Słusznie zauważa Robert Telus, minister rolnictwa i rozwoju wsi, że o cenie produktów kupowanych od polskiego rolnika przez polskich konsumentów powinny decydować nie zagraniczne, ale polskie firmy.
Przy okazji niedawnych „gospodarskich” odwiedzin pana ministra w krajowej firmie Dawtona, słynącej przede wszystkim (ale nie tylko) z produkcji soków pomidorowych, minister Telus wspomniał, że państwo zamierza przeznaczyć 1,2 miliarda euro na – zacytujmy – „odtworzenie polskiego rolnictwa”.
Trudno odmówić racji ministrowi, gdy stwierdza, że firm takich jak Dawtona powinno było powstać więcej. Wtedy – w jego opinii – o cenie produktów kupowanych od polskiego rolnika decydowałyby polskie firmy, a nie zagraniczne koncerny, tak jak to ma miejsce obecnie.
Minister Telus zapewniał rolników, że zależy mu na tym, by polskie firmy się rozwijały i ściśle współpracowały z polskimi rolnikami. W jego ocenie leży to w interesie rolników i ich firm, a także konsumentów i całej gospodarki.
Szokować może nie tylko naprawdę duża kwota przeznaczona na odtworzenie polskiego przemysłu rolno-spożywczego. Narzuca się jednak pytanie: to polski kapitał nie kontroluje przemysłu rolno-spożywczego, skoro trzeba go odtwarzać? Kiedy i jak do tego doszło?