fbpx
czwartek, 2 maja, 2024
Strona głównaFelietonCzy sędziowie Sądu Najwyższego stchórzą i odtrącą pomocną dłoń?

Czy sędziowie Sądu Najwyższego stchórzą i odtrącą pomocną dłoń?

Stwierdzenie nieważności wyborów nigdy jeszcze w Polsce się nie zdarzyło, toteż i sędziowie SN mogą się wzdragać przed stworzeniem precedensu, chociaż z drugiej strony każdy duży chłopczyk i każda duża dziewczynka wiedzą, że kiedyś musi być ten pierwszy raz. Ale na każdy, nawet taki pierwszy raz, trzeba mieć chociaż trochę odwagi i determinacji.

Jak wiadomo, nasi Umiłowani Przywódcy jeden przez drugiego, nic – tylko przychylają nam nieba. Taki wniosek można było wyciągnąć nie tylko z expose premiera Mateusza Morawieckiego, który przez co najmniej póltorej godziny rzucał grochem o scianę i rozsypywał perły przed wieprze, ale i z wystąpień ponad stu Wielce Czcigodnych posłów, którzy nie tyle może komentowali expose premiera, ile dawali do zrozumienia, że oni przychyliliby nam nieba jeszcze lepiej niż on.

A co dopiero powiedzieć o expose premiera Donalda Tuska… Ten to dopiero potrafi przychylać nam nieba. Pan prezydent Duda wysłuchał tych wszystkich fałszywych przysiąg i wręczył Donaldowi Tuskowi i jego ekipie kwity na premiera i ministrów. Taka zmiana jednej grupy Umiłowanych Przywódców na drugą stanowi rodzaj rewolucji, przynajmniej w obrębie politycznego demi-mondu. U jednych nagle cichną telefony, niektóre żony już kontaktują się z adwokatami, żeby wnieść pozew o rozwód i w ten sposób ratować, co się da z tego, co tam zostało uciułane w latach dobrego fartu, naturalne przyjaciółki przestają rozkładać nogi nawet, gdy przez jakieś roztargnienie jeszcze wykąpią się w szampanie, no a przyjaciele próbują nawiązywać kontakty po drugiej, teraz już jasnej stronie Mocy.

U drugiej grupy Umiłowanych Przywódców jest odwrotnie; telefony dzwonią, jak oszalałe, żony przeglądają katalogi sklepów z luksusową bielizną i kreacjami, przyjaciółki z kolei przeglądają katalogi sklepów jubilerskich, kombinując, jakich to brylantów zażądać za udostępnienie słodyczy swojej płci, no a przyjaciele już liczą w myślach korzyści z hurtowni spirytusu – bo cóż wynagradzać w tych zepsutych czasach koncesjami, jak nie prawdziwą przyjaźń?

Wszystko to jednak może stanąć pod znakiem zapytania po 19 grudnia, kiedy to wejdzie w życie rozporządzenie pana prezydenta Dudy z 29 listopada o zmianie regulaminu Sądu Najwyższego. Zostało ono opublikowane w „Dzienniku Ustaw” z 5 grudnia, a wejdzie w życie właśnie 19 grudnia. Zmienia ono dotychczasowy regulamin Sądu Najwyższego w ten sposób, że o ile dotąd uchwały pełnego składu SN i połączonych izb musiały zapadać większością co najmniej 2/3 głosów przy obecności co najmniej 2/3 liczby sędziów, to po 19 grudnia do podjęcia takich uchwał wystarczy zwykła większość przy obecności połowy sędziów. Ponieważ w Sądzie Najwyższym jest bardzo wielu tzw. „neo-sędziów”, których „demokratyczna opozycja” uważa za nielegalnych i zapowiada, że będzie ich dusić gołymi rękami, to instynkt samozachowawczy może podsunąć im rozwiązanie, które mogłoby ich uchronić przed takim losem. Jak zauważył „legalny” sędzia SN, pan Laskowski, liczba „neo-sędziów” jest teraz wystarczająca do podjęcia każdej uchwały – również uchwały w sprawie ważności wyborów, o której mówi art. 101 konstytucji. Ta uchwała jeszcze nie zapadła, co jest zrozumiałe w sytuacji, gdy Sąd Najwyższy został zasypany protestami wyborczymi w liczbie grubo ponad tysiąca. Ale po 19 grudnia pewnie zapadnie tym bardziej, że rozporządzenie pana prezydenta znacznie ułatwia podjęcie takiej uchwały. Jeśli tedy sędziowie SN będą mieli „cojones”, to mogą – być może nawet zgodnie z prawdą – uznać, że wybory 15 października były nieważne. I co wtedy? Tego konstytucja nie mówi, ale przez analogię do art. 129 ust 3, kiedy to w przypadku, gdy nieważne były wybory prezydenta, zarządza się nowe wybory. Co się dzieje z wybranym w sposób nieważny Sejmem? Czy do czasu wybrania nowego urzęduje on jak-gdyby-nigdy-nic, czy też – zgodnie z zasadą, że ex nihilo nihil fit, co się wykłada, że z niczego nic powstać nie może – zostaje on rozwiązany, podobnie jak powołany przezeń rząd, a do władzy wraca ten, który ostatnio wybrany był prawidłowo i powołany przez niego rząd? Na podstawie art.  98 ust. 6 konstytucji powinien on funkcjonować do dnia poprzedzającego pierwsze posiedzenie następnego, „legalnego” Sejmu, który powinien zostać wybrany najpóźniej po 45 dniach od zarządzenia skrócenia kadencji Sejmu, a zebrać się najpóźniej po 15 dniach od przeprowadzenia wyborów.  Ewentualne niejasności musiałby chyba rozstrzygać Trybunał Konstytucyjny, którego jednak „opozycja demokratyczna” pod dyktando Judenratu „Gazety Wyborczej” nie uznaje.

W takiej sytuacji wszelkie jurydyczne dyrdymały mogłyby pójść w kąt i liczyłoby się już tylko to, kto kogo wcześniej aresztuje, w czym mogłaby pomóc Nasza Złociutka Pani Urszula von der Layen, zrzucając na odsiecz Donaldu Tusku i obozowi demokratycznemu na Warszawę dywizję spadochronowo-pancerną SS Hermann Goering – co przy okazji inaugurowałoby powstanie europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO.

Jak widzimy, przyszłość naszego nieszczęśliwego kraju, a nawet całej Unii Europejskiej może rozstrzygnąć się w całkiem innych kategoriach i dlatego tegoroczne święta Bożego Narodzenia mogą być takie ekscytujące – chyba, że sędziowie Sądu Najwyższego stchórzą i odtrącą pomocną dłoń, podaną im przez pana prezydenta.

Jest to niestety możliwe, bo od dziesiątków lat w naszym nieszczęśliwym kraju mamy do czynienia z doborem negatywnym, co zresztą zdarza się i we Francji – o czym świadczy zasada wyznawana przez Jerzego Clemenceau:  „je vote pour le plus bete” – co się wykłada, że głosuję na najgłupszego. Stwierdzenie nieważności wyborów nigdy jeszcze w Polsce się nie zdarzyło, toteż i sędziowie SN mogą się wzdragać przed stworzeniem precedensu, chociaż z drugiej strony każdy duży chłopczyk i każda duża dziewczynka wiedzą, że kiedyś musi być ten pierwszy raz. Ale na każdy, nawet taki pierwszy raz, trzeba mieć chociaż trochę odwagi i determinacji, a wiadomo, że i jedno, i drugie jest u nas towarem deficytowym, zwłaszcza w środowisku funkcjonariuszy publicznych.

Toteż po staremu wolą oni raczej przychylać nam nieba, no i właśnie przychylili przy pomocy „ustawy wiatrakowej”, z której przezornie wyrzucili wiatraki – ale oczywiście do czasu, bo po to Polska dostała przecież 5 mld euro zaliczki, żeby je kupić od Siemensa. Toteż z wiatraków zostało najtwardsze jądro w postaci dopłat do energii elektrycznej. Mamy tu jak w soczewce dowód, iż socjalizm bohatersko walczy z problemami nieznanymi w innym ustroju. Oto koszt produkcji MWh energii elektrycznej w Bełchatowie, która zaspokaja 25 proc. mocy energetycznej państwa, wynosi ok. 250 zł. Na skutek konieczności zakupu limitów dwutlenku węgla, koszt ten wzrasta do ponad 600 zł. Do tego dochodzą podatki – również na dopłaty do wiatraków i fotowoltaiki oraz na dopłaty rządu do cen energii (16 mld zł na półrocze) – wskutek czego tzw. „rynkowa” cena MWh wzrasta do około 3000 zł. Nasi Umiłowani Przywódcy zatem przychylają nam nieba w ten sposób, że wprawdzie w jednej kieszeni pozwalają nam zostawić sobie trochę więcej, ale za to z drugiej kieszeni wydrenują nam jeszcze więcej, niż zostawili w pierwszej. Ale dopóki obywatele nie zdają sobie z tego sprawy, to żadna siła nie powstrzyma Umiłowanych Przywódców przed przychylaniem nam nieba – bez względu na to, czy rekrutują się z gangu „dobrej zmiany” czy z gangu „demokratów”.

Stanisław Michalkiewicz

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Tak to Pan Bóg sprytnie wykorzystał prawo podaży i popytu

„Towarzyszu z Kanady, który zbożem palisz. To nieprawda, że mąki nikomu nie trzeba. Łopatą ziarna ty mnie od głodu ocalisz. Daj chleba!” – pisał dawno temu Antoni Słonimski w wierszu „Palenie zboża” . Chodziło o to, że zdarzyło się wtedy, iż gwoli podtrzymania cen na pszenicę, podobnie jak na kawę i bawełnę, w Kanadzie palono zboże, w Brazylii topiono w morzu kawę, a w południowych stanach Ameryki palono bawełnę.
5 MIN CZYTANIA

Pluszowy krzyż polskich liberałów i libertarian

Rozmowa z innym pozwala docenić to, co mamy. Szczególnie wtedy, kiedy ten inny jest tak naprawdę bardzo do nas podobny. Na przykład jest libertarianinem z Białorusi.
5 MIN CZYTANIA

Rocznica członkostwa w Unii

1 maja mija 20 lat, odkąd Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Niestety w polskiej przestrzeni publicznej krąży wiele mitów i półprawd na ten temat. Dlatego właśnie napisałem i wydałem książkę „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”.
4 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Tak to Pan Bóg sprytnie wykorzystał prawo podaży i popytu

„Towarzyszu z Kanady, który zbożem palisz. To nieprawda, że mąki nikomu nie trzeba. Łopatą ziarna ty mnie od głodu ocalisz. Daj chleba!” – pisał dawno temu Antoni Słonimski w wierszu „Palenie zboża” . Chodziło o to, że zdarzyło się wtedy, iż gwoli podtrzymania cen na pszenicę, podobnie jak na kawę i bawełnę, w Kanadzie palono zboże, w Brazylii topiono w morzu kawę, a w południowych stanach Ameryki palono bawełnę.
5 MIN CZYTANIA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA