Poparcie dla rezolucji, by uznać Rosję za państwo sponsorujące terroryzm było w Parlamencie Europejskim ogromne – 494 głosy za (70 proc. poparcia). I chociaż to tylko deklaracja, bo rezolucja nie ma charakteru prawnie wiążącego, to jednak można ją postrzegać jako kolejny krok w unijnej strategii przeciwko inwazji na Ukrainę.
Zdaniem komentatorów Parlament Europejski przygotowuje grunt dla państw członkowskich, które dążą do jeszcze większego „osaczenia” Putina. Do tej pory UE zatwierdziła łącznie osiem pakietów sankcji. Oczywiście nie obyło się bez kontrowersji, część sankcji musiała zostać zmodyfikowana (a nawet złagodzona), aby osiągnąć wymaganą jednomyślność. Jak dotąd największy opór stawiają Węgry, które już zapowiedziały, że są przeciwne kolejnym obostrzeniom wobec Kremla.
Czemu służy uchwała PE?
Zasadniczo rezolucja Parlamentu Europejskiego jest niczym innym jak sygnałem politycznym, ponieważ sama w sobie nie wywołuje skutków prawnych. Chodzi raczej o przygotowanie gruntu pod konfiskatę rosyjskich aktywów, które w Europie były dotychczas jedynie zamrożone. Ponadto ma służyć postawieniu Władimira Putina przed trybunałem międzynarodowym po zakończeniu wojny, a także stopniowemu zamrożeniu stosunków dyplomatycznych z Rosją.
„Konfiskata rosyjskich aktywów pomogłaby w odbudowie Ukrainy” – mówi inicjator rezolucji, poseł Charlie Weimers ze szwedzkiej prawicowo-populistycznej partii Szwedzcy Demokraci. „Dopóki Rosja nie wycofa się z Ukrainy, żaden prawdziwy pokój nie będzie możliwy. (…) Rosja musi zrozumieć, że nie tylko jednostki są odpowiedzialne za zbrodnie wojenne, ale także państwo rosyjskie musi ponieść odpowiedzialność za zniszczenia i umyślny terror na Ukrainie” – dodaje Weimers.
Rezolucja jest pierwszym krokiem do osiągnięcia tego celu. Ogłoszenie kraju jako sponsora terroryzmu to zdarzenie bezprecedensowe. Co prawda w ramach Wspólnoty funkcjonuje unijna lista terrorystów, jednak umieszczane są na niej osoby i organizacje, a nie poszczególne kraje. Inicjatorzy rezolucji są jednak zdania, że uznanie Rosji za państwo sponsorujące terroryzm stwarza podstawy dla otwarcia nowej instancji. Mowa tutaj o liście krajów – na wzór amerykański – która umożliwiłaby uruchomienie szeregu znaczących środków ograniczających przeciwko wpisanym na nią państwom. Obecnie USA uznają za państwa sponsorujące terroryzm cztery kraje: Kubę, Iran, Koreę Północną i Syrię. Umieszczenie na liście skutkuje nałożeniem sankcji, m.in. zablokowaniem amerykańskiej pomocy zagranicznej i eksportu uzbrojenia, kontrolą wywozu produktów podwójnego zastosowania i restrykcjami finansowymi, a także zerwaniem stosunków dyplomatycznych.
Pojawiają się jednak głosy krytyczne wobec pomysłu stworzenia unijnej listy krajów sponsorujących terroryzm. Komentatorzy podkreślają, że to Rada, a nie Parlament jest odpowiedzialna za nakładanie sankcji. Ich zdaniem znaczenie takich list w praktyce jest znikome. Pojawia się również kwestia uzyskania konsensusu całej dwudziestki siódemki w sprawie wpisania jakiegoś kraju na listę. Zamiast mnożyć byty, należy skupić się nad kolejnym pakietem sankcji – dodają oponenci.
Co jeszcze Unia może zrobić?
Niewiele więcej niż kontynuować nakładanie sankcji. Parlament Europejski apeluje, aby ograniczyć stosunki dyplomatyczne z Rosją do minimum, a także, aby zamknąć i zakazać funkcjonowania rosyjskich instytucji, bo te zazwyczaj rozpowszechniają rosyjską propagandę.
Rosyjska inwazja na Ukrainę trwa już dziewięć miesięcy. W tym czasie NATO wielokrotnie przypominało zachodnim partnerom, że we wspieraniu Kijowa nie ma miejsca na zmęczenie i wyczerpanie. W przypadku UE pole manewru jest jednak coraz węższe, bo unijne kraje nie mają odwagi, a przez to nie osiągają zgody w sprawie rosyjskiego gazu. Zależność energetyczna od Rosji jest nadal bardzo duża i choć maleje, to dopóki istnieje nie jest możliwe prawdziwe „dociśnięcie” Putina.