fbpx
sobota, 27 lipca, 2024
Strona głównaFelietonSkarżypyta bez kopyta, język lata jak łopata

Skarżypyta bez kopyta, język lata jak łopata

Nie chcę przywoływać skądinąd prawdziwego, ale już przestarzałego twierdzenia, że niemal wszystkie kontrole naszych stojących na straży praworządności służb i inspekcji to efekt donosu.

Znów zwrócę pewnie uwagę na coś nie na czasie. Coś, co nie jest „grzane” akurat w garnku opinii publicznej. Wszyscy przecież od tygodnia żyją sławetną ustawą „lex Tusk”, czyli o Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022.

Skądinąd nazywanie tej ustawy „lex Tusk”, podobnie jak to było w przypadku choćby „lex TVN”, świadczy o płytkości umysłowej posługujących się tą nazwą osób, nawet jeżeli miało to na celu jedynie użycie w charakterze groteski, analogii z czasów rzymskich. Bardziej wykpiwające byłoby użycie stwierdzenia lex Smoliński, lex Sobolewski lub lex Terlecki, bowiem najbardziej doniosłe ustawodawstwo Starożytnych nosiło nazwę raczej od nazwiska rodowego wnioskodawców. I tak w przypadku „lex Iulia” wnioskodawcą był np. Oktawian Gajusz z Juliuszów, w przypadku „lex Antonia” Marek z Antoniuszów, a „lex Cornelia” Luciusz Sulla z Korneliuszów. Problem w tym, że dzisiejsi politycy nie do końca reprezentują ten sam poziom co Starożytni.

Ale jak wspominałem, nie o tym będzie mowa, chociaż problem ma i zdecydowanie genezę zakotwiczoną w głębokiej starożytności, a nawet mitologii. Któż bowiem nie zna postaci choćby Judasza Iskarioty, który obok tego, że Jezusa wydał, z pewnością donosił o każdym jego poczynaniu. W „Historiach moich niedoli” zawierających listy związane z postacią sławnego na całe średniowiecze scholastyka Piotra Abelarda – tak, tego od tragicznej miłości do Heloizy – znajduje się zachowany fragment listu równie znanego w średniowieczu św. Bernarda z Clairvaux do magistra Iwona, Kardynała Kurii Rzymskiej, w którym ów Święty pisze: Magister Piotr Abelard jest mnichem wyzutym ze czci i wiary, opatem bez żadnej pieczy nad poddanymi; reguł nie strzeże, z klasztorem nic go nie wiąże. Człowiek sam sobie sprzeczny: od wewnątrz Herod, na zewnątrz Jan. Jest cały zagadką, nic nie ma z mnicha okrom imienia i stroju.

Przykładów można mnożyć, ale wspólny mianownik, którym jest denuncjacja, nieważne czy zasadna, czy nie, występuje w zasadzie na przestrzeni całości dziejów człowieka. Pejoratywny charakter tej czynności nadała z pewnością etyka chrześcijańska. Załatwianie spraw donosem jakby naturalnie powiązane z chęcią zyskania na tym kosztem bliźniego, nie tylko kłóci się z moralnością określoną przez cnoty kardynalne, ale jest wprost sprzeczne z Chrystusowym sposobem załatwiania spraw osób, jak dzisiaj to określamy, „naruszających prawo”. Chrystus bowiem wyraźnie kazał otwarcie napominać, najpierw samemu, następnie zbiorowo, a na końcu, przed ostatecznym wykluczeniem delikwenta ze wspólnoty, za pomocą autorytetu moralnego, jakim jest Kościół.

Historia nowożytna to historia postępowania odwrotnego.

Donosicielstwo było i jest znane w różnych cywilizacjach. Na ogół jednak nie było nigdy podnoszone do godności cnoty. W cywilizacji Nowej wiary jest zalecane jako cnota podstawowa dobrego obywatela. Tak pisał niegdyś Czesław Miłosz w jednym z esejów z cyklu „Zniewolony Umysł”. No bo jak sklasyfikować donosicielstwo w systemach totalitarnych. Donoszenie na osoby postronne to już element cywilizacji modernizmu i postmodernizmu. W cywilizacji bolszewickiego komunizmu to cześć systemu prawno-ustrojowego, gdzie – jak to było za Stalina – korzyścią płynącą z donosu nie była jakaś korzyść materialna lub społeczna, ot prostolinijna chęć dorobienia się kosztem kolącego w oczy sąsiada, ale sposób na przeżycie. Innymi słowy kto pierwszy doniesie, ten nie pójdzie do łagru. Donosili wszyscy na wszystkich, rodzice na dzieci, jeden małżonek na drugiego. Istna droga donikąd, jak ją opisywał Józef Mackiewicz.

Tylko czy my ówcześnie zakończyliśmy ten etap historii? Nie chcę przywoływać skądinąd prawdziwego, ale już przestarzałego twierdzenia, że niemal wszystkie kontrole naszych stojących na straży praworządności służb i inspekcji to efekt donosu. Jak to jeszcze dekadę temu opisywały branżowe czasopisma, donosów było tyle, że niemożliwym było prowadzić postępowanie wyjaśniające wobec wszystkich, z uwagi na okres przedawnienia, przynajmniej w administracji skarbowej. Przecież był taki czas, gdy „kontrola z urzędu”, jakoś dziwnie szybko wykrywająca wszelkie nieprawidłowości, zawsze była synonimem „anonimowego zgłoszenia”.

Czas jednak płynie, a wraz z nim, pomimo wiary, że obecność w „arcysprawiedliwym” – jak niektórzy wierzą – reżymie UE zapewni nam przestrzeganie podstawowych praw i wolności, dziwnym trafem pojawiają się systemowe rozwiązania, takie jak przepisy dotyczące sygnalistów. Pomimo że w Polsce mamy już, o ile mnie pamięć nie myli, szóste podejście do uchwalenia tego typu przepisów, to w wielu krajach tego typu ustawy funkcjonują już w najlepsze.

Natura człowieka nie cierpi próżni, dlatego nadanie specjalnych uprawnień, jak za komuny, donosicielstwu z pewnością rozbudzi uśpionego ducha tej złej części natury ludzkiej.

A dla tych bardziej odpornych moralnie? I na to jest sposób. Jak przeczytałem niedawno na łamach FPG24.pl, Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) opublikowała komunikat, w którym przekazała wiadomość dotyczącą przyznania największej w historii nagrody dla sygnalisty. Zgarnięta sumka jest całkiem niebagatelna, bo opiewa na kwotę 279 milionów dolarów (czyli równowartość ponad 1,1 miliarda złotych). Środki na skarżypycką „loterię” pochodzą oczywiście z obrabowania podmiotów zadenuncjowanych. Skądinąd ładnie ów konfident musiał się wykazać, by wyrobić taką dniówkę. Trzeba przyznać, że bezbożni kapitaliści mają zdecydowanie większy rozmach niż bolszewiccy komuniści. Wprawdzie życie wydaje się bezwzględnie cenniejsze w porównaniu nawet do miliarda złotych, jednak duże pieniądze zdecydowanie bardziej kuszą, niż determinują.

Jacek Janas

Każdy felietonista FPG24.PL prezentują własne poglądy i opinie

Jacek Janas
Jacek Janas
Z zawodu radca prawny. Z zamiłowania muzyk, kompozytor i myśliciel. Działacz społeczny, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Brzozowski Ruch Konserwatywny i Członek Zarządu Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK. Fundator i ekspert Instytutu im. Romana Rybarskiego.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Europa zasad czy ideologii?

Jakiekolwiek podsumowanie 20 lat uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej, jakakolwiek dyskusja o tym, czy Polska nadal będzie członkiem tego podmiotu, powinny opierać się nie o analizę zysków i strat, ale o ocenę warunków naszej partycypacji przez pryzmat tego, od czego uwolniliśmy się w 1989 r.
5 MIN CZYTANIA

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA