegoroczny turniej wielkoszlemowy.
Wracjąc do Linette, Polka osiągnęła w Australii najwyższy wynik w karierze. Dzięki temu w najbliższy poniedziałek zostanie sklasyfikowana na 22. miejscu w rankingu WTA. Wyżej nigdy jeszcze nie była.