fbpx
sobota, 27 lipca, 2024
Strona głównaFelietonCzy wolnościowiec może popierać UE?

Czy wolnościowiec może popierać UE?

Tak jak przed ślubem kobieta i mężczyzna próbują pokazywać się z jak najlepszej strony, jednocześnie ukrywając swoje wady, tak samo jest z członkostwem w Unii Europejskiej. Co prawda w okresie narzeczeństwa, którym jest kilkuletni zwykle czas przystosowywania prawa kraju kandydującego do rozwiązań unijnych, widać już pewne niekorzystne zjawiska wynikające z unijnego prawodawstwa, jednak nie jest to jeszcze tak oczywiste jak w czasie członkostwa. Zresztą te niekorzystne zjawiska ukrywają przed społeczeństwem kraju kandydującego nie tylko eurokraci, ale przede wszystkim politycy krajowi. Tak zmanipulowane i w pewien sposób oszukane nachalną propagandą nieświadome społeczeństwo głosuje za ślubem.

Unijne traktaty przyznają krajom członkowskim cztery wolności jednolitego rynku: swobodę przemieszczania towarów, usług, ludzi (układ z Schengen) i kapitałów. Jednolity rynek jest zdefiniowany w artykule 7a Traktatu o utworzeniu Wspólnoty Europejskiej. To jest ta zachęta i to, co powinni popierać wolnościowcy. Wspólny rynek daje dostęp do ok. 400 mln (po opuszczeniu Unii przez Wielką Brytanię) konsumentów. Jan in’t Veld, wysoki urzędnik Komisji Europejskiej, oszacował korzyści Polski z dostępu do wspólnego rynku na 10,6 proc. PKB. To jest największa zaleta członkostwa w Unii. W dużej mierze właśnie dzięki temu doszło do znacznego wzrostu produkcji i eksportu (głównie na rynki Europejskiego Obszaru Gospodarczego) polskich produktów rolno-spożywczych, mebli i jachtów, a także do rozwoju polskiej branży transportowej. Wolnościowiec powinien popierać także działania deregulacyjne, liberalizacyjne i demonopolizacyjne na poziomie unijnym, takie jak te dotyczące transportu lotniczego, morskiego, kolejowego, rynku gazowego, pocztowego czy telekomunikacyjnego.

Niestety cztery swobody w różnym stopniu są ograniczane przez samą Unię. Np. handel niektórymi towarami jest utrudniany (akcyza od alkoholu, papierosów, paliw), a rynek usług nie do końca został do tej pory zintegrowany, np. kwestia uprawnień zawodowych, a nawet jest w odwrocie – np. pakiet mobilności. Do tego dochodzi interwencjonizm unijny i centralne sterowanie gospodarką, co widać wyraźnie w różnych unijnych politykach. Istnienie unijnego budżetu umożliwia ich realizację. Natomiast unijne wieloletnie perspektywy finansowe wyglądają jak pięcioletnie plany gospodarcze państwa komunistycznego.

Unia Europejska wprowadza kolejne przepisy dotyczące bezpieczeństwa, środowiska, zdrowia czy rynku finansowego. Zakazuje tradycyjnych żarówek, plastikowych słomek i termometrów rtęciowych, obniża moc odkurzaczy, czajników, tosterów i kosiarek. Wprowadza regulacje dotyczące przymusowej segregacji odpadów i recyklingu. Branża motoryzacyjna jest już tak przeregulowana, że nowych modeli samochodów nie projektuje się pod kątem zadowolenia klienta, ale po to, by sprostać nowym coraz ostrzejszym przepisom. A jak słusznie zauważa dr Balázs Váradi, ekspert Budapesztańskiego Instytutu Badań Politycznych, każda regulacja ma cenę w postaci odebrania części wolności.

Na przykładzie prawa o przeciwdziałaniu terroryzmowi i praniu brudnych pieniędzy widać, jak patologiczne i absurdalne jest unijne prawo, które Polska bez pomyślunku wdraża w najgorszej formie. Kiedy do banku czy do notariusza przychodzi klient, który ma do załatwienia transakcję o wartości powyżej 15 tys. euro (np. lokata bankowa czy kupno mieszkania), znienacka podkładana mu jest do podpisania tajemnicza kartka z zagadkowym oświadczeniem. Klient czyta, nic z tego nie rozumie i żeby mieć święty spokój oraz jak najszybciej dokończyć swoją transakcję, podpisuje oświadczenie. Oczywiście zdecydowana większość ludzi, która podpisała to oświadczenie, nie ma zielonego pojęcia, co podpisała. Mało tego, nawet doświadczeni notariusze czy radcowie prawni po dłuższym analizowaniu ustawy nie są w stanie jednoznacznie zinterpretować tych przepisów i powiedzieć, czy ktoś kwalifikuje się m.in. pod bliską współpracę z politykami. A karą za nieprawdziwe oświadczenie może być wieloletnie pozbawienie wolności. Czy eurokraci są na tyle naiwni, że myślą, iż prawdziwi przestępcy finansowi uczciwie zgłoszą swoje niecne czyny?

Wbrew obiegowej opinii Unia prowadzi protekcjonistyczną politykę handlową, która jest zaprzeczeniem idei wolnościowych. Wprowadza bariery taryfowe i pozataryfowe w kontaktach z krajami trzecimi, jak np. cła antydumpingowe na import pstrąga i łososia z Norwegii, papier powlekany z Chin i Indonezji, śruby z Chin, biopaliwa z Dalekiego Wschodu czy stal z Rosji i Chin. Z tego powodu, wchodząc do UE, Polska musiała renegocjować 190 umów bilateralnych i nakładać cła na towary, handel którymi wcześniej nie był w ten sposób ograniczany. A przecież Unia sama nie ma umów wolnohandlowych z największymi gospodarkami świata, jak USA, Chiny, Indie czy Brazylia.

Wspólna Polityka Rolna, którą szczyci się Bruksela, to jeden wielki interwencjonizm państwowy: limity na mleko, buraki cukrowe, cukier, len, konopie, skrobię ziemniaczaną (np. przydzielona Polsce kwota produkcyjna była o 20-30 tys. ton mniejsza od wcześniejszego poziomu produkcji) czy połów ryb; ceny gwarantowane zbóż czy bydła mięsnego; cła importowe, np. od cukru; dopłaty do eksportu np. wieprzowiny; skupy interwencyjne np. masła czy mleka w proszku; dopłaty do prywatnego przechowywania np. wołowiny i cielęciny czy do odłogów; regulacje, takie jak np. obowiązek rejestracji świń czy wymagające od hodowców wymiany klatek dla kur. Na dodatek, w ramach Europejskiego Zielonego Ładu w planach jest zmniejszenie nawożenia, aby były mniejsze plony.

Z kolei politykę dotacyjną można przyrównać do centralnego sterowania gospodarką: zakłóca mechanizmy rynkowe, uskutecznia nieuczciwą konkurencję i brak kalkulacji ekonomicznej, a w efekcie nieoptymalne wykorzystanie zasobów. Dotacje to rozrost biurokracji i uzależnianie gospodarki od urzędnika. Unijne dotacje nie zwiększyły wartości inwestycji w relacji do PKB. W ciągu ostatniego ćwierćwiecza największe inwestycje w Polsce w relacji do PKB miały miejsce nie w czasie otrzymywania dotacyjnych miliardów od Unii, a w latach 1998-2000. Efektem wydawania dotacji jest wzrost inwestycji publicznych, a jednocześnie spadek inwestycji prywatnych jako udział w inwestycjach ogółem, co jest bardzo niekorzystnym zjawiskiem, bo to oznacza, że państwo przejmuje coraz większą część gospodarki. Innym rezultatem jest korupcja, ale i wzrost zadłużenia samorządów z 16,5 mld zł w 2003 r. i 91,1 mld zł w 2021 r. To dlatego, że gminy biorą kredyty na współfinansowanie unijnych projektów.

Skrajnym przypadkiem jest unijna polityka energetyczno-klimatyczna, na którą Polska już wydaje gigantyczne pieniądze. Nakłady z tego tytułu (m.in. na likwidację kopalni, na budowę farm wiatrowych i fotowoltaicznych) mają w latach 2021-40 wynieść 2 bln zł. Do tego polskie firmy muszą kupować uprawnienia do emisji CO2. Aktualnie Polska płaci najwyższe opłaty za emisję dwutlenku węgla w przeliczeniu na wyprodukowaną jednostkę energii. Ponad trzy razy więcej niż średnio w UE. Nie ma to nic wspólnego ze swobodą gospodarowania i wolnym rynkiem. Podobnie jak kamienie milowe, o których dowiedzieliśmy się przy okazji tzw. Funduszu Odbudowy. Mają zostać wprowadzone zakazy użytkowania pieców i samochodów spalinowych czy radykalne ograniczone możliwości wjazdu do centrów miast. Natomiast skutkiem Strategii na rzecz Bioróżnorodności i Strategii Leśnej 2030 ma dojść do wyłączenia z działalności gospodarczej nawet 40 proc. lasów Polski, co spowoduje olbrzymi wzrost cen drewna.

Jak widać, Unia Europejska nie jest czempionem wolnego rynku ani wolnego handlu. Blok jest narzędziem największych krajów unijnych narzucania korzystnej dla siebie polityki pozostałym krajom członkowskim. Brytyjski filozof prof. Roger Scruton powiedział, że „UE zawsze była używana instrumentalnie przez jedne państwa jako maszyna do forsowania własnych interesów i osiągania przewagi nad innymi państwami, uznawanymi za rywali”. Nie ma to nic wspólnego z wolnościowymi ideami. Czy to dla wolnościowców wystarczające powody do rozwodu?

Tomasz Cukiernik

Tomasz Cukiernik
Tomasz Cukiernik
Z wykształcenia prawnik i ekonomista, z wykonywanego zawodu – publicysta i wydawca, a z zamiłowania – podróżnik. Ukończył Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego oraz studia podyplomowe w Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Jest autorem książek: Prawicowa koncepcja państwa – doktryna i praktyka (2004) – II wydanie pt. Wolnorynkowa koncepcja państwa (2020), Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa (2005), Socjalizm według Unii (2017), Witajcie w cyrku (2019), Na antypodach wolności (2020), Michalkiewicz. Biografia (2021) oraz współautorem biografii Korwin. Ojciec polskich wolnościowców (2023) i 15 tomów podróżniczej serii Przez Świat. Aktualnie na stałe współpracuje m.in. z miesięcznikiem „Forum Polskiej Gospodarki” (i z serwisem FPG24.PL) oraz tygodnikiem „Do Rzeczy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Unia Europejska jako niemieckie imperium w Europie

Dr Magdalena Ziętek-Wielomska stawia w swojej książce tezę, że unijne regulacje są po to, żeby niemieckie koncerny uzyskały przewagę konkurencyjną nad firmami z innych krajów członkowskich Unii Europejskiej.
6 MIN CZYTANIA

Rocznica członkostwa w Unii

1 maja mija 20 lat, odkąd Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Niestety w polskiej przestrzeni publicznej krąży wiele mitów i półprawd na ten temat. Dlatego właśnie napisałem i wydałem książkę „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”.
4 MIN CZYTANIA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA