fbpx
czwartek, 16 maja, 2024
Strona głównaFelietonLegia jest dobra na wszystko!

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.

Francja utworzyła Legię Cudzoziemską w roku 1831, za panowania Ludwika Filipa. Początkowo była to formacja przeznaczona do utrzymywania w ryzach ludów kolonialnych, a teraz, jako formacja ochotnicza, wchodzi w skład francuskich sił szybkiego reagowania. Słynie ponoć z waleczności, dobrego uzbrojenia i świetnego wyszkolenia. Każdego roku podczas defilady 14 lipca maszerująca reprezentacja Legii Cudzoziemskiej wzbudza największe zainteresowanie, tym bardziej że legioniści wolnym krokiem maszerują w takt swojego hymnu pod tytułem „Le Budin”, co się wykłada, że „Dają kiszkę”. Le budin bowiem to rodzaj francuskiej krwawej kiszki, mającej w składzie obok krwi wieprzowej, również schab i słoninę, a ponadto doprawianej śmietaną i podobno nawet koniakiem. Zakończenie hymnu Legii brzmi następująco: „Tiens, voila du budin, voila du budin, voila du budin, pour les Alsaciens, pour les Suisses et pour les Lorrains, pour les Belges y en a plus, pour les Belges y en a plus, ce sont les tireurs au cul” – co się wykłada: popatrz, oto kiszka, oto kiszka, oto kiszka, dla Alzatczyków, dla Szwajcarów, dla Lotaryńczyków, ale dla Belgów jej nie ma, ale dla Belgów jej nie ma, bo to strzelcy do d…

Z Legią Cudzoziemską zetknąłem się pośrednio i przelotnie. Oto kiedy pod koniec lat 80. byłem we Francji na winobraniu, u naszego patrona pracowała stażystka, młoda Francuzka, która na szybie swego samochodu miała przylepioną plakietkę „Legion Etrangere”. Okazało się, że jej ojciec jest oficerem w Legii, więc poprosiłem ją, by taką plakietkę załatwiła i dla mnie. Początkowo nie chciała, że niby to nie jestem legionistą, ale rozśmieszył ją argument, że w połowie już sobie na plakietkę zasłużyłem, bo przecież jestem cudzoziemcem. Jeszcze raz potwierdziła się opinia, że z Francuzami można wszystko załatwić – ale pod warunkiem, że się ich rozśmieszy. Toteż już następnego dnia miałem nalepkę, która przykleiłem sobie na tylnej szybie mego dużego fiata. Po jakimś czasie podjęliśmy pracę vendanżerów u kolejnego winiarza, u którego pracowali m.in. młodzi Arabowie. Jeden z nich zauważył mój samochód z plakietką i zapytał patrona, czy przypadkiem ja nie jestem byłym legionistą. Francuz zwietrzył krotochwilę  i z powagą odparł: o tak, on był w Legii podoficerem! Młody Arab chodził koło mnie i chodził, wreszcie zdobył się na odwagę, pokazał mi ulotkę werbunkową, gdzie był wypisany dekalog legionisty. Jest tam m.in. przykazanie, że każdy legionista jest dla drugiego towarzyszem broni, co się wyraża solidarnością, jakby wszyscy należeli do jednej rodziny.  Zapytał mnie, czy to na pewno prawda. Powiedziałem mu, żeby się zaciągnął, to się przekona. Nie wiem, czy mnie potem przeklinał, czy mnie błogosławił, bo nigdy więcej go nie widziałem.

No a teraz prezydent Macron, akomodując się do mojej rady, wysłał 100 legionistów na Ukrainę, podobno do Donbasu. Ciekawe, czy ruskie sołdaty się ich przestraszą, czy też ich oficerowie przypomną im kampanię napoleońską? „Izwiedał wrag w tot dień niemało, czto znaczyt russkij boj udałyj, nasz rukopasznyj boj” – pisał Lermontow w wierszu „Borodino” – co się wykłada: „doświadczył tego dnia wróg, co znaczy rosyjski bój zażarty; nasza walka wręcz”.

Jak tam będzie, tak tam będzie; zawsze jakoś będzie. Może być na przykład tak, że i jedni i drudzy będą starannie unikali wchodzenia w bezpośredni kontakt bojowy, bo wprawdzie Rosjanie są żołnierzami z poboru, a legioniści – żołnierzami najemnymi – ale i jedni i drudzy wolą przeżyć, niż się nadstawiać, by nieprzyjaciel odstrzelił im głowę. W rezultacie mogą haratać się artylerią na duże odległości. Huku jest przy tym co niemiara, zużycie amunicji duże, ale jak ktoś  nie wystawia głowy tam, gdzie nie trzeba, to nic mu nie będzie. Tak bywało i przed 2022 r., kiedy to słyszeliśmy o tygodniowych „zażartych walkach” w obwodzie ługańskim, w których zginęło wszystkiego… 3 żołnierzy. Wyjaśnić ten fenomen było łatwo; po obydwu stronach wojowali najemnicy – ale że ten kto płaci – ten wymaga, trzeba było jakoś to pogodzić. I tu właśnie w sukurs przyszła artyleria, którą obydwie strony haratały się na odległość, dzięki czemu i wilk był syty, i owce całe.

Więc, jak mawiał dobry wojak Szwejk, jakoś tam będzie, bo jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie było – a w tej sytuacji nie martwmy się o legionistów, którzy sami wiedzą, co powinni robić. Martwmy się o nas – kogo wyślemy na Ukrainę, jak z Waszyngtonu, albo z Berlina przyjdzie rozkaz, że i nam trzeba tam iść? Zgodnie z myśleniem pozytywnym, do którego wszyscy nas zachęcają, można by w tej sytuacji wykorzystać przyjęty niedawno przez Parlament Europejski pakt migracyjny. Wprawdzie szef Volksdeutsche Partei Donald Tusk się odgraża, że go nie poprze – ale myślę, że to ze względu na wybory do europarlamentu. Jak już głosowanie się odbędzie, to Volksdeutsche Partei poprze wszystko, co będzie trzeba, bo inaczej Reichsfuhrerin, czy nowy Reichsfuhrer powie Donaldu Tusku: „Wiecie, rozumiecie, Tusk; wy lepiej poprzyjcie, co tam trzeba poprzeć, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa”.

Nie upadajmy jednak na duchu, bo wśród mnóstwa plusów ujemnych są w tym pakcie migracyjnym również plusy dodatnie, a mianowicie jeden: chodzi o to, że można będzie rozdzielać rodziny. Więc chociaż relokacja ma być przymusowa, to warto już zawczasu zastanowić się, czy by nie przyjmować samych mężczyzn, a kobiety i dzieci podrzucać komuś innemu? Takich mężczyzn pod rygorem odmowy azylu można by zwerbować jako ochotników do polskiej Legii Cudzoziemskiej, potem ich skoszarować gdzieś w zielonych garnizonach, gdzie przeszliby przeszkolenie wojskowe, a następnie – wysłać na Ukrainę. Tak naprawdę bowiem nasz nieszczęśliwy kraj stoi w obliczu takiej oto alternatywy: czy na żądanie władz ukraińskich urządzać  w Polsce łapanki Ukraińców, którzy nie mają najmniejszej ochoty wyjeżdżać na wojnę, czy też – żeby zawczasu wyjść naprzeciw konieczności wzięcia bezpośredniego udziału w wojnie na Ukrainie – posłużyć się w tym celu migrantami, których podczas szkolenia mogliby pilnować właśnie pozostający w Polsce Ukraińcy – oczywiście po przeszkoleniu w obozie w Trawnikach koło Lublina i pod nadzorem naszej niezwyciężonej armii.

Stanisław Michalkiewicz   

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

Unia Europejska jako niemieckie imperium w Europie

Dr Magdalena Ziętek-Wielomska stawia w swojej książce tezę, że unijne regulacje są po to, żeby niemieckie koncerny uzyskały przewagę konkurencyjną nad firmami z innych krajów członkowskich Unii Europejskiej.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Tak to Pan Bóg sprytnie wykorzystał prawo podaży i popytu

„Towarzyszu z Kanady, który zbożem palisz. To nieprawda, że mąki nikomu nie trzeba. Łopatą ziarna ty mnie od głodu ocalisz. Daj chleba!” – pisał dawno temu Antoni Słonimski w wierszu „Palenie zboża” . Chodziło o to, że zdarzyło się wtedy, iż gwoli podtrzymania cen na pszenicę, podobnie jak na kawę i bawełnę, w Kanadzie palono zboże, w Brazylii topiono w morzu kawę, a w południowych stanach Ameryki palono bawełnę.
5 MIN CZYTANIA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA