Według badań firmy finansowej i doradczej PYMNTS i Lending Club, co najmniej połowa Amerykanów zarabiających ponad 100 tys. dolarów brutto i zaliczających się do klasy średniej, żyje już od wypłaty do wypłaty. Takich osób jest już o kolejne siedem procent więcej niż w roku 2023. Większość Amerykanów ma zaś obecnie znacznie mniej pieniędzy niż jeszcze przed pandemią COVID-19.
W nowym badaniu SmartAsset badacze wzięli pod uwagę podatki płacone przez zarabiających co najmniej 100 tys. dolarów – podatki płacone na poziomie federalnym, stanowym i lokalnym. W ten sposób udało się ustalić rzeczywiste wynagrodzenie na rękę w 76 największych miastach w USA.
Najlepiej jest w Waszyngtonie i Kalifornii
Chcąc ustalić poziom życia, badacze wzięli pod uwagę ceny w poszczególnych miastach jeszcze z 2022 roku; ich źródłem była Rada ds. Badań Społecznych i Ekonomicznych, a SmartAsset przeanalizował, jaką naprawdę siłę nabywczą mają zarabiający.Wskaźniki kosztów utrzymania obejmowały średnie ceny: mieszkań, artykułów spożywczych, mediów, transportu oraz innych towarów i usług.
Po opodatkowaniu dochodów i uwzględnieniu kosztów utrzymania, ze 100 tys. dolarów rocznie zostawało zaledwie 35 791 dolarów w Nowym Jorku, 36 026 dolarów w Honolulu na Hawajach, 36 445 dolarów w San Francisco w Kalifornii, 44 307 dolarów w Waszyngtonie oraz 44 623 dolarów w Long Beach i Los Angeles w Kalifornii.
Niska mediana dochodu rozporządzalnego
Według Zippia, firmy zajmującej się doradztwem zawodowym, mediana wynagrodzenia w Stanach Zjednoczonych w 2022 roku, a więc jeszcze przed zakończeniem pandemii, wyniosła zaledwie 44 225 dolarów rocznie.
Dochody oczywiście znacznie różnią się w zależności od miasta i stanu. Najlepszymi miastami do życia dla osób zarabiających 100 tys. dolarów są Memphis w stanie Tennessee, El Paso w Teksasie i Oklahoma City w Oklahomie.
Jednak zaledwie około 18 proc. osób zarabiało ponad 100 tys. dolarów rocznie, co jest uważane za dochód kwalifikujący do bycia klasą średnią. Reszta to ludzie albo bardzo biedni, albo bardzo bogaci. Polaryzacja dochodów oraz poziomu życia amerykańskiego społeczeństwa nadal postępuje.
Wygląda więc na to, że amerykański sen ostatecznie się kończy. Biorąc pod uwagę zwłaszcza wciąż narastający kryzys opioidowy w wielu dużych miastach, gdzie powstają całe namiotowe dzielnice nędzy i bezdomności. Z kryzysem tym, jak dotąd, nie radzą sobie ani władze stanowe, ani federalne.