fbpx
piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonProblemy doktora Grzesiowskiego a wolność słowa w czasie pandemii

Problemy doktora Grzesiowskiego a wolność słowa w czasie pandemii

W sprawach tak kompleksowych jak pandemia ocena rzeczywistości z punktu widzenia wyłącznie nauk przyrodniczych i medycznych, z pominięciem aspektów etycznych, ekonomicznych, socjologicznych i wielu innych, jest perspektywą zbyt płytką - pisze w kolejnym felietonie Michał Góra.

Ostatnio media obiegła informacja o tym, że doktor Paweł Grzesiowski po raz kolejny popadł w niełaskę. Chodzi o znanego pediatrę i immunologa, który często udziela się w mediach w związku z pandemią COVID-19. Generalnie zresztą jego wypowiedzi nie są niczym nadzwyczajnym, wpisują się w większościowi pogląd medyków na temat sposobów obchodzenia się z kryzysem sanitarnym. Problemem jest prawdopodobnie to, że jego wypowiedzi często nie były przychylne agendom rządowym.

Cofnijmy się najpierw do października 2020 roku, kiedy to Klub Lewicy zaproponował projekt nowelizacji ustawy o zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi poprzez dodanie do niej przepisu w brzmieniu: „kto w czasie stanu epidemii wbrew aktualnej wiedzy medycznej publicznie zaprzecza zagrożeniu dla zdrowia publicznego lub podważa jego istnienie, zachęca lub podżega do nie wdrażania lub nie stosowania procedur zapewniających ochronę przez zakażeniami oraz chorobami zakaźnymi, podlega grzywnie lub karze ograniczenia wolności”. Oczywiście przepis ten miał w założeniu chronić przed propagowaniem oczywistych bzdur, na przykład dotyczących tego, że wirus rzekomo nie istnieje, a interwencje niefarmaceutyczne są podejmowane wyłącznie na skutek spisku elit w celu zwiększenia kontroli nad społeczeństwem. Inicjatorom mogło także chodzić o zapobieganie zachowaniom podobnym do niedawnego wtargnięcia przez jednego z mieszkańców Torunia do lokalnego szpitala w celu udowodnienia opinii publicznej, jakoby szpitale nie były przeciążone.

Już w czasie ogłoszenia propozycji Lewicy zdziwienie wywoływał jednak fakt podsuwania przez opozycję niejednoznacznych przepisów, które mogłyby zostać wykorzystane do karania ludzi wyrażających umiarkowane stanowiska (np. zachęcające do wdrożenia większej liczby woluntarystycznych niż przymusowych środków ostrożności). Przede wszystkim, mogło się to jednak obrócić przeciwko osobom po prostu krytykującym władze publiczne za sposób radzenia sobie z epidemią, zwłaszcza jeśli Sejm ostatecznie uchwaliłby przepisy karne w jeszcze bardziej rygorystycznej postaci. Sama nowelizacja była natomiast na tyle niejasna, że teoretycznie ukarany na jej podstawie mógł zostać na przykład przedsiębiorca, który złożył legalną petycję, aby rząd nie zamykał jego branży (takie zachowanie odpowiadałoby dyspozycji: „zachęca lub podżega do nie wdrażania lub nie stosowania procedur zapewniających ochronę przez zakażeniami oraz chorobami zakaźnymi”).

I tutaj należy wrócić do wątku doktora Grzesiowskiego. Na Twitterze lekarz wskazał, że złożono na niego skargę „do Naczelnej Izby Lekarskiej, która będzie procedowana przez Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej zgodnie z procedurą”. Jej autorem jest Krzysztof Saczka, pełniący obowiązki Głównego Inspektora Sanitarnego i – jak informują Leszek Rudziński oraz Wojciech Szczęsny z Polska Times – w treści skargi zarzucono doktorowi „promowanie nieprawdziwych rozwiązań, co do których brak naukowego potwierdzenia ich skuteczności, oczernianie i deprecjonowanie instytucji państwowych”. Trudno postawić poważniejszy zarzut utytułowanemu lekarzowi w czasie szalejącego kryzysu sanitarnego.

Długo więc nie trzeba było czekać na potwierdzenie przypuszczenia, że podobne do zaproponowanych przez Lewicę przepisy mogłyby zostać użyte do szykanowania tych, którzy proponują po prostu weryfikację aktualnie stosowanych rozwiązań albo w ostrych słowach krytykują organy państwa. Rzecznik Praw Obywatelskich, który wystąpił w obronie lekarza do Zastępcy Głównego Inspektora Sanitarnego, podkreślił w swoim piśmie, że „swoboda wypowiedzi i prawo do krytyki władzy jest nieodzownym elementem funkcjonowania demokratycznego społeczeństwa”. Warto dodać, że uzasadniona i oparta na faktach krytyka organów władzy publicznej może przecież iść w dwóch kierunkach. Jedni nie bez racji uważają, że rząd zrobił za mało albo za późno, w związku z czym byliśmy nieprzygotowani na drugą i trzecią fali epidemii. Inni z kolei, że notorycznie narusza nasze prawa obywatelskie i stosuje kontrowersyjne rozwiązania prawne, co znalazło przecież potwierdzenie w licznych orzeczeniach sądów różnego szczebla.

Z uwagi na to, że granica pomiędzy bzdurami naukowymi a uzasadnioną krytyką metod stosowanych przez organy państwa jest niekiedy śliska, musimy zaakceptować ryzyko związane z obowiązywaniem utrwalonej na Zachodzie zasady wolności słowa. Tym bardziej, że w sprawach tak kompleksowych jak pandemia ocena rzeczywistości z punktu widzenia wyłącznie nauk przyrodniczych i medycznych, z pominięciem aspektów etycznych, ekonomicznych, socjologicznych i wielu innych, byłaby po prostu perspektywą zbyt płytką.

Michał Góra
Michał Góra
Zawodowo prawnik i urzędnik, ale hobbystycznie gitarzysta i felietonista. Zwolennik deregulacji, ale nie bezprawia. Relatywista i anarchista metodologiczny, ale propagator umiarkowanie konserwatywnej polityki społecznej.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Kot w wózku. Nie mam z tym problemu, chyba że chodzi o politykę

Wyścig o ważny urząd nie powinien być wyścigiem obklejonych hasłami reklamowymi promocyjnych wózków. To przystoi w sklepie – też dlatego, że konsument i wyborca to dwie różne role.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Kiedy jeden minister powie tak, a drugi powie nie

Ucznia p. minister Barbary Nowackiej od studenta medycyny p. ministra Dariusza Wieczorka dzieli zaledwie kilka miesięcy, a więc wakacje pomiędzy egzaminem maturalnym a pierwszym semestrem studiów. Co z tego wynika nie tylko dla koalicji rządzącej?
3 MIN CZYTANIA

O pewności prawa i praworządności słów kilka

Ostatnio publicystyka krajowa koncentruje się na problemach jakości i pewności prawa. Wiąże się to z wszechobecnym w naszym kraju bałaganem, który wygląda tak, jakby Polacy posiadali własne państwo nie od ponad tysiąca lat, ze znanymi przerwami, ale od kilku miesięcy. I podobnie jak właściciel dopiero co kupionego samochodu, ale wykonanego w nowej technologii, kompletnie nie mają pojęcia, jak go obsługiwać.
4 MIN CZYTANIA

Czyżby obrońcy praworządności uważali, że pierwsza Rzeczniczka nie była prawdziwym RPO?

Przez kilka ostatnich lat gremia oficjalne, w tym ponadnarodowe, i media prowadzą ożywioną dyskusję na temat stanu praworządności w Polsce. Jest to trochę zabawne z dwóch powodów. O obu poniżej.
4 MIN CZYTANIA