fbpx
wtorek, 30 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonPero, pero... Bilans musi wyjść na zero!

Pero, pero… Bilans musi wyjść na zero!

Z przestawieniem gospodarki na tory wojenne wiąże się pewien problem – bo jeśli państwo rozbudowuje siły zbrojne i produkuje broń i amunicję dla siebie, to na tym nie zarabia. Żeby zatem gospodarka się zbilansowała („pero, pero, bilans musi wyjść na zero” – śpiewał Jan Kaczmarek), to w odpowiednim momencie musi pojawić się łup wojenny.

W „Dziennikach” Józefa Goebbelsa pod datą 13 grudnia 1938 r. czytamy: „Sytuacja finansowa Rzeszy jest katastrofalna. Musimy szukać nowych dróg. Tak dalej już być nie może. Inaczej staniemy w obliczu inflacji.” Pisząc z takim przerażeniem o inflacji, Goebbels miał z pewnością w pamięci hyperinflację, jaka panowała w Niemczech w roku 1922, kiedy to w apogeum osiągnęła ona poziom ponad 29 500 proc. Przyczyna tkwiła w nadmiernej emisji pieniądza spowodowanej koniecznością najpierw finansowania wydatków wojennych, a potem – spłacania reparacji wojennych nałożonych na Niemcy na Konferencji Pokojowej w Wersalu. Spłacanie tych reperacji miało zakończyć się w roku 1955, a zatem dwa pokolenia Niemców zostałyby nimi obciążone.

Ta okoliczność skłoniła Adolfa Hitlera, który o tych postanowieniach konferencji w Wersalu dowiedział się w szpitalu, gdzie kurował się ze ślepoty spowodowanej gazem trującym, do wyciągnięcia pewnych wniosków. Jak wiadomo, nie cofał się on przed żadnymi wnioskami, więc kiedy doszedł do wniosku, że rozsądniej będzie pozabijać wierzycieli Niemiec, niż spłacać te długi, tę myśl uczynił później najtwardszym jądrem programu NSDAP. Reszta dotyczyła tego, jak to zrobić.

I chociaż przyjęty w 1930 r. tzw. plan Younga sprolongował Niemcom spłaty aż do roku 1988, to z uwagi na kryzys w Niemczech, w roku 1932, na podstawie porozumienia w Lozannie, Ententa zrzekła się reparacji, w zamian za co Niemcy jednorazowo wpłaciły do Banku Reparacyjnego w Szwajcarii 3 mld marek. Nawiasem mówiąc, ta decyzja nie obejmowała odsetek, które Niemcy nadal spłacały. Ostatnią ratę odsetek w postaci 70 mln euro dla Wielkiej Brytanii i Francji Niemcy zapłaciły 3 października 2010 r.

Zatem wprawdzie pierwotna przyczyna pozabijania wierzycieli Niemiec odpadła, ale Adolf Hitler nie chciał, a nawet gdyby chciał, to pewnie nie bardzo by mógł dokonać zasadniczej zmiany programu NSDAP. Bowiem oprócz przestawienia gospodarki niemieckiej na potrzeby wojenne („wszystkie koła kręcą się dla wojny”), program tej partii obejmował również odpowiednie przygotowanie społeczeństwa do czekających je zadań – żeby nikomu nie drgnęła ręka, kiedy przystąpi do ich wykonywania. Gdyby tedy spróbował zatrzymać tę rozpędzoną machinę, to prawdopodobnie zostałby przez nią zmiażdżony – ale oczywiście wcale nie chciał.

Ciekawe, że z podobnym pomysłem spotkałem się w roku 2008, kiedy na lotnisku Kennedy’ego w Nowym Jorku zobaczyłem wielki billboard z zagadkowym napisem: „nie wolno izolować demokratycznych narodów”. Wyjaśniono mi, że chodzi o to, by do ONZ przyjęty został Tajwan jako niepodległe państwo. Zrozumiałem, że i w Ameryce ktoś kombinuje, czy bardziej opłaca mu się spłacać Chinom prawie 2 biliony (dwa tysiące miliardów dolarów) długu, czy też sprowokować „małą zwycięską wojnę o Tajwan”. Rzecz w tym, że chociaż Republika Chińska, czyli Tajwan oraz Chińska Republika Ludowa, czyli Chiny kontynentalne, są ze sobą na stopie wojennej, to obydwie stoją na nieubłaganym gruncie integralności terytorium chińskiego. Tajwan uważa się za Chiny, podobnie jak i Chiny kontynentalne. Dlatego kiedy ChRL została członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, Tajwan został z ONZ usunięty. Przyjęcie do ONZ Tajwanu jako niepodległego państwa oznaczałoby zatem, że oto jedna z prowincji oderwała się od Chin i nie odebrała kary. Krótko mówiąc – zakamuflowany frazesem o zakazie „izolowania demokratycznych narodów” zamiar wywołania przez USA „małej zwycięskiej wojny” z Chinami o Tajwan, miałby na celu nie tylko uwolnienie się od długu, a ponadto, nałożenie na Chinoli kontrybucji i wyssanie z nich nadwyżki finansowej, którą Chiny lokowały właśnie w dolarach. Wprawdzie wtedy do „wyzwolenia” Tajwanu nie doszło, ale każda myśl raz rzucona w przestrzeń, prędzej czy później znajdzie swojego amatora – i chyba znalazła w osobie prezydenta Józia Bidena, który właśnie intensywnie przygotowuje USA i resztę świata do ostatecznego rozwiązania kwestii chińskiej.

Dodatkową przyczyną jest założony w roku 2011 BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA) – porozumienie, którego nieukrywanym celem jest detronizacja dolara z funkcji waluty światowej, z czego USA ciągną grubą rentę. Gdyby np. eksporterzy ropy odeszli od dolara, to zapotrzebowanie na tę walutę wyraźnie by spadło i USA musiałyby pożegnać się z rentą. Dlatego armia amerykańska pilnuje interesu, chociaż Ameryka nigdy nie mówi wprost, o co chodzi – bo zawsze chodzi o demokrację i temu podobne dyrdymały – ale Saddama Husajna, podobnie jak Kadafiego, zgubiły odgrażania się, że w transakcjach eksportu ropy odejdą od dolara.

Wróćmy jednak do Adolfa Hitlera. Kiedy w roku 1933 objął władzę, nie tylko obdarował Niemców socjalistycznymi zdobyczami w rodzaju wczasów pracowniczych, imprez sportowych i turystyki w ramach organizacji „Kraft durch Freude” (siła poprzez radość), zasiłków oraz „pomocy zimowej” (Winterhilfswerke) – operacji równie propagandowej, co socjalnej – czegoś w rodzaju Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy pana Owsiaka, w której nawet serduszka są identyczne – a przede wszystkim – przestawił gospodarkę na tory wojenne. Z tym wiąże się pewien problem – bo jeśli państwo rozbudowuje siły zbrojne i produkuje broń i amunicję dla siebie, to na tym nie zarabia. Żeby zatem gospodarka się zbilansowała („pero, pero, bilans musi wyjść na zero” – śpiewał Jan Kaczmarek), to w odpowiednim momencie musi pojawić się łup wojenny. W 1938 roku coś w tym rodzaju wprawdzie się pojawiło w postaci przemysłu czeskiego, ale z zapisków Goebbelsa wynika, że to nie wystarczało, bo widmo inflacji nadal wisiało nad  III Rzeszą niczym miecz Damoklesa. Dlatego wojna prędzej czy później musiała wybuchnąć choćby po to, żeby nie dopuścić do kompromitacji narodowego socjalizmu. No i wybuchła.

Wspominam o tym wszystkim, bo jakże tu nie zauważyć analogii między sytuacją III Rzeszy w roku 1938, a sytuacją dzisiaj? Goebbels co innego pisał w „Dziennikach”, a co innego kazał pisać gazetom i nadawać przez radio – bo telewizji jeszcze wtedy w powszechnym użytku nie było. Prasa i radio pełne były entuzjastycznych opisów gospodarczych sukcesów III Rzeszy; było dobrze, a miało być jeszcze dobrzej – zupełnie tak jak u nas. Problem polega na tym, że Polska chyba nie liczy na łup wojenny, bo nawet wiceminister spraw zagranicznych pan Jabłoński w niepojętym przypływie szczerości przestrzegł kiedyś, żeby się nie spodziewać jakichś korzyści w związku z wojną na Ukrainie. Jak dotąd bowiem Polska – na podstawie umowy z 2 grudnia 2016 roku nieodpłatnie udostępnia Ukrainie zasoby naszego państwa i bierze na utrzymanie miliony ukraińskich obywateli – ale nikt nie mówi, jak to się zbilansuje.

Sprawa wydaje się tym trudniejsza, że nie możemy nawet marzyć o pozabijaniu naszych wierzycieli, bo – jak to w swoim czasie tłumaczyłem panu wicepremierowi Romanowi Giertychowi – po pierwsze: są silniejsi od nas, po drugie: nie mamy czym ich zabijać, tym bardziej że narzędzia przekazaliśmy Ukrainie, a nowe mamy dopiero dostać i to nie wiadomo ile – bo Koreańczycy wahają się, czy nadal nas kredytować, no i po trzecie: jakże to katolicki naród, rodacy św. Jana Pawła II, mieliby mordować ludzi dla pieniędzy? No więc jak się to wszystko ma zbilansować?

Stanisław Michalkiewicz

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Rocznica członkostwa w Unii

1 maja mija 20 lat, odkąd Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Niestety w polskiej przestrzeni publicznej krąży wiele mitów i półprawd na ten temat. Dlatego właśnie napisałem i wydałem książkę „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”.
4 MIN CZYTANIA

Znów nas okradną

Jeżeli za jakiś czas wszyscy pracujący na umowach cywilnoprawnych dostaną do ręki wynagrodzenia niższe o ponad 25 proc., to będą mogli podziękować w takim samym stopniu poprzedniej i obecnej władzy.
5 MIN CZYTANIA

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Piosenka jest dobra na wszystko

„Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już” – głosi kultowa piosenka Wojska Polskiego, czyli naszej niezwyciężonej armii, pod tyułem „Warszawianka”. To z pozoru bardzo optymistyczne przesłanie, bo niby wszyscy będą wolni, bez względu na to, czy przeżyją, czy nie, ale z drugiej strony pokazuje, że nie ma żadnej różnicy między tym, który przeżyje, a nieboszczykiem – co wcale nie musi być aż takie radosne.
5 MIN CZYTANIA