Taka dyskusja – i to jeszcze z początku obecnego stulecia – przypomniała mi się, gdy przeczytałem wypowiedź pani wiceminister sprawiedliwości Marii Ejchart dla Onetu. Oto pani wiceminister, odpowiadająca w resorcie za więziennictwo, stwierdziła, że jej celem jest zmniejszenie liczby osadzonych w polskich więzieniach, ponieważ nie powinno ich być więcej niż 55 tys. Tylko wówczas – zdaniem pani wiceminister – będą mogły być spełnione kryteria bytowe więźniów, wyznaczone przez Radę Europy. Powiada poza tym pani Ejchart: „Celem kary jest umożliwienie skazanemu tego, żeby wyszedł z więzienia lepszym. I żeby przestrzegał prawa […]. Oczywiście cel zabezpieczający społeczeństwo przed groźnym przestępcą też mieści się w tym szeroko pojętym celu kary. Ale przestępców, którzy są bardzo niebezpieczni, zabójców jest mniejszość”.
Mamy tu do czynienia z postawieniem spraw na głowie, lecz – jak już pisałem – ta dyskusja toczyła się już wiele lat temu, głównie przy okazji projektowania obecnego kodeksu karnego z 1997 r., który jest dziełem prof. Andrzeja Zolla i powołanego przez niego zespołu liberalnych prawników (choć od tamtego czasu był oczywiście wielokrotnie modyfikowany). Jeśli bowiem kryterium naczelnym ma być liczba osadzonych, to znaczy, że politykę karną państwa należy dostosować do tej liczby. Mówiąc prościej: nie wolno na kary bezwzględnego pozbawienia wolności skazywać więcej niż określoną liczbę oskarżonych. Niezależnie od tego, co zrobili. Nie wiem doprawdy, w jaki sposób pani wiceminister chce to osiągnąć, nie wpływając na niezawisłość sądów, bo przecież o sposobie wykonywania kary również one orzekają, zaś o zwolnieniach warunkowych – sądy penitencjarne.
Kluczem do zrozumienia tego wykoślawionego sposobu myślenia jest to, co pani wiceminister mówi o zadaniach kary – a jest to również bardzo charakterystyczne dla liberalnych prawników. Otóż stawiają oni zawsze na pierwszym miejscu aspekt resocjalizacyjny kary, natomiast całkowicie pomijają aspekt odstraszający (prewencja ogólna) oraz przede wszystkim retrybutywny. Pani Ejchart skupia się na „naprawianiu” przestępcy – co w niektórych lżejszych przypadkach i przy braku recydywy jak najbardziej może mieć sens – uznając to za podstawowe zadanie kary. Tak jednak nie jest.
Wspomina także o aspekcie prewencyjnym w wymiarze tak zwanej prewencji szczególnej, czyli zabezpieczenia społeczeństwa przed dalszymi działaniami danej osoby. To ważne zwłaszcza w przypadku przestępców nierokujących, winnych szczególnie odrażających zbrodni, „zaprogramowanych” na przykład na zabijanie. Pani Ejchart zapomina jednak, że wśród osób niepodatnych na resocjalizację są nie tylko zabójcy, ale również choćby zawodowi złodzieje. Czyżby w ich przypadku prewencja szczególna nie była już uzasadniona?
Nie ma natomiast w rozważaniach pani wiceminister miejsca na prewencję ogólną, czyli odstraszanie. A jest to jeden z najważniejszych aspektów kary. Co się dzieje, gdy on znika, widzimy obecnie choćby w przypadku kradzieży sklepowych, które stają się zmorą handlowców. Jest to konsekwencja podniesienia granicy, od której zaczyna się przestępstwo, jeszcze przez poprzednią władzę.
Odstraszanie musi działać poprzez przykład. Potencjalny sprawca przestępstwa musi obawiać się konsekwencji, które może zobaczyć na przykładzie tych ponoszonych przez innego przestępcę. Przy założeniu łagodzenia kar tego efektu się oczywiście nie osiągnie.
Najchętniej natomiast liberalni prawnicy zapominają o retrybucji, czyli odwecie. Ta koncepcja kary u wielu osób może dzisiaj budzić oburzenie – jakie to brzydkie słowo: „odwet” – jednak jest to koncept absolutnie fundamentalny dla istnienia wymiaru sprawiedliwości w ogóle, historycznie równie stary, a może i starszy niż prewencja ogólna. Odwet dokonywany w imieniu państwa (władcy) nie jest absolutnie tym samym co prywatna zemsta. Wręcz przeciwnie: oparty na autorytecie państwa i w wersji nowożytnej orzeczony w toku postępowania sądowego, jest usystematyzowanym i uzasadnionym sposobem na przywrócenie równowagi społecznej oraz stanu sprawiedliwości (zainteresowanych szerszym ujęciem sprawy odsyłam do pism Immanuela Kanta w tej kwestii; królewiecki filozof zajmował się w tym aspekcie również kwestią kary śmierci).
Bez retrybucji rozpada się równowaga społeczna. Retrybucja służy temu, żeby pokrzywdzony – ale również inni – poczuł, że sprawiedliwość została wymierzona. Żeby został niejako uspokojony po poniesionej szkodzie. Jako że jest to retrybucja orzekana przez państwo, więc należy mieć zaufanie, że nie będzie oparta na ślepej żądzy zemsty, niebaczącej na dowody czy przesłanki działające na korzyść oskarżonego.
Wbrew temu, co można by myśleć, aspekt retrybutywny nie jest istotny jedynie w przypadku najgorszych zbrodni. Jest ważny również w przypadku czynów drobnych, nawet wówczas, gdy nie wchodzi w grę kara pozbawienia wolności. Również w przypadku drobnej kradzieży okradziony musi mieć poczucie, że sprawca został ukarany stosownie do wagi czynu i tego, jakie on stanowi obciążenie dla pokrzywdzonego. Oczywiście mamy tu do czynienia z dużym zakresem subiektywizmu, a wiele osób nigdy nie będzie usatysfakcjonowanych. Jeśli jednak państwo prowadzi politykę hurtowego uwalniania od odpowiedzialności, niszczy to dramatycznie społeczną tkankę. Z czymś takim mamy do czynienia choćby w wielu amerykańskich stanach, ze szczególnym uwzględnieniem Kalifornii, gdzie w ramach liberalnej polityki karnej granicę przestępstwa w przypadku kradzieży sklepowej podniesiono kilka lat temu do 950 dol. Jako że wykroczenia (misdemeanors) w praktyce nie są w ogóle karane – policja po prostu w większości przypadków nie przyjeżdża – złodzieje, którymi najczęściej są zresztą Murzyni, przestali się kompletnie kryć. Wchodzą do sklepu, wybierają z półki towary za 945 dol., po czym z nimi wychodzą bez płacenia. Tu mamy zapaść nie tylko retrybucji, ale też prewencji ogólnej i szczególnej. Proszę sobie teraz wyobrazić, jak taka sytuacja wpływa na osoby, chcące prowadzić tego typu działalność gospodarczą.
Dopasowywanie liczby skazanych do kryteriów Rady Europy, gdy idzie o miejsce w więzieniach, jest groźnym absurdem. Najpierw powinna istnieć polityka karna, uwzględniająca wszystkie cztery aspekty karania, a jeśli okaże się, że więzień jest w stosunku do niej za mało – należy zbudować nowe.
Łukasz Warzecha
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie