Nie jest to pierwsza biografia autorstwa Molendy. Wcześniej przeczytałem biografię innego mojego ulubionego pisarza z czasów młodzieńczych – Alfreda Szklarskiego, twórcy serii o podróżniczych przygodach Tomka Wilmowskiego. Jednak z braku źródeł chyba z pół tej książki zajmują nie informacje z życia katowickiego pisarza, ale tło historyczne. Są to ciekawe kwestie i fajnie napisane, ale moim zdaniem zbyt odległe od spraw dotyczących bezpośrednio życia Szklarskiego. Pod tym względem znacznie lepiej jest w biografii Zbigniewa Nienackiego.
Jak w książce wspomina sam autor, nie jest to pierwsza biografia Nienackiego. Wcześniej powstały dwie książki, które na siłę można by uznać za biografie, jednak „jedna z biografii biografią tak naprawdę nie jest, ponieważ autor koncentruje się raczej na drobiazgowym omówieniu twórczości Nienackiego dla młodzieży. Drugi twórca z kolei, z racji chyba sympatii do swojego bohatera, jego życiorys potraktował… ulgowo”. Nie można tego powiedzieć o Molendzie. Pisarz dokładnie wyłuskał wszystkie grzechy swojego bohatera.
Co to z grzechy?
Po pierwsze, okazuje się, że Zbigniew Nienacki lubił zmyślać na swój temat. Wybielał się i uprawiał mitomanię. O swojej przeszłości mówił to, co mu było w danym momencie wygodne. Opowiadał nieprawdę na temat swoich relacji z żoną. Kłamał na temat swojego ojca. Raz mówił, że był archiwistą, innym razem – że lekarzem, a tak naprawdę pracował w Miejskim Przedsiębiorstwie Drogowym. To tylko przykłady, ale takich mniejszych i większych kłamstw i kłamstewek Nienackiego Molenda wyłuskał znacznie więcej.
Po drugie, już jak był młodym dziennikarzem, Nienacki pisał usłużne teksty na zlecenie polityczne. Kiedy jakiś partyjniak stał się niewygodny, Nienacki dostał telefon z Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Przed zwolnieniem partyjniaka miał urobić opinię publiczną, że ten ma na sumieniu różne machlojki. Odpowiednie artykuły napisał zgodnie z zaleceniami partii i podsuniętymi mu materiałami. Potem „Nienacki zabiera się za kolejnych prominentów, którzy zboczyli z jedynej słusznej drogi” budowy socjalizmu.
Po trzecie, jako pisarz wysługiwał się bezpiece – pisał pod jej dyktando. Na podstawie podsuniętych spreparowanych materiałów, ukrywając się pod pseudonimem Ewa Połaniecka, najpierw w „Głosie Robotniczym” napisał cykl reportaży pt. „Warszyc”, a następnie powieść „Worek Judaszów”. W publikacjach tych, gdzie roi się od kłamstw, w odpowiednim świetle przedstawił Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”, kapitana Armii Krajowej, a potem organizatora i dowódcę niepodległościowego Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Robił to „wbrew prawdzie historycznej i polskiej racji stanu”. Bo „Nienacki przez całe życie był serwilistą wobec rządzących, za co miał wolny wstęp do wydawnictw, przywileje, apanaże, paszport […] komunistą jednak z przekonania nie był. Jego serwilizm wynikał wyłącznie z karierowiczostwa”.
Po czwarte, pisarz czynnie wspierał reżim, nie tylko będąc radnym Wojewódzkiej Rady Narodowej w Łodzi i należąc do PZPR, ale był też zasłużonym członkiem Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej – został nawet komendantem placówki ORMO w Zalewie na Mazurach. Pamiętajmy, że w 1968 r. PZPR użyła ORMO do pacyfikacji demonstracji studenckich. W czasie stanu wojennego w dużych miastach ORMO brały udział w tłumieniu antypaństwowych protestów. Nienacki był też zwolennikiem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i w stanie wojennym zasilił szeregi Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego, który popierał działania junty wojskowej. W 1982 r. został nawet członkiem Tymczasowej Rady Krajowej PRON. Wzywał wtedy do rozprawy z solidarnościową opozycją. Do upadku komuny popierał ten system i pozostał członkiem partii.
Po piąte, dzięki archiwum IPN wiadomo, że Nienacki był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Niestety niewiele dokumentów przetrwało, ale wiemy z nich, że był kontaktem operacyjnym o pseudonimach „Samotnik” oraz „Eremita”. Dokumenty „Eremity” zostały zniszczone w styczniu 1990 r.
Po szóste, w przeciwieństwie do swojego bohatera Pana Samochodzika prowadzenie się Nienackiego nie było wzorem do naśladowania dla młodzieży. Miał liczne kochanki i obsesję na punkcie seksu. Opuścił rodzinę – żonę i syna – i przeniósł się na mazurską wieś Jerzwałd. Tam poznał swoją późniejszą partnerkę Alicję Janeczek, którą… notorycznie zdradzał. Według plotek miał setki kobiet i podobno rozbił nawet jedno małżeństwo.
Po siódme, poza seksem Nienacki miał też inne nałogi. W młodości nadużywał alkoholu. Jednak w pewnym momencie potrafił się opamiętać i przestał pić z własnej woli. Był w tym konsekwentny. Natomiast mimo choroby układu krążenia palił dużo papierosów. Podobno puszczał z dymem paczkę goldenów dziennie.
Po ósme, Nienacki był hipokrytą. Pisał też, że prywatnie nie lubi rozwiązłości. A kiedy upadła komuna, nagle chciał się pokazać jako ofiara reżimu. Kłamał choćby w tym, że „zawsze należał do pisarzy stroniących od polityki”. Tymczasem Molenda podkreśla, że „Nienacki po 1956 roku nigdy nie był dyskryminowany przez rządzących”. Natomiast w 1982 r. nie krępował się napisać: „Nie interesuje mnie literatura służalcza, dyspozycyjna, usługowa – niezależnie od tego, kto byłby jej dyspozytorem. Nigdy nie byłem pisarzem koniunkturalnym”. A jak czytamy w biografii, „w zamian za poparcie junty nakłady jego powieści skoczyły do poziomu dwustu tysięcy egzemplarzy, co nawet w przypadku pieszczochów władzy było ewenementem, podobnie jak tłumaczenia na kilkanaście języków”.
Książka o twórczości
Podobno wielu czytelnikom i entuzjastom Zbigniewa Nienackiego nie podoba się to, że Jarosław Molenda wywleka na wierzch jego grzechy. Woleliby żyć w zakłamaniu i myśleć o swoim ulubionym pisarzu z dzieciństwa wyłącznie w kolorowych barwach. Ja też zaczytywałem się w Panu Samochodziku. Ale cieszę się, że Molenda wyłuskał te wszystkie niezbyt chwalebne momenty z życia wielkiego pisarza. Bo niby dlaczego mielibyśmy ukrywać jego niecne poczynania? Tak samo już w 1990 r. zamiast chować i palić akta SB, powinny być one w całości upublicznione.
Zarzucić mogę natomiast autorowi to, że bardziej niż biografia Nienackiego jest to raczej książka o jego twórczości. Więcej w niej o jego książkach i bohaterach jego książek niż wątków biograficznych. A już to, co myślą recenzenci o książkach pisarza, moim zdaniem nie powinno być częścią biografii. Można oczywiście o tym wspomnieć, ale nie rozpisywać się na wiele stron. Czego konkretnie brakuje? Na przykład pochodzenia pisarza, co robił w dzieciństwie i w młodości. Jak się uczył w szkole? Jakie książki czytał? Czegoś więcej o jego wyjazdach zagranicznych, których mogło być sporo, skoro nie miał problemu z uzyskaniem paszportu. Tego wszystkiego w książce nie ma, a szkoda.
W biografii brakuje ponadto kalendarium życia bohatera. O ile w tekście nie muszą być wskazywane dokładne daty różnych wydarzeń z życia bohatera, bo książka mogłaby się stać mało zjadliwa, o tyle kalendarium – moim zdaniem – jest obligatoryjne w porządnej biografii. Ja w każdym razie w moich biografiach trzymam się tej zasady. Przydałby się też spis wszystkich książek napisanych przez Nienackiego. Zdecydowanie pochwalić należy natomiast szeroką bibliografię oraz bardzo bogaty materiał ilustracyjny w książce.
Dziękuję Jarosławowi Molendzie za przesłanie biografii Zbigniewa Nienackiego wraz z dedykacją.
Jarosław Molenda, Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika, Prószyński i S-ka, Warszawa 2023.
Tomasz Cukiernik
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie