Weźmy jako przykład wciąż panującą euforię środowiska, któremu udało się odsunąć od władzy rządzącą od ośmiu lat ekipę. Pomimo dosyć poważnych problemów natury prawnej, niepewnej przyszłości zarówno w stosunkach wewnętrznych jak i dotyczącej tego, co dzieje się za naszymi granicami, entuzjazm wręcz bije z twarzy przedstawicieli obecnej koalicji. Wartością dodaną, która stymuluje jeszcze bardziej te uczucia, są z pewnością wyniki sondażowe, do tego stopnia pobudzające, że w obliczu zagrożeni,a jakim jest prawna dla jednych, a bezprawna dla drugich, obstrukcja ustrojowa w wykonaniu prezydenta czy Trybunału Konstytucyjnego, Donald Tusk nie widzi problemu w „autoskróceniu” kadencji Sejmu i nowych wyborach, licząc na lepszy wynik od tego, który jego partia uzyskała w wyborach październikowych.
Mało tego. Są osoby jeszcze bardziej rozpływające się w błogości, jaką przyniósł im los. Jak donosi „Rzeczpospolita”, jedna pani poseł z ugrupowania kierowanego przez obecnie odbywającego rotację marszałka Sejmu wyszła z pomysłem, który zresztą nie jest nowy, aby ustanowić idy październikowe specjalnym świętem, upamiętniającym zwycięskie wybory. Nawet mi szczęka opadła, a jestem przyzwyczajony do rozmachu twórczości polityków, o czym też niejednokrotnie pisałem. Wprawdzie w założeniu święto nie miałoby charakteru dnia wolnego od pracy, ale byłoby hucznie obchodzone. A to znowu wzbudza pewien rodzaj pesymizmu. Czyż historia nie pokazuje, że świętowanie politycznych zwycięstw zwykle oznaczało schyłek republik oddawanych na pastwę rewolucyjnych reżymów o totalitarnym charakterze?
Jednak gdy mój pesymizm wobec ogólnie panującej euforii, bo wszak nie tylko udzielającej się klasie politycznej, zaczął mnie trochę dziwić i skłaniać do refleksji w tym samym przedmiocie, nad którym rozmyślał niegdyś Marks, czyli społecznego wyobcowania jednostki, do mojej świadomości dotarło, że równie pesymistycznie na temat otaczającej nas rzeczywistości wypowiadają się koledzy – publicyści m.in. na łamach FPG24.pl. I nie wynika to z faktu, że w świecie brak jest wielu wspaniałych rzeczy. Raczej z przeświadczenia, wspartego empirycznie niezliczoną ilością przypadków, że każdy przejaw innowacyjnego działania człowieka, w który wmiesza się politycznie sterowane państwo, przeważnie kończy się źle, a niemal zawsze zmierza do wykorzystania ludzkiego dzieła przeciw wolności człowieka.
A przecież innowacji nie brakuje. Są dni, kiedy jesteśmy bombardowani informacjami o tryumfie intelektu człowieka nad prawami natury. Przykładowo we wtorek z samego rana dowiedziałem się, że naukowcom udało się pozyskać substancję potrafiącą się modelować, a nawet zmieniać stan skupienia. Już teraz trwają badania nad jej nanotechnologicznym zastosowaniem. Na widnokręgu znajduje się medyczne zastosowanie tej technologii w celu tworzenia robotów zdolnych dokonać skomplikowanych zabiegów, a nawet operacji wewnątrz ciała człowieka możliwe, że na poziomie komórkowym.
Ta informacja pozostała jednak w cieniu innej, która tego samego dnia obiegła świat, znajdując się na czołówkach niemal każdej agencji prasowej. Miliarder Elon Musk, który niedawno gościł na terenie naszego kraju, poinformował, że udało się jednej z jego firm – Neuralink przeprowadzić pierwszą w historii operację wszczepienia mikrochipu do mózgu, czym rozpoczął się zapowiadany już jakiś czas temu proces testów klinicznych tego typu technologii cybernetycznej na ludziach.
Temat sam w sobie jest dosyć kontrowersyjny z punktu widzenia filozofii. Wszak człowiek w celu dążenia do doskonałości, a nawet nieśmiertelności, krok po kroku pokonuje jedną z dróg w tym kierunku, co do niedawna było tylko wizją kinematografii i myślicieli takich jak Juwal Noach Harari – staje się cyborgiem. Jednak pomijając roztrząsanie dylematów aksjologicznych, sam zabieg z punktu widzenia medycy, a sam Musk wskazuje choćby na zastosowanie badawcze w zakresie poznania mózgu, czy kognitywistyki (Musk mówi nawet o możliwości telepatii), a także lecznicze w postaci usunięcia niektórych ubytków dotychczas bezskutecznie leczonych, z pewnością dla człowieka jest pozytywnym doświadczeniem i krokiem naprzód. Gdzie tu więc pesymizm?
Dokładnie w tym samym miejscu, w którym widział go Friedrich August von Hayek, pisząc, znaną chyba każdemu liberałowi pracę pt. „Droga do zniewolenia”. Wśród wielu spostrzeżeń tamże zawartych Autor zawarł tezę, że zawsze dążące do totalitaryzmu państwo, korzystając z możliwości rozszerzania imperium swojej władzy, usiłuje objąć permanentną kontrolą i sterowaniem każdy etap produkcji, dotrzeć do każdego stanowiska pracy. Autor powątpiewa w taką możliwość, wskazując, z uwagi na niemal nieskończoną ilość interakcji międzyludzkich, z jakich składa się gospodarka. Problem w tym, że Hayek wydał tę książkę w 1944 r.
Dziś sytuacja się zmieniła, a państwa lub organizacje międzynarodowe aspirujące do miana państwa, jak choćby Unia Europejska, mające na sztandarach wolność [sic!], równość i demokrację, pragną wszystko wiedzieć o swoich obywatelach i wszystko kontrolować. Nie tak dawno wolność zwyciężyła jedną, małą bitwę o gotówkę, gdy rząd poprzedniej ekipy usiłował przy okazji Polskiego Ładu po raz kolejny zmniejszyć limit transakcji tradycyjnych, by objąć swoją kontrolą większość transakcji przymusowo realizowanych elektronicznie. Teraz z kolei UE, w imię walki z „praniem brudnych pieniędzy” (jakby pieniądze, takie jak KPO, wzięte u lichwiarzy były czyste…), chce wprowadzić limit płatności gotówkowych na poziomie 10 tys. euro. I wprowadzi, bo jest już porozumienie państw członkowskich, co wyraźnie wskazuje, że każda władza państwowa (rodzima czy obca) w pewnych sprawach myśli podobnie.
I choć pieniądz elektroniczny sam w sobie jest wynalazkiem wspaniałym, prorozwojowym, ułatwiającym życie, wygodnym, bardzo bezpiecznym i jak się okazuje – popularnym, to odkąd położyły na nim swe łapy państwa, jest też instrumentem inwigilacji, sterowania, inflacji oraz zniewolenia.
Dziś chyba jedyne, czego państwo nie kontroluje, to ludzkie myśli. Ja, będąc pesymistą, już widzę, jak państwo kładzie swoje łapy na „telepatycznej” technologii pana Muska i będzie karać za każdą „myślozbrodnię”.
Jacek Janas
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie