Porozumienie pomiędzy Deutsche Bahn a niemieckimi maszynistami zakłada wprowadzenie 35-godzinnego tygodnia pracy do 2029 roku. Lider GDL, Claus Weselsky, uważa, że „da to przykład innym związkom w kraju”. W zależności od branży, reakcje są mieszane.
BMW: Ogólne skrócenie czasu pracy to zły pomysł
Grupa BMW zatrudnia około 155 tys. pracowników w ponad 30 zakładach produkcyjnych na całym świecie. Filozofia firmy opiera się na kulturze szacunku i równych szans. Uelastycznienie godzin pracy jest problemem od lat.
– Nie chodzi tu o dogmatyczne, szablonowe rozwiązania, ale o indywidualnie dostosowane godziny pracy – wyjaśniają przedstawiciele spółki. – Należy jednak pamiętać, że Niemcy już od dziesięcioleci są jednym z krajów o najkrótszym czasie pracy. Dalsze redukcje mogłyby mieć zatem drastyczny wpływa na konkurencyjność Niemiec na rynku. To zły pomysł, biorąc również pod uwagę niedobór wykwalifikowanych pracowników w naszym kraju.
– Nie należy skupiać się na tym, jak pracować mniej, lecz na tym, jak pracować inteligentniej i wydajniej. Celem powinno być utrzymanie pozycji Niemiec jako najlepszej lokalizacji dla biznesu i zachęcanie jak największej liczby osób do podjęcia w tym kraju pracy – dodają.
Metro AG: Zrównoważenie wymagań zawodowych i prywatnych
Niemiecki koncern handlowy Metro AG, zatrudniający ponad 10 tys. pracowników w całych Niemczech, ma podobne podejście. Firma wspiera elastyczne modele czasu pracy, takie jak przepisy dotyczące zatrudnienia w niepełnym wymiarze godzin i pracy mobilnej. Natomiast, jak mówią przedstawiciele spółki, temat 35-godzinnego tygodnia pracy na ten moment zupełnie ich nie interesuje.
Niemiecki Związek Szpitali: Wykorzystanie wszystkiego, co daje ustawa o czasie pracy
Zapytany o 35-godzinny tydzień pracy Niemiecki Związek Szpitali odpowiada, że szpitale nie uznają takiego podziału w obszarach leczenia. Opieka nad pacjentem musi być zagwarantowana 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Wymaga to więc bardzo elastycznych modeli czasu pracy. Ogólna redukcja tygodniowego czasu pracy jest problematyczna w świetle wyzwań demograficznych. Zwłaszcza, że w najbliższych latach pokolenie wyżu demograficznego przejdzie na emeryturę.
– Pomimo naszych wysiłków, nie będziemy w stanie załatać tej „dziury”, która powstanie po przejściu tylu pracowników na emeryturę. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, że zapotrzebowanie na opiekę zdrowotną i pielęgniarską stale rośnie – mówi Gerald Gaß, przewodniczący Niemieckiego Związku Szpitali.
Dlatego też Związek wzywa do odbiurokratyzowania szpitali, by tym samym odciążyć wykwalifikowany personel. To znacznie zwiększyłoby możliwości skracania czasu pracy.
Thyssenkrupp: 35 godzin pracy w tygodniu to dla nas norma
W przemyśle stalowym i metalurgicznym na zachodzie Niemiec 35-godzinny tydzień pracy jest praktyką od lat 90., w tym także w firmie Thyssenkrupp, mającej swą siedzibę w Nadrenii Północnej-Westfalii. Od pewnego czasu taki wymiar pracy wprowadzany jest również na wschodzie kraju. Dzisiaj praktycznie wszyscy pracownicy niemieckich oddziałów tej firmy pracują po 35 godzin w tygodniu.
Nieco inny model ma zamiar wprowadzić fabryka Gillette w Berlinie. Od tego lata firma zagwarantuje pracownikom m.in. trzy dni wolnego w tygodniu z zachowaniem tej samej liczby godzin pracy.
Niemieckie MŚP: Potrzebujemy poczucia rywalizacji
Federalne Stowarzyszenie Małych i Średnich Przedsiębiorstw (BVMW) stanowi obiektywną i ponadpartyjną reprezentację interesów niemieckiego sektora MŚP. Stowarzyszenie raczej pozytywnie zapatruje się na taki elastyczny model czasu pracy, który równoważyłby wymagania firmy i potrzeby pracowników.
Natomiast, jak zauważa prezes BVMW Christoph Ahlhaus, Niemcy pozostają daleko w tyle, jeśli chodzi o rozwój w Europie. – Zamiast debatować nad 4-dniowym bądź 35-godzinnym tygodniem pracy, powinniśmy raczej skupić się na wydajności naszych firm i odnowieniu poczucia rywalizacji – dodaje.
Skrócenie czasu pracy – co na to eksperci?
35-godzinny tydzień pracy z możliwością nadgodzin jest dla ekonomistów, takich jak Hagen Lesch z Niemieckiego Instytutu Ekonomicznego w Kolonii, zgodny z duchem czasu. Kluczem jest, jak sam to określa, praca „zorientowana na fazy życia”. – Są takie fazy życia, kiedy ludzie wychowują dzieci, więc potrzebują spędzać więcej czasu w domu. Są też takie, gdy spłacają kredyt na mieszkanie, dlatego muszą pracować więcej – mówi Lesch.
Taki model pracy nie jest jeszcze powszechny w sektorze usług. Ogólnie rzecz biorąc, zarobki w wielu obszarach sektora usług nie są tak wysokie jak w przemyśle, dlatego też mniej godzin pracy w tygodniu nie byłoby opłacalne. – Po latach inflacji związki zawodowe skupiają się bardziej na podwyższeniu płac pracownikom, którzy ponieśli ogromne straty, niż na skróceniu im czasu pracy – tłumaczy Lesch.
Uważa on, że debata na temat zmniejszenia liczby godzin pracy byłaby bezsensowna. Po pierwsze, taki ruch byłby sprzeczny z ideą indywidualnego organizowania czasu pracy w każdej firmie. Po drugie, mógłby zaostrzyć problem niedoboru wykwalifikowanych pracowników. – Jeśli społeczeństwo chce pracować mniej, będzie mniej generować, ponieważ nie mamy nieograniczonej liczby osób, które mogłyby wypełnić luki powstałe w wyniku utraconych godzin pracy – mówi ekonomista.
Niektóre badania wykazują pozytywne wyniki
Dwa kraje, Wielka Brytania i Islandia, przetestowały już 4-dniowy tydzień pracy. Pracownicy otrzymali wówczas takie samo wynagrodzenie, jakie otrzymaliby po przepracowaniu 5 dni. Badania udowodniły, że taki skrócony tydzień pracy może mieć pozytywny wpływ zarówno na firmę, jak i jej pracowników. A to wszystko za sprawą m.in. zmniejszonego ryzyka wypalenia zawodowego, rzadziej występujących problemów zdrowotnych i, przede wszystkim, znacznie zwiększonej wydajności w pracy.
Źródło: ZDFheute