fbpx
sobota, 27 kwietnia, 2024
Strona głównaHistoriaCzy Jezus Chrystus był postacią historyczną?

Czy Jezus Chrystus był postacią historyczną? [WYWIAD]

Czy można wykazać w ciągu 15 minut, że Jezus Chrystus był postacią historyczną? Krzysztof Oppenheim dowodzi, że można. Świąteczne chwile sprzyjają refleksji. Zachęcamy do przeczytania wywiadu i spojrzenia na kwestię historyczności Mistrza z Nazaretu z nietypowego punktu widzenia.

Wiara w Boga nie jest dziś sprawą modną. Powiedziałbym, że jest wręcz odwrotnie, modne jest odrzucenie wiary. Celebryci publicznie dokonujący aktu apostazji, nazywający wierzących ciemnogrodem i zaściankiem, są w mediach niezwykle popularni. Pan, idąc niejako pod prąd, podejmuje się próby racjonalnego udowodnienia, że Bóg istnieje. Dlaczego?  

KRZYSZTOF OPPENHEIM: Zadajmy sobie na początek pytanie: czym jest wiara w Boga? Dla większości osób podających się za wierzących jest czymś oczywistym, nawykiem narzuconym przez najbliższe otoczenie, w tym grono rodzinne. W niektórych religiach i środowiskach bywa nawet przymusem. Przez długi czas w Polsce bardzo w cenie było być osobą wierzącą. Jeśli tak postrzegamy Boga i wiarę, łatwo jest dokonać aktu apostazji. Wystarczy, że mija moda na bycie wierzącym – a taką mamy sytuację obecnie.

Krzysztof Oppenheim

Ja postrzegam wiarę w Boga zupełnie inaczej: jest to uczucie w pełni uwewnętrznione, bardzo intymne. Wiarę odczuwam jako wielki dar, a nie nawyk, czy przyzwyczajenie. Zupełnie nie obchodzą mnie opinie innych ludzi na ten temat, tym bardziej obowiązujące trendy. Z drugiej strony, jako pełnokrwisty intelektualista, czyli niedowiarek (śmiech), nie mógłbym uwierzyć w Boga, nie mając stuprocentowej pewności co do Jego istnienia. Z dzisiejszej perspektywy oceniam to jako wcale nietrudne zadanie, mowa o wysiłku intelektualnym, aby tego dowieść. Idąc na przekór obowiązującej modzie, chciałem się tymi przemyśleniami podzielić – stąd niniejsza rozmowa. A przekaz kieruję w pierwszej kolejności właśnie do największych niedowiarków: ale wyłącznie tych myślących, których stać na rozważania intelektualne.

Skoro tak, to czy zgodzi się Pan ze mną, że dowiedzenie istnienia Boga trzeba zacząć od wykazania, że Jezus Chrystus jest postacią historyczną?

To oczywiste. Gdyby przyjąć, że Jezus Chrystus nie istniał, chrześcijaństwo nie miałoby racji bytu. Jak bowiem można prawdziwą wiarę w Boga i miłość do Stwórcy budować na kłamstwie?

Trudno jednak, byśmy wybrali się do Jerozolimy i bawili się teraz w archeologów. Jaką więc metodę udowadniania tezy, że Jezus to postać historyczna, chce Pan zastosować?

20 marca byłem na premierze książki ks. prof. Waldemara Chrostowskiego i Pawła Lisickiego pt. „Rozmowy Jerozolimskie. Dlaczego zginął Mesjasz?”. W jednej z wypowiedzi red. Lisicki odniósł się do historyczności Jezusa. Podał kilka nazwisk ekspertów, ich książek – nie były to osoby ani dzieła mi znane. Za wyjątkiem żydowskiego historyka Józefa Flawiusza, ale ten urodził się ok. 37 roku naszej ery, czyli osobiście Jezusa Chrystusa poznać nie mógł. Wniosek, który wysnuł red. Lisicki z tej wypowiedzi, był taki: skoro wszyscy twierdzą, że Jezus był postacią historyczną, włącznie z wymienionymi autorytetami, to tak musi być. Sorry, ale dla mnie – jak nadmieniałem niedowiarka – takie rozumowanie jest absolutnie nieprzekonujące. W moim „postępowaniu dowodowym” powołam się na innego eksperta. Jest to osoba nie tylko znana na całym świecie, ale także ciesząca się – w każdym miejscu naszego globu – niepodważalnym autorytetem.

Kim zatem jest ten mocarz intelektu?

Sherlock Holmes.

Miało być na poważnie.

I będzie. Zapewniam, że nie śmiałbym sobie żartować z tak poważnych tematów. Znamy Sherlocka Holmesa jako znakomitego detektywa, który siłą umysłu rozwiązuje najtrudniejsze zagadki. Ale przecież Holmes był także wielkim nauczycielem dedukcji – nauki bardzo twardo stąpającej po ziemi. Dedukcja łączy w sobie m.in. takie dziedziny wiedzy jak logika, rachunek prawdopodobieństwa i psychologia społeczna. W kolejnych przygodach opisywanych przez Artura Conan Doyle’a Holmes próbuje nauczyć – niemal zawsze nieskutecznie – poczciwego Watsona, na czym polega dedukcja. Mój dowód na istnienie Jezusa Chrystusa będzie opierał się właśnie na naukach Holmesa. Lekcja pierwsza, oto słowa naszego mistrza:

         Nie ma nic lepszego niż dowody z pierwszej ręki.

Raczej trudno dziś spotkać na ulicy Jezusa Chrystusa, zatem jakie dowody ma Pan na myśli?

Po pierwsze: istnienie chrześcijaństwa, czyli obecnie ok. 2 miliardy wyznawców na całym świecie. A gdybyśmy chcieli dopisać do tej listy wszystkich chrześcijan żyjących w ciągu ostatnich 2 tys. lat, to liczba wyznawców powiększy się o kolejnych kilka miliardów. Temu chyba nikt nie zaprzeczy?

Dwa inne dowody w oczywisty sposób weryfikowalne: opisy życia Chrystusa, których jest wiele – mowa nie tylko o czterech ewangeliach kanonicznych. Oraz sama treść Ewangelii: przecież każdy może je wziąć do ręki i przeczytać (byle ze zrozumieniem). Do tego dodam kilka faktów historycznych z I wieku naszej ery, które dotyczą chrześcijaństwa.

Spróbuję więc być Pana „Watsonem”. Skoro powstało chrześcijaństwo, to musiał być jakiś ojciec – założyciel tego ruchu. Zgadza się?

Brawo, Watsonie! (śmiech) Każdy ruch religijny, w tym także sekty – to nie rośliny samosiejki. Ktoś, konkretna osoba, musiał stworzyć podwaliny danej filozofii, na której potem budowano społeczność religijną, czyli wyznawców. Żeby nie być gołosłownym, zacznijmy może od sekt: mormonizm to dzieło Josepha Smitha,  ojcem założycielem scjentologii jest Ron Hubbard, a ruchu Świadków Jehowy – Charles Taze Russel. „Twórcą” islamu był Mahomet.

Chrześcijaństwo powstało na bazie filozofii opisanej w Ewangeliach jako nauki i żywot Jezusa Chrystusa. Nasuwa się pytanie: jaki okres możemy uznać za początek chrześcijaństwa? Tu musimy odwołać się do źródeł historycznych: pierwsze zorganizowane prześladowania chrześcijan przez rzymskie władze rozpoczęły się za panowania Nerona, który rządził w Rzymie w latach 54–68 n.e. Czyli w nieodległym czasie po zakładanej dacie śmierci Chrystusa. Dodajmy, że wtedy dopiero tworzyły się formy pisane, dotyczące życia i nauk Jezusa z Nazaretu. Ewangelia św. Marka chronologicznie jest pierwszą z czterech kanonicznych ewangelii, powszechnie datuje się ją na okolice roku 60–70 n.e. Co oznacza, że chrześcijaństwo powstało – i tak szybko się rozwinęło – niemal wyłącznie na podstawie przekazów ustnych, szczególnie w początkowej fazie.

Podążając za Pana tokiem myślenia, jeśli przyjmiemy, że Jezus Chrystus był postacią fikcyjną, to znaczy, że ktoś inny jego historię – znaną nam właśnie z Ewangelii – po prostu sobie wymyślił?

Bardzo logiczny wniosek. Zachodzi jednak pytanie: kto był tą osobą? Dlaczego ten człowiek pozostał po dziś dzień anonimowy? Wszak jeśli tę historię wymyślił – mowa przede wszystkim o poziomie filozofii zawartej w treści Ewangelii – był geniuszem nad geniuszami! Ale idźmy dalej, zakładając, że Jezus nie istniał. W jaki sposób ów człowiek – nazwijmy go Autorem – rozpowszechniał wymyśloną przez siebie opowieść o życiu i naukach Jezusa?

Bez prasy, drukowanych książek, radia, telewizji i przede wszystkim bez Internetu nie było to łatwe zadanie. Do tego chyba nikogo nie trzeba przekonywać.

No właśnie. A więc ów Autor musiał chodzić od chałupy do chałupy i opowiadać prostym, zwykle bardzo ubogim mieszkańcom Palestyny, historię życia Jezusa. Nasuwa się tu od razu kilka pytań: ile czasu musiał poświęcić Autor, aby opowiedzieć całą tę piękną „bajeczkę” jednemu słuchaczowi, czy też w jednej chałupie? Ile to było wieczorów? Idźmy dalej: ile razy trzeba było wysłuchać tej historii, aby uwierzyć w boskość Jezusa Chrystusa, zerwać ze swoim dotychczasowym życiem duchowym i narazić siebie i swoją rodzinę na poważne prześladowania? Nie tylko ze strony Rzymian, wszak z opowieści o życiu Chrystusa wiemy, że do Jego śmierci w zdecydowanej mierze przyczynili się Jego rodacy, czyli Izraelici.

Czyli proponuje Pan spojrzeć na temat rozpowszechniania się nauk Jezusa Chrystusa od strony matematyki? Ciekawe podejście.

Tak, bo matematyka nie kłamie. Jeśli na jedną chałupę Autor poświęcić musiał minimum tydzień – aby opowiedzieć całą swoją „bajeczkę”, to w miesiącu mógł „zaliczyć” najwyżej cztery chałupy. Oczywiste jest także, że takie opowiastki – w których 95 proc. treści to wielka filozofia – kompletnie by do jego słuchaczy nie trafiały. Chrześcijaństwo było ruchem oddolnym, tępionym przez cały system, w tym przez ówczesne władze religijne i wszystkich „uczonych w Piśmie”. Poza tym Jezus Chrystus był – szczególnie na ówczesne czasy – antybohaterem. Nie używał przemocy, walczył tylko słowem, stronił od dóbr materialnych. A przecież Żydzi łaskę Bożą zawsze mierzyli bogactwem i powodzeniem narodu. Na koniec swojego krótkiego życia dał się zamordować, umierając w niewyobrażalnych męczarniach.

Na pewno też słuchaczy opowiastek Autora nie przekonało do Jezusa jego bratanie się z trędowatymi. Według Prawa Mojżeszowego trędowaty miał obowiązek odizolować się od społeczeństwa (o czym dokładnie czytamy w Księdze Kapłańskiej), kontakt z trędowatym  narażał ówczesnych Żydów na ryzyko zarażenia się tą straszną chorobą, ale oznaczał także utratę „czystości” duchowej.

Czy w opisanych okolicznościach mogło się chrześcijaństwo tak szybko rozwinąć?  Opowiadanie historii o życiu Jezusa z Nazaretu i Jego nauce opartej na wielkiej filozofii wśród biednych, zmęczonych życiem, strachliwych, prostych ludzi było to – jak znane nam porównanie z Ewangelii św. Mateusza – rzucanie pereł przed wieprze. Moim zdaniem już po pierwszym kwadransie swojej opowieści Autor zostałby wyproszony z chałupy, bo takie historie nikogo by nie zainteresowały.

Chce Pan przekazać, że tworząc fikcyjnych bohaterów, od zawsze byliśmy skłonni podziwiać jedynie super bohaterów rodem z marvellowskich komiksów?

Tak, bo od zawsze imponował nam kult siły. Na pewno mocniej to było widoczne 2000 lat temu, czyli w czasach barbarzyńskich. Dziś, świat intelektualistów oczywiście zachwyca się przede wszystkim poziomem filozofii, którą znajdziemy w Nowym Testamencie. Ale wtedy, wśród ludzi słabo wykształconych, bohater musiał być silny, niezwyciężony. Na początku naszej ery dla takiego bohatera literackiego jak Jezus Chrystus po prostu by nie było miejsca. Jest jeszcze jedna bardzo ważna kwestia. Gdyby Autor chciał przekonać swoich słuchaczy do zmiany wyznania, tj. przejścia na rodzące się chrześcijaństwo, musiałby udawać, że wymyślona przez niego historia o Jezusie jest prawdziwa. Ale przecież jego „fake newsy” – jeśli uznamy, że Chrystus nie istniał – wtedy było można łatwo zdementować, bowiem historia o Jezusie tworzona była w czasie niemal rzeczywistym, tj. kilka lat po jego rzekomej śmierci. Wystarczyło dotrzeć do Nazaretu i popytać, czy ktoś taki – znaczy Jezus Chrystus – faktycznie tam mieszkał. W owych czasach w tej wiosce zamieszkiwało nie więcej niż 300 osób.

Podążając za Pana wywodami, można zacząć wątpić, czy w ogóle było możliwe powstanie – w tak krótkim czasie – chrześcijaństwa. Przecież Jezus był na początku sam, nikt za nim nie stał, nie miał żadnych środków finansowych, aby ten ruch się rozwinął. No i zupełnie wyrzekł się przemocy – w przeciwieństwie na przykład do Mahometa, który tą drogą rozpowszechniał islam.

Owszem, wydaje się to niemożliwe, ale jednak chrześcijaństwo już te prawie 2000 lat istnieje. Temu nie zaprzeczy nawet najzagorzalszy ateista. Ja tylko dowodzę, że nie byłoby to możliwe, gdyby Jezus Chrystus był postacią fikcyjną.

Jak zatem to się Jezusowi udało? Podsumujmy to bardzo krótko: jak Jego nauki mogły tak szybko się przyjąć? I tak szeroko?

Z treści Ewangelii wiemy, że Jezus był osobą o ogromnej charyzmie. On istniał, żył między ludźmi, przez trzy lata nauczał osobiście. Z każdym dniem, miesiącem przybywało Jego wyznawców. I to oni poszukiwali Jezusa, nie musiał sam się wpraszać, chodząc od chałupy do chałupy. Na razie nie poruszam tematu cudów, o których mowa w Ewangeliach, bo ich wprost dowieść nie możemy. Ale Jezus nie tylko nauczał, podczas swego żywota stworzył także świetnie wykwalifikowaną kadrę do rozpowszechniania Jego nauk. I nie było to – jak może się nam wydawać – ledwie Dwunastu Apostołów.

Tu zacytuję fragment Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 10, 14): „Jezus wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch uczniów i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: — Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki”.

Można powiedzieć, że Jezus działał w tej kwestii bardzo systemowo, jak rasowy, najwyższej klasy menedżer wielkiej korporacji.

Poszedłbym nawet dalej: z cytowanego fragmentu Ewangelii wynika, że Jezus Chrystus był twórcą marketingu sieciowego. Przecież to jest niesamowite! Mając na względzie, że sam opracował tę metodę i miało to miejsce 2000 lat temu. Widzimy więc, że od początku swojej działalności – jako głosiciel nowej wiary – Jezus miał świetnie ułożony plan, jak tę religię upowszechnić. Gdyby ograniczył się tylko do wykładów, po swojej śmierci nie miałby następców, co by oznaczało koniec „projektu”. Kolejne cechy Jezusa: nieprawdopodobna dojrzałość i przewidywalność. Umiejętności wybitnie biznesowe, co jest zgodne z wnioskami z naszej poprzedniej publikacji (TUTAJ).

Podsumujmy zatem naszą rozmowę. Kierując się dedukcją, przywołując do analizy oczywiste fakty i dane historyczne, możemy bez trudu wyeliminować wersję, iż Jezus Chrystus jest jedynie postacią literacką.

Do tego właśnie zmierzałem. Raz jeszcze powołajmy się na nauki Sherlocka Holmesa:

Zbierz wszystkie fakty, wyeliminuj to co niemożliwe, a to co pozostanie musi być prawdą. Nawet jeśli wydaje się  to nieprawdopodobne.

Niemożliwe jest, żeby Jezus nie istniał. Jeśli spróbujemy sobie wyobrazić owego twórcę historii o Jezusie Chrystusie, czyli jakiegoś anonimowego Autora, który 2000 lat temu chodzi od chałupy do chałupy i namawia prostych ludzi do zmiany wiary, opowiadając im wymyśloną przez siebie bajeczkę, i dojść do wniosku, że z tego działania w bardzo krótkim czasie rozwinęło się na dużą skalę chrześcijaństwo, to… chyba tylko głupek w taką wersję jest w stanie uwierzyć.

Ale OK, załóżmy, że ktoś wysłuchał tej opowieści Autora do końca. Być może wtedy by ów słuchacz zapytał: „No dobrze, ale jak zostanę chrześcijaninem, to co z tego będę miał?”. Na co Autor: „Załatwię ci bezpłatną wejściówkę na igrzyska w Rzymie”. „Wow, w jakim sektorze?” „Dostaniesz miejsca na scenie. Jako aktor. Albo zmierzysz się z głodnym lwem, albo powieszą cię na krzyżu na samym środku Koloseum. A może nawet zostaniesz żywą Pochodnią Nerona?”. „No to mnie przekonałeś – wchodzę w to!”.

W tym miejscu zwracam się z pytaniem do tych osób, których nie przekonuje przedstawiona argumentacja: czy zdecydowałbyś się poświęcić życie bajkowej postaci, znacząco przyspieszyć swoją śmierć i na dodatek konać w męczarniach?

Muszę przyznać, że zastosował Pan bardzo nietypową, oryginalną metodę dowodową na historyczność Jezusa Chrystusa. Jedyne, co może wzbudzać wątpliwości to, że całość  „przewodu dowodowego” przeprowadził Pan w ciągu… kilkunastu minut.

Siła dedukcji, Panie Redaktorze (śmiech). Pragnę tylko podkreślić, że „materiał dowodowy” oparty został wyłącznie na faktach znanych każdemu – i właśnie dedukcji. Czy tak trudno jest dla intelektualisty cofnąć się myślami o 2000 lat i zastanowić nad tym, w jaki sposób rodziło się chrześcijaństwo? Jeszcze inaczej zadam pytanie: czy nie jest to obowiązkiem każdego myślącego człowieka? Przecież dla historii świata był to niewątpliwie najważniejszy moment zwrotny. Dla każdej istoty ludzkiej na naszym globie. Oczywiście pozostaje nam nierozstrzygnięta na tę chwilę kwestia: czy Jezus Chrystus był tylko człowiekiem? Absolutnie nieprzeciętnym, ale jednak tylko człowiekiem?

Czy też „maczał w tym ręce” Bóg? Pozostawmy tę kwestię na drugą część naszej rozmowy, do przeczytania której zapraszam w Wielką Sobotę.

Rozmawiał Krzysztof Budka

——————————————————————————————————————————————

Krzysztof OPPENHEIM: ekspert finansowy oraz od rynku nieruchomości, specjalizujący się m.in. w kredytach hipotecznych, przedsiębiorca. Od lipca 2016 roku prowadzi także kancelarię antywindykacyjną, o specjalnościach: upadłość konsumencka, pomoc zadłużonym przedsiębiorcom, spory „frankowe”. Członek Zespołu Roboczego ds. Restrukturyzacji i Upadłości w Radzie Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców.

Krzysztof Budka
Krzysztof Budka
Redaktor naczelny magazynu „Forum Polskiej Gospodarki" oraz serwisu FPG24.PL. Absolwent Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Dziennikarz z ponad 20-letnim stażem. Pracę w tym zawodzie rozpoczął podczas studiów pod koniec lat 90. jako reporter w telewizji Puls przy programie „Raport Specjalny". Pisał do działu politycznego w dzienniku „Życie", a następnie na ponad dekadę związał się z „Przeglądem Sportowym", gdzie był m.in. wydawcą, szefem działu Piłka Nożna oraz kierownikiem magazynu „Tygodnik Przeglądu Sportowego: Tempo". Współtworzył serwis internetowy FUTBOLFEJS.PL., a także prowadził audycję Liberator w Radiu Dla Ciebie. Zwycięzca Wielkiego Testu Piłkarskiego Biało-Czerwoni w TVP1 w 2012 roku.

INNE Z TEJ KATEGORII

1058. rocznica Chrztu Polski i… Narodowy Marsz Życia

14 kwietnia 966 r. książę Mieszko I przyjął chrzest, który stał się początkiem naszej państwowości. W dniu kolejnej rocznicy tego wydarzenia odbył się w Warszawie Narodowy Marsz Życia pod hasłem „Niech żyje Polska” .
4 MIN CZYTANIA

Mistrz inżynierii mostowej i wielki polski filantrop

W tym roku mija 160 lat od otwarcia pierwszego warszawskiego stalowego mostu na Wiśle. Zaprojektował go Stanisław Kierbedź. Inny jego słynny most, zbudowany w Petersburgu, tak bardzo spodobał się carowi, że monarcha – jak głosi anegdota – spacerując po nim z Kierbedziem, z każdym mijanym przęsłem awansował konstruktora. Tym sposobem na końcu mostu Kierbedź był już generał-majorem.
10 MIN CZYTANIA

Gorzkie żale – historia arcydzieła o męce Boga-Człowieka

W polskiej tradycji nieodłącznym elementem Wielkiego Postu są Gorzkie Żale – popularne nabożeństwo i polskie arcydzieło zbioru pieśni o Męce Pańskiej.
4 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Dwa filary kompleksowej polityki mieszkaniowej [WYWIAD]

Skuteczna polityka mieszkaniowa powinna łączyć w sobie dwa bardzo ważne elementy: uczciwy i atrakcyjny kredyt hipoteczny oraz projekt budowy mieszkań na wynajem. W jaki sposób? Wyjaśniają to nasi eksperci – Krzysztof Czerkas i Krzysztof Oppenheim.
11 MIN CZYTANIA

Sektor MŚP musi mówić jednym głosem

Trwa proces budowy dużego środowiska polskich przedsiębiorców z sektora MŚP – pełnych zrozumienia swojej ogromnej wartości, tożsamości i swoich praw. Środowiska, które już niedługo będzie mogło mówić jednym głosem, którego żadna władza nie będzie mogła zlekceważyć – mówi nam Adam Abramowicz. Rozmawiamy u progu końca jego sześcioletniej kadencji w roli rzecznika MŚP.
9 MIN CZYTANIA

Polskie prawo pracy trzeba napisać od nowa [WYWIAD]

Prawo karne dotyczy 1 proc. obywateli, prawo cywilne – 10 proc., natomiast prawo pracy i ubezpieczeń społecznych dotyczy nas wszystkich. Dlatego o tę gałąź prawa powinno się szczególnie dbać. A mamy przestarzały, nieczytelny i nieprzejrzysty Kodeks pracy – mówi nam mec. Waldemar Gujski, jeden z najlepszych i najbardziej doświadczonych prawników zajmujących się prawem pracy.
11 MIN CZYTANIA