fbpx
środa, 27 września, 2023
Strona głównaFelietonKról Karol koronowany na Prezesa Royal Mail

Król Karol koronowany na Prezesa Royal Mail

Pełna przepychu koronacja Karola III jest rytuałem, który ma oddalić wizję rozpadu Wielkiej Brytanii. Prawdopodobnie na krótką metę spełni to zadanie. Monarchia Windsorów świetnie rymuje się z marketingiem politycznym. I ma też swoje sposoby na to, jak przypominać się poddanym na co dzień.

Mój brat mieszka i pracuje w Anglii. Od pewnego czasu jest listonoszem w służbie Royal Mail. Ale, jak to Polak – emigrant, wcześniej robił różne rzeczy. Po drodze, niczym Bronisław Malinowski, też Polak i też pracujący w Anglii, prowadził obserwacje uczestniczące. Zanim zaczął nosić uniform listonosza, dumni synowie i córki Albionu byli dla niego przeważnie oschli i niemili, szczególnie ci z klasy średniej i to prawie za każdym razem, kiedy słyszeli jego polski akcent. Otwarcie wrodzy byli zaś przedstawiciele klasy żyjącej wyłącznie lub prawie wyłącznie z zasiłków. To się jednak zmieniło wraz ze zmianą pracy. Anglicy już go lubią, uśmiechają się, traktują wyraźnie lepiej. Mój brat jako listonosz to ktoś zupełnie inny niż kolejny Polak. Reprezentuje monarchę i część autorytetu królowej lub od zupełnie niedawna króla, spływa też na niego.

W społeczeństwie tak bardzo multietnicznym, jak to zamieszkujące Wielką Brytanię i Irlandię Północną, potrzebne są wyraźne, proste do zakomunikowania symbole jednoczące jakże różnych ludzi i ich często odmienne społeczności. Również narody. Nie jest to przypadek wybitnie brytyjski. Mieliśmy coś podobnego. Dworce kolejowe w Wiedniu, Krakowie, Lwowie i bardzo wielu innych miastach byłej monarchii naddunajskiej są do siebie przecież takie podobne. Kolej była jedną z niewielu instytucji łączących, dosłownie zresztą, mnogie narody żyjące pod miłościwym panowaniem tego wąsatego cesarza, którzy ze swoich portretów powieszonych jeszcze gdzieniegdzie na cieszyńskich i krakowskich ścianach zerka na swoje przeszłe władztwo.

Brytyjczycy potrzebują instytucji wyraźnie uosabiających jedność. Monarchia to oczywisty wybór, jej emanacje, a więc między innymi Royal Mail prowadząca działalność z zakresu przyziemnej codzienności, to widome symbole, że coś nas łączy, nas Londyńczyków z mieszkańcami Orkadów, Anglików, Szkotów i wszystkich tych, którzy przyjechali do nas wtedy, gdy posypało się Imperium. A listy może rozwozić nawet Polak, byleby miał na służbowym dostawczaku wizerunek tej samej korony, którą nasz król nosi na skroniach.

I nawet jeśli okazałoby się, że Royal Mail dostarcza wolniej i drożej niż coraz lepsze firmy kurierskie, to nie zmieni nazwy, nie zostawi gdzieś w tyle słowa Royal. Ten królewski znaczek jest cały czas potrzebny i to nawet sprywatyzowanej już spółce. Ale nie po to, żeby listy docierały szybciej, tylko po to, żeby istniał pewien symbol i aby oddalał widmo poważnych zawirowań na szczytach panowania, bo król panuje, choć nie rządzi. Królewska poczta to taki, jeden z wielu, symboliczny strażnik jeszcze większego symbolu, halabarda, która ma pomóc w niemyśleniu o tym, że Szkocja może ogłosić niepodległość, Irlandia się zjednoczyć, a zamiast monarchy może być prezydent.

