Pod koniec stycznia br. Rada i Parlament Europejski doszły do porozumienia w zakresie ograniczenia limitu transakcji gotówkowych do 10 tys. euro, z możliwością dalszego obniżania go przez kraje członkowskie. Nie dotyczy to tylko obrotu pomiędzy przedsiębiorcami, ale również zakupów czy przepływów realizowanych przez konsumentów. Oprócz tego podmioty zobowiązane będą musiały identyfikować i weryfikować tożsamość osób dokonujących sporadycznie transakcje gotówkowe od 3 tys. do 10 tys. euro, a w przypadku dostawców kryptoaktywów od 1 tys. euro.
Uderzenie w swobody obywatelskie
WEI zwraca uwagę, że „płatności gotówkowe niekoniecznie wynikają z chęci nieuczciwych praktyk, a raczej stanowią konsekwencję przyzwyczajeń i tradycji obecnych na różnych rynkach. W szczególności dane nie wykazują zależności między wielkością szarej strefy a liczbą transakcji gotówkowych. Jednocześnie złudzeniem jest, że pranie pieniędzy czy unikanie podatków odbywa się jedynie przy pomocy gotówki”. Przecież „duże, zorganizowane grupy w szarej strefie także korzystają z fikcyjnych przelewów czy innych form bezgotówkowych”.
Zdaniem WEI proponowane przez instytucje unijne zmiany przede wszystkim „godzą w swobody gospodarcze i obywatelskie, ograniczają możliwość wyboru i zwiększają inwigilację państwa w dysponowanie prywatnymi środkami przez zwykłych ludzi”. Nie można też zapominać o rozwoju ryzyk cybernetycznych i zwiększającą się aktywność hakerów.
Ktoś zyska
Ktoś jednak na wyeliminowaniu gotówki zyska. Warsaw Enterprise Institute widzi to jednoznacznie: „jedynym beneficjentem zmian wydają się instytucje finansowe, które powiększą wolumen transakcji, a tym samym zyski z prowizji za ich obsługę”.
Źródło: wei.org.pl