fbpx
czwartek, 8 czerwca, 2023
Strona głównaZdrowiePoprawmy jakość polskiej żywności

Poprawmy jakość polskiej żywności

Jeśli chcesz zdrowo zjeść, najlepiej nie jedz... w ogóle. Polska żywność nie odstaje, niestety, od europejskiej bylejakości (chyba że dołożymy trochę wysiłku, by zdobyć lepszą), bo na rynku liczą się przede wszystkim łatwa dostępność, atrakcyjny wygląd – w tym opakowania – oraz jak najniższa cena.

Niby wszystko jest w porządku. Chleb jak z reklamy, wypiekany lokalnie lub własnoręcznie, jak w czasach naszych babć. Szynka świeżutka i śliczna, prosto „od dziadunia”. Jabłka dorodne jak ze snu itd. itp. To wszystko ma się kojarzyć z dziecięcymi latami u dziadków na wsi. Z mitycznym, „prawdziwym” polskim jedzeniem. No i wielu się pewnie tak kojarzy. Naszą czujność usypiają też niektóre europejskie raporty: Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności w 2008 roku uznał, że 97 proc. próbek żywności w Polsce było wolne od pozostałości środków ochrony roślin lub zawierało jedynie śladowe ich ilości.

Inny urząd europejski nie jest już jednak aż tak entuzjastycznie nastawiony do polskiej produkcji żywności. Chodzi o znaną nam, z innej obecnie okoliczności, Europejską Agencję Leków (EMA). Ta twierdzi, że podczas gdy w całej Unii stosowanie antybiotyków w hodowli zwierząt spadło w latach 2010-2017 o 20 proc. w Polsce wzrosło w tym okresie o 30 proc.

Polski farmer nie taki łaskawy

Czyli co? Uprawy mamy zdrowe, a hodowlę nie? To nie jest takie proste, bo przemysłowa produkcja żywności pochodzi w ok. 80 proc. od 100 tysięcy gospodarstw, które mają obecnie charakter wielkich „kombinatów” produkcyjnych. W nich zaś chodzi o maksymalne wykorzystanie surowców i o maksymalizację zysków. Polski farmer to już coraz rzadziej indywidualny rolnik. To przedsiębiorca „pełną gębą”, taki sam, jak ten zachodni.

Nasze jedzenie w supermarketach faktycznie w coraz większym stopniu pochodzi z krajowych upraw czy hodowli. Co z tego jednak, jeśli wcale nie jest zdrowsze, a często także i nie smaczniejsze od importowanego?

Jak wskazuje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który badał te same produkty oferowane w Europie Zachodniej i w Polsce, polski farmer także nie stroni od szpikowania bydła antybiotykami, od używania glifosatu, sztucznych utwardzaczy, barwników i wzmacniaczy smaku. Nasz rolnik nie waha się ich używać, bo liczy się zysk. Przede wszystkim zysk.

Nie jest żadną tajemnicą, że obecny szef NIK władzy panującej Anno Domini 2022 nie lubi – delikatnie mówiąc. Będzie więc przejaskrawiał, by jej dokuczyć maksymalnie. W najnowszym raporcie, dosłownie sprzed kilku dni, Najwyższa Izba Kontroli twierdzi wręcz, że Polska żywność jest… najgorsza w Europie. Naszpikowana antybiotykami i coraz częściej z „suplementem” w postaci salmonelli. Czy rzeczywiście jest aż tak źle?
Prawda leży zapewne gdzieś pośrodku. Tym bardziej, że NIK nie pozostawia też suchej nitki na żywności importowanej, która – w opinii urzędu – wcale nie jest lepszej jakości. I jedna, i druga „sprawiedliwie” zapełnia półki hipermarketów, supermarketów i dyskontów. Żałować tylko można, że polski rolnik przemysłowy zaczerpnął z Zachodu złe wzorce.
Przy rosnących kosztach produkcji krajowe jedzenie będzie też tracić konkurencyjność na rynkach eksportowych – jak dotąd wciąż „jedziemy” jeszcze na dobrej i utrwalonej, pozytywnej opinii marki.

I co dalej?

Śnią nam się jeszcze sny z dzieciństwa, kiedy to rolnik, wcześniej jeszcze chłopem zwany, hodował kilka krówek i świń karmionych tym, co wyrosło w gospodarstwie, a w sadzie czy na polu sypał tylko tyle środków ochrony roślin, by szkodniki plonów nie zjadły. To se ne vrati – jak mawiał klasyk.

Co więc z tym począć? Rolnik niech dotrzymuje słowa i jakość poprawi – niezależnie od tego, czy żywność sprzedaje jako ekologiczną, czy jako zwykłą. Nic jednak radykalnie się nie zmