fbpx
piątek, 26 lipca, 2024
Strona głównaFelietonMilei w Davos: niech żyje wolność!

Milei w Davos: niech żyje wolność!

„Niech żyje wolność!” – tymi słowami zakończył swoje wystąpienie na Forum Ekonomicznym w Davos Javier Milei, od niedawna prezydent Argentyny. Na sali rozległy się oklaski, trudno jednak na nagraniu rozeznać, czy były szczere i jak wiele osób biło brawo. Nie wiem także, czy na widowni znajdował się Andrzej Duda.

Część osób, które uznawały Mileiego za wielką nadzieję, obruszyło się na wieść, że jedzie na forum organizowane przez Klausa Schwaba. Milei zgłaszał bowiem podobno wcześniej swoją wielką rezerwę wobec tego wydarzenia, choć faktycznie bywał w Davos od lat. Pretensje, jak sądzę, były jednak niesłuszne. Warto pojechać czasem nawet w najgorsze miejsce, żeby obecnym tam ludziom wygarnąć parę słów prawdy.

Forum Ekonomiczne w Davos jest często uznawane za imprezę, gdzie tworzona jest teoretyczna podbudowa spisku, mającego spętać naszą wolność, a pozostawić ją elitom. Jest w tym mnóstwo przesady, ale czy to stwierdzenie jest całkowicie chybione? Publiczne i doskonale znane wypowiedzi Klausa Schwaba, założyciela imprezy, nie pozostawiają przecież wątpliwości co do jego intencji i poglądów. Podobny walor mają wypowiedzi wielu najbardziej celebrowanych bywalców Davos. Tego typu spotkania mają zaś zawsze podobną funkcję: pozwalają nie tylko na nieoficjalną wymianę poglądów, ale także na przenikanie się idei, wzajemne ich napędzanie lub wzmacnianie, zawieranie nieformalnych sojuszy. I w tym sensie nieco spiskowa diagnoza na temat Davos jest prawdziwa. Zwłaszcza że nietrudno wyłowić generalne przesłanie, które się z tego wydarzenia regularnie wyłania. Nie jest to bynajmniej przesłanie wolności. To przesłanie mówiące, że elity są od ustawiania innym świata. To one „widzą więcej” i więcej rozumieją, a ponieważ ludzie są zbyt ciemni, nie można im pozostawić swobody w podejmowaniu decyzji. To decydenci, żyjący w swoich wieżach z kości słoniowej, mają prawo pokierować maluczkimi. Dla ich dobra, rzecz jasna. Nie przypomina to państwu czegoś?

Milei trochę chyba ten dobry nastrój elity rozbił, a też nie bez powodu lewicowy portal Politico wymienił go na pierwszym miejscu „parszywej dwunastki” uczestników imprezy (na ostatnim miejscu znalazł się Andrzej Duda, choć z całkiem innych przyczyn). Co prawda w swoim wystąpieniu unikał nazywania po imieniu tego, co w nim potępił – nie padło tam na przykład określenie „polityka klimatyczna” – nie trzeba jednak być nadmiernie przenikliwym, żeby dostrzec, że było uderzeniem także w nią.

Milei w ciągu około 20 minut wygłosił wielką apologię liberalizmu, a właściwie – libertarianizmu. Najpierw zarysował ekonomiczną historię świata, posługując się danymi o PKB. Wskazał, że od roku zero do około roku 1800 światowe PKB per capita pozostawało właściwie na niezmienionym poziomie, z wyłączeniem krótkiego okresu w końcówce XV w., związanego z wielkimi odkryciami geograficznymi. Od 1800 r. w kolejnych przedziałach czasu wzrost PKB per capita się rozpędzał, żeby w latach 2000–2023 osiągnąć średnio aż 3 proc. Milei przypomniał, że w 1800 r. 95 proc. populacji świata żyło w skrajnym ubóstwie, podczas gdy przed pandemią, w roku 2020, było to tylko 5 proc. Prezydent Argentyny wskazał, że jest to niepodważalny dowód na sukces kapitalizmu. Z kolei jego własny kraj jest dowodem na to, że jeśli kapitalizm zastąpi się kolektywizmem – tego pojęcia Milei używa na opisanie różnych systemów opresji państwa – można być bardzo bogatym i mieć wielkie zasoby, a mimo to skończy się w biedzie.

Kolektywizm – wywodził Milei – zawsze stosuje opresję, ponieważ musi się posługiwać w imieniu państwa cudzymi pieniędzmi. Pieniądze zaś niezmiennie zabierane są przymusem. Na tym przecież opiera się zbieranie podatków. Im natomiast wyższe są podatki, tym większy siłą rzeczy jest przymus.

Kolejna bardzo ważna rzecz, o której mówił Milei, to pojęcie rzekomych „usterek rynku”, które kolektywiści chcą naprawiać za pomocą państwa. „Rynek nie ma usterek!” – twardo zadeklarował prezydent Argentyny. To stwierdzenie może wzburzyć nawet wielu wolnorynkowców. Jednak argumentacja Mileiego jest spójna. Tłumaczył on: „Rynek to mechanizm społecznej współpracy, w ramach którego następuje dobrowolna wymiana praw własności. Bazując na tej definicji, mówienie o usterkach rynku jest oksymoronem. Takie usterki nie istnieją. Jeżeli transakcje są dobrowolne, o usterkach rynku możemy mówić jedynie w kontekście przymusu, a do stosowania powszechnego przymusu zdolne jest tylko państwo, które posiada monopol jego stosowania. Dlatego jeśli ktoś uznaje, że zaistniała jakaś usterka rynku, sugerowałbym, aby sprawdził, czy przypadkiem nie ma miejsca interwencja państwa. A jeśli stwierdzi, że nie, to niech sprawdzi jeszcze raz, bo najwyraźniej popełnia błąd”.

Milei uczulił słuchaczy, aby nie pojmowali socjalizmu według jego wąskiej definicji ekonomicznej, tylko jako uspołecznienia własności środków produkcji, bo w ten sposób umykają im jego współczesne formy, niszczące system dobrobytu – kapitalizm. Wskazał tu między innymi nienaturalny konflikt pomiędzy mężczyznami i kobietami, który jest podstawą do antyrynkowej interwencji państwa rzekomo w obronie „praw kobiet”. „Inny konflikt, o jakim mówią socjaliści – kontynuował Milei – to ten człowieka z naturą. Tu mamy twierdzenie, że my, ludzie, niszczymy planetę, którą należy chronić za wszelką cenę, nawet forsując mechanizmy kontroli wzrostu naturalnego albo aborcję”.

Milei zadeklarował, że jego kraj będzie w przyszłości podążał drogą libertarianizmu. Odwołał się tutaj do definicji autorstwa prof. Alberto Benegasa Lyncha jr.: libertarianizm to nieograniczony szacunek dla kształtu życia innych, oparty na zasadach nieagresji, broniący prawa do życia, wolności i własności. Sukces w tym systemie ma się opierać wyłącznie na oferowaniu innym lepszych towarów po korzystnej cenie – na niczym więcej.

Pozostaje oczywiście zobaczyć, jakie w praktyce efekty osiągnie Milei w Argentynie i na ile jego deklaracje pokryją się z czynami. Z pewnością ze swoim wystąpieniem nie wpisał się jednak w tegoroczny temat: protekcjonalne „odbudowywanie zaufania” (o tym mówiła w swoim przemówieniu Ursula von der Leyen). Ja zaś mogłem tylko z westchnieniem zazdrości porównać sobie słowa prezydenta Argentyny z wystąpieniami byłego polskiego premiera, który w ostatnim swoim przemówieniu – jednodniowym exposé w Sejmie – za najwybitniejszego polskiego ekonomistę uznał Michała Kaleckiego, wielbiciela Johna Maynarda Keynesa, wiceprzewodniczącego Rady Ekonomicznej przy KC PZPR za czasów Gomułki.

Łukasz Warzecha

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Genius loci

Poprzednio byłem w Budapeszcie w marcu 2020 r. Już nadciągały czarne pandemiczne chmury, ale wciąż jeszcze wydawało się, że to będzie kolejna burza w szklance wody. Jak się stało – wiadomo. Wcześniej w drugiej stolicy Cesarstwa Austro-Węgierskiego bywałem wielokrotnie. Wyrobiłem sobie zatem jakiś jej własny obraz, a nawet coś więcej: trudne do dokładnego opisania i sprecyzowania wrażenie, które mamy, gdy trochę lepiej zapoznamy się z jakimś obcym miejscem.
5 MIN CZYTANIA

Znów nas okradną

Jeżeli za jakiś czas wszyscy pracujący na umowach cywilnoprawnych dostaną do ręki wynagrodzenia niższe o ponad 25 proc., to będą mogli podziękować w takim samym stopniu poprzedniej i obecnej władzy.
5 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA