Gra toczy się jednak na światowym forum dyplomatycznym, na którym zaktywizowała się dyplomacja Arabii Saudyjskiej. Widać pewne zmiany światowego układ sił w podejściu do rozwiązania konfliktu. Na początku sierpnia w Dżuddzie nasz nowy energetyczny sojusznik, czyli Arabia Saudyjska zorganizowała szczyt na temat Ukrainy. Wzięli w nim udział przedstawiciele 40 państw – wśród nich Stanów Zjednoczonych, państw Zachodu, również Polski, ale – co ciekawe – również Chin i innych wpływowych krajów pozaeuropejskich, takich jak Indie, Brazylia i Turcja, których postawa ma znaczący wpływ na finanse Rosji, umożliwiając jej prowadzanie wojny.
Czy to już przełom?
Tak różnorodne grono państw rozmawiających o wojnie na Ukrainie jest swego rodzaju przełomem, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że rosyjski prezydent nie dostał na szczyt zaproszenia, mimo że Arabię Saudyjską łączy z Rosją wiele interesów, m.in. w obszarze energetycznym (w formacie OPEC+ wspólnie dyktują np. światowe ceny ropy).
Pewną zmianą sytuacji jest także to, że wśród różnorodnego grona krajów o tak odmiennych interesach i podejściu do agresji Rosji na Ukrainę omawiano 10-punktowy ukraiński plan pokojowy prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego. Przewiduje on ukaranie osób odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne, wycofanie wszystkich rosyjskich wojsk z terytorium Ukrainy (w granicach sprzed 2014 r.), czyli sprzed zajęcia Krymu, i przywrócenie integralności terytorialnej kraju.
To podejście wspierane było dotychczas głównie przez kraje zachodnie i ich sojuszników. Zgoda na dyskusję na ten temat w takim gronie, jakie spotkało się w Arabii Saudyjskiej, można uznać za pewien przełom w światowym podejściu do Ukrainy i zwiastun tego, że świat chce zakończenia wojny (pytanie oczywiście o formę pokoju). W Arabii Saudyjskiej omawiany był także chiński plan pokojowy, który sprowadza się jednak przede wszystkim do zamrożenia konfliktu.
Chiny ewoluują
Spotkanie nie zakończyło się jakimiś konkretnymi ustalaniami, ale nie taki był jego cel. Ustalono jednak, że każdy traktat pokojowy kończący wojnę Rosji z Ukrainą musi opierać się na poszanowaniu integralności terytorialnej Ukrainy i Karty Narodów Zjednoczonych.
– Chiny nie sprzeciwiły się, ponieważ nigdy nie sprzeciwiały się poszanowaniu integralności terytorialnej Ukrainy – mówił po obradach Igor Żółkiew, wiceszef gabinetu prezydenta Ukrainy (Chiny nie uznały aneksji Krymu przez Rosję). Zapowiedziano kolejną turę rozmów w tej formule.
Pewnym przełomem i dla niektórych zaskoczeniem był sam udział Chin w spotkaniu. Wskazuje się na dobre relacje tego kraju z gospodarzem, czyli Arabią Saudyjską, których niedawnym efektem było doprowadzanie przez Chiny do nawiązania relacji tego kraju z Iranem, co diametralnie zmieniło układ sił na Bliskim Wschodzie. Szczyt pokazał, że mimo wielu wspólnych interesów na świecie, istnieją rozbieżności między Pekinem a Moskwą w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie, a stosunki między tymi krajami w rzeczywistości nie są „partnerstwem bez ograniczeń”, jak życzyłby sobie tego Kreml. Rosja ponownie odrzuciła nawet chiński „plan pokojowy” prezentowany w Arabii Saudyjskiej. Analitycy Instytutu Badań nad Wojną wskazali w swoim raporcie, że podczas szczytu przedstawiciele Chin starali się pokazać, że nie są Rosją i możliwe jest podjęcie z nimi konstruktywnego dialogu. Chińczycy zadeklarowali gotowość udziału w kolejnym spotkaniu w podobnym formacie, które prawdopodobnie również odbędzie się bez zaproszenia dla przedstawiciela Rosji.
Rosja jest oburzona
– Od dawna mówimy, że Chiny mają do odegrania produktywną rolę w zakończeniu wojny, o ile byłyby skłonne odgrywać tę rolę w sposób szanujący integralność terytorialną i suwerenność Ukrainy – podkreślił nieoczekiwanie po saudyjskim spotkaniu rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu Matthew Miller.
Miller, pytany o udział wysłannika Pekinu Li w rozmowach stwierdził, że nie będzie wypowiadać się o intencjach stojących za tym ruchem, lecz dodał, że jego obecność była „produktywna”. Zaznaczył, że znamienne było to, iż Rosja sprzeciwiała się spotkaniu i dodał, że nie przejawia ona chęci do zaangażowania się w negocjacje.
Szczyt wywołał w samej Rosji oburzenie – władze określiły go jako wydarzenie „bez wartości”, ale stwierdziły, że śledzą jego rezultaty.
Zdaniem wielu komentatorów spotkanie w Arabii Saudyjskiej może wskazywać na pogłębianie się izolacji Rosji w świecie. Dotychczas świat pozaeuropejski i kraje takie jak Chiny, Indie, Turcja czy Brazylia pozostawały wstrzemięźliwe wobec izolacji Rosji i korzystały gospodarczo z oferty izolowanego na Zachodzie Putina. Pozwalało to utrzymywać rosyjską gospodarkę przy życiu. Bardzo możliwe, że wkrótce się to zmieni.
Nowy afrykański front
Rosja – czując, że może się tym temacie coś zmienić – przesuwa konflikt na front afrykański. Pod koniec lipca w położonym w zachodniej Afryce Nigrze doszło do wojskowego zamachu stanu. Zbuntowani oficerowie aresztowali prezydenta Mohameda Bazouma. Kraj ten dotychczas pozostawał w bliskich relacjach z Francją i był sojusznikiem Zachodu w walce z ekspansją islamu. W sprawę szybko wmieszała się także Moskwa, a Jewgienij Prigożyn kilka tygodni przed swoją śmiercią zaproponował puczystom usługi najemników z Grupy Wagnera. Przewrót w Nigrze podzielił też region na kraje domagające się ustąpienia junty pod groźbą interwencji wojskowej (zdecydowana większość) i kraje, gdzie silne wpływy ma Grupa Wagnera. Burkina Faso, Mali i Gwinea zapowiedziały, że w razie interwencji staną po stronie junty.
Rosja, z różnym skutkiem, próbuje jednak pozyskiwać dla swoich interesów kraje afrykańskie. Pod koniec lipca w Petersburgu odbył się szczyt Rosja-Afryka, ale spośród 54 krajów afrykańskich tylko 17 wysłało na szczyt delegacje z głowami państw, a kolejne 10 wysłało premierów. Pięć krajów w ogóle odmówiło udziału w szczycie. Tym, które się pojawiły, rosyjski prezydent obiecał darmowe zboże.
Dyplomacja rządzi się swoimi prawami i nie przynosi widocznych szybkich efektów. Widać jednak pewne przesunięcie się nastrojów w kierunku dyplomatycznej izolacji Rosji także w świecie pozaeuropejskim i zwiększenie światowej presji na zakończenie konfliktu. Widoczne w wielu krajach są nastroje zmęczenia konfliktem. Problem w tym, że obecne jego wygaszanie oznaczałoby tak naprawdę zwycięstwo Rosji.