Gdy pandemiczne realia ukazywały negatywny wpływ zarazy zarówno na ludzką psychikę, jak i przede wszystkim na globalną ekonomię, wirus chyba… zapomniał zarazić rynek sztuki. Albowiem tam można było zanotować niewyobrażalny wzrost dochodów ze sprzedaży dzieł. 295, 380 i 634 mln zł – tak wyglądały obroty na aukcjach dzieł sztuki w trzech minionych latach. Sektor usługowy, turystyczny czy gastronomiczny mógł takich liczb tylko pozazdrościć.
Rekord za rekordem
Oto kilka suchych liczb. W 2021 r. odbyło się w Polsce 578 aukcji (20 lat wcześniej było ich 55). Najwyższe obroty na jednej z nich wyniosły 43 mln zł – taki wynik zanotowano w Domu Aukcyjnym Polswiss Art. Rok wcześniej plony na jednej z aukcji po raz pierwszy przekroczyły 20 mln zł. Budzący najwięcej emocji ranking TOP 1000 również poczuł pozytywne wpływy pandemiczne – w 2021 r. do zestawienia najdrożej sprzedanych dzieł sztuki weszło aż 318 nowych, rekordowo wysoko sprzedanych prac. To oznacza wielką skalę wzrostu cen, ponieważ jedna trzecia notowań w rankingu uległa zmianie. Prawie we wszystkich domach aukcyjnych można było zanotować wielki wzrost obrotów. Najwyższy osiągnął Sopocki Dom Aukcyjny – 158 proc.
Jeśli chodzi o rekordy cen na polskim rynku sztuki, tutaj też należy podkreślić zaskakująco dochodowy wpływ COVID-19. W 2021 r. dzieło słynnej polskiej rzeźbiarki Magdaleny Abakanowicz, wystawianej m.in. w Tate Modern w Londynie, stało się liderem w rankingu najdrożej sprzedanych prac w Polsce. Jej grupa rzeźbiarska ,,Bambini” zarobiła aż 13,6 mln zł na aukcji Polswiss Art. W tym samym roku aż trzy dzieła sztuki zostały wylicytowane za ponad 10 mln zł, co w Polsce dotąd się nie zdarzyło. Z kolei w tym roku rekord Abakanowicz został pobity przez o cztery wieki starszego Petera Paula Rubensa. W największym na polskim rynku domu aukcyjnym DESA Unicum jego obraz ,,Portret damy” trafił do kolekcjonera za dotychczas niespotykane 14,4 mln zł.
Skąd takie ceny?
Gdy prawie wszystkie sektory gospodarki przeżywały w pandemii ekonomiczną rozpacz, rynek sztuki miał się bardzo dobrze. – Niepewność na rynkach finansowych sprawiła, że inwestorzy zaczęli lokować kapitał m.in w dziełach sztuki. Bo jak obserwujemy już od wielu lat, są one po prostu dobrą, stabilną inwestycją. Coś, co kilkanaście lat temu kosztowało kilka tysięcy, dziś może być warte kilkadziesiąt razy więcej. Takich przykładów mamy wiele – tłumaczy Juliusz Windorbski, prezes DESY Unicum.
I rzeczywiście – w czasach absolutnej niepewności finansowej sztuka jest obszarem wartym inwestowania, co jest tym bardziej oczywiste, gdy obserwuje się wzrost wartości konkretnych dzieł w ciągu ostatnich kilku, czy nawet kilkunastu lat. Według raportu przygotowanego przez Masterworks, w pandemicznym czasie sztuka stała się czwartym wartościowo (po giełdzie, złocie i funduszach private equity) rynkiem inwestycji.
To jednak także przymusowe ,,siedzenie w domu” przyczyniło się do rekordowych wzrostów cen na aukcjach dzieł sztuki. Ludzie, znudzeni monotonną codziennością, zaczęli interesować się czymś, na co w normalnej rzeczywistości nie mieli czasu. Cały artystyczny świat z konieczności przeniósł się do internetu. Muzea – czy też domy aukcyjne – wyszły z propozycją wystaw wirtualnych. Owa możliwość była niezwykle doceniana i wspierana przez pasjonatów sztuki, ale też i nowicjuszy w tej dziedzinie, bowiem jednego dnia można było zwiedzić wystawy w Paryżu, Nowym Jorku, czy nawet w egzotycznym Seulu. I tak jak niektórym koneserom kontemplacja dzieł sztuki w internecie mogła wydawać się niemożliwa, tak ci o skromniejszej wiedzy zyskali nową sposobność poznania artystycznego uniwersum.
– Na pewno nowe media: Facebook, Instagram i TikTok przyczyniły się do promocji polskiego rynku aukcyjnego oraz samych artystów, a w czasie pandemii było to wyraźnie zauważalne. Przeniesienie sztuki w internetową rzeczywistość sprawiło, że więcej ludzi zmęczonych zamknięciem w domu zainteresowało się sztuką. Dla mnie oglądanie sztuki na żywo ma największy sens. Po pandemii więcej odbiorców uczestniczy w wernisażach, przychodzi na ważne wystawy, co widać po frekwencji – mówi Martyna Czech, polska malarka młodego pokolenia, której obrazy często pojawiają się na aukcjach Desy UNICUM.
Nowe trendy
Jednak nie tylko w polskich domach aukcyjnych można było zauważyć tendencje wzrostowe. Także np. londyńskie Sotheby’s czy Christie’s przeżywały rozkwit. Ten pierwszy rok temu zanotował 7,3 mld dol. z obrotów aukcyjnych i transakcji prywatnych. Jest to najwyższy wynik w całej historii tej liczącej 277 lat firmy. Tam, gdzie sztuka jest bardziej modna niż w Polsce, na licytacjach pojawiają się również nowe kategorie – NFT czy streetwear (m.in. kolekcja ubrań Louiss Vuitton x Supreme). NFT, czyli non-fungible token („niezmienialny” token) oznacza, że zakup jednostki danych jest unikatowy i może nadawać się do stworzenia wirtualnej kolekcji. Jego kopiowanie jest niemożliwe ze względu na specyfikę samego NFT. Cena najdroższego dzieła istniejącego tylko w formie wirtualnej wyniosła aż 91,8 mln dol.
W Polsce być może jeszcze trochę poczekamy na te nowości. Na razie coraz bardziej uwidacznia się u nas dysonans między cenami dzieł sztuki współczesnej a tzw. sztuki dawnej – w niesamowitym tempie wzrasta wartość prac artystów współczesnych. Jak podaje DESA, w 2021 r. obroty w segmencie sztuki współczesnej wzrosły o 68 proc. w porównaniu do zeszłego roku, a sztuka dawna odnotowała wzrost zaledwie o 6,7 proc.