Wystawna koronacja Karola III to zjawisko tak naprawdę podobne do jeżdżenia z paczkami, bo nie chodzi ani o to, kto jest koronowany, ani kto wiezie listy. Chodzi o takie zdarzenie, jakie może być rytuałem, wokół którego da się zbudować opowieść. Nasza poczta przywiezie ci list tak samo jak twojemu dziadkowi, jego dziadkowi i tak dalej, do 1516 roku, bo to wtedy powstała Royal Mail. Arcybiskup Canterbury koronuje króla, bo tak już było w przeszłości. I tak będzie w przyszłości, zawsze tak będzie, uwierz w to, bo to także na twojej wierze jest oparte państwo. To od tego, czy w nas wierzysz (i czy jesteś posłuszny) zależy, czy będą kolejne koronacje, bo listonosze i królowie się zmieniają, ale to że są ma się nie zmienić.

Jest jednak w tej antyegalitarnej i patrzącej w przeszłość historii, bo koronowany nie może być po prostu każdy, Karol musiał się odpowiednio urodzić, jakiś rys równościowy i progresywny. Skoro wszyscy oprócz króla są poddanymi, to może i istnieje przepaść między nimi a monarchą, ale sobie są trochę bliżsi. Także dlatego Polak podstemplowany przez Royal Mail szybciej wchodzi do wspólnoty, staje się kimś bliższym. Wspólne instytucje mogą w tym pomagać.

Czy my w Polsce mamy jeszcze takie?

Marcin Chmielowski

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne opinie i poglądy

Marcin Chmielowski
Marcin Chmielowski
Politolog, doktor filozofii, autor książek, scenarzysta filmów dokumentalnych.

INNE Z TEJ KATEGORII

Trzecia siła z największą konwencją w Spodku

W sobotę 23 września Konfederacja zorganizowała największą konwencję partyjną tego sezonu wyborczego. Katowicki Spodek był niemal pełny kandydatów na parlamentarzystów i działaczy z całej Polski (ostatni raz takie tłumy w Spodku widziałem kilka lat temu na koncercie Kultu). Tym razem pierdyliardy złotych już nie leciały na publikę, ale nie zabrakło efektów specjalnych. Najważniejsza jest jednak merytoryka.
6 MIN CZYTANIA

Co zamiast imigracji?

Czy imigracja jest Polsce niezbędna? W swoim najnowszym wideoblogu zająłem się sprawą afery wizowej i, szerzej, brakiem polskiej polityki migracyjnej, co uważam za gigantyczną lukę w naszej debacie publicznej. Wielu moich widzów stwierdziło w komentarzach, że żadna polityka migracyjna nie jest nam potrzebna, ponieważ Polska w ogóle nie potrzebuje imigracji (lub też: nie powinna potrzebować).
5 MIN CZYTANIA

Kuratela prowadząca do bankructwa

Rośnie rzesza płaczących nad stanem polskiej gospodarki, a już szczególnie nad losem małych i średnich przedsiębiorców. Niektórym publicystom, których darzę nieskrywanym szacunkiem za występowanie w obronie wolności i sprawiedliwości, zdarza się już nawet odprawiać egzekwia nad rodzimą przedsiębiorczością.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Głośne decyzje cichych nazwisk. Co powinniśmy robić, aby mieć coś do powiedzenia w Brukseli

Każda polityka ma swoją scenę i kuluary. Europejska też. I podobnie jak w jej krajowych odpowiednikach, kuluary są bardzo często niedoceniane przez tzw. zwykłych ludzi, czyli po prostu wyborców.
4 MIN CZYTANIA

Poznaj Polskę za moje pieniądze

Tak naprawdę dofinansowanie do szkolnych wycieczek nie jest największym problemem Polski. Niestety mamy większe. To dofinansowanie jest za to symptomatyczne, bo pokazuje logikę rozdawnictwa. I topi alternatywne rozwiązania.
4 MIN CZYTANIA

Osteoporoza w skostniałej szkole

Istnieje coś takiego jak systemowa praktyka zniechęcania młodych ludzi nie tylko do nauki, ale też do pracy w szkole. To źle, bo potrzebujemy młodych nauczycieli.
4 MIN CZYTANIA