Pochodzi z Płocka. Na wyróżnienie, jakim było sędziowanie finału mistrzostw świata, pracował przez dwie dekady. Kurs sędziowski wraz z młodszym bratem Tomaszem przeszedł już w 2002 roku, jako 21-latek. Nie od razu jednak postawił na ten fach i jeszcze przez kilka sezonów łączył gwizdanie z kopaniem. Jako piłkarz zapowiadał się obiecująco. W barwach Wisły Płock wywalczył czwarte miejsce w mistrzostwach Polski juniorów starszych. Próbując rozwinąć piłkarskie umiejętności, wyjechał do Niemczech, jednak już po roku wrócił. W tamtym czasie w jednym z meczów Adam Lyczmański, obecny ekspert sędziowski w Lidze+ Extra, pokazał mu dwie żółte kartki, w efekcie czego wyrzucił go z boiska. Marciniak, jak miał w zwyczaju, zaczął pyskować, a w odpowiedzi usłyszał, że skoro jest taki mądry, niech sam weźmie gwizdek i zacznie sędziować. Więc zaczął.
Swój pierwszy mecz w ekstraklasie poprowadził 18 kwietnia 2009 roku, jako 28-latek. Było to spotkanie GKS Bełchatów – Odra Wodzisław. Od tamtej pory sędziował ponad 350 spotkań w polskiej najwyższej klasie rozgrywkowej. W 2016 roku był głównym arbitrem finału Pucharu Polski Lech – Legia, a rok później poprowadził spotkanie o Superpuchar pomiędzy Legią i Arką.
Jako sędzia międzynarodowy Marciniak zadebiutował w 2011 roku, prowadząc mecz Francja – Białoruś podczas Mistrzostw Europy U-17. Później jego kariera poszybowała w górę. Uzyskał tytułu sędziego klasy UEFA Elite, w której znajduje się zaledwie 27 najlepszych sędziów w Europie, i w 2016 roku został wpisany na listę arbitrów mających prowadzić mecze EURO we Francji. Dwa lata później znalazł się w gronie sędziów gwiżdżących na mundialu w Rosji. Kolejny milowy krok w karierze Marciniaka to oczywiście dzień 15 grudnia 2022 roku, kiedy otrzymał nominację do roli sędziego finału mistrzostw świata w Katarze. Messi kontra Mbappe – który sędzia nie chciałby prowadzić takiego spotkania?
Mija już kolejny dzień od zakończenia mundialu, a Szymon Marciniak wciąż zbiera pochwały za swój „występ” i nie może opędzić się od komplementów. Niemiecki „Kicker” przyznał mu notę 1, co oznacza tam „klasę światową”. „Był zdeterminowany, stoicko spokojny i niewzruszony w swoich decyzjach” – piszą Niemcy. VAR? Po co VAR, skoro Marciniak widział wszystko i reagował doskonale. Szef sędziów, słynny Włoch Pierluigi Collina, określił decyzje Polaka jako „nieprawdopodobnie trafne i dobre”, wskazując, że „był silniejszy od technologii”. Z kolei były angielski sędzia Howard Webb (arbiter finału mundialu w 2010 roku, w którym Hiszpania wygrała z Holandią; ten sam, którego połowa Polaków chciała „udusić” po meczu z Austrią na EURO 2008) nazwał gwizdanie Marciniaka „najlepszym sędziowskim występem w historii mistrzostw świata”.
I tylko przegrani Francuzi, szukając kozła ofiarnego swojej finałowej porażki, wskazują na polskiego arbitra. „L’Équipe” wystawiła Marciniakowi notę… 2 (w skali 1-10, gdzie jedynka jest notą „tragiczną”). Zarzuty? Wątpliwy karny na Di Marii, niepokazana czerwona kartka dla Romero i niesłusznie uznany gol Messiego w dogrywce… Argumenty te natychmiast zostały obalone przez wielu piłkarskich ekspertów ze wszystkich stron świata, ale Francuzi i tak wiedzą swoje. Cóż, najlepszym podsumowaniem ich „zawziętości” niech będzie ten komentarz: „Zamiast szukać dziury w całym i krytykować polskiego sędziego, niech lepiej zaczną trenować strzały z rzutów karnych”.
A Marciniakowi po sukcesie w finale mundialu wypada teraz życzyć równie udanych występów najpierw w finale Ligi Mistrzów, a potem w finale mistrzostw Europy. Trzymamy kciuki, bo z całą pewnością wierzymy, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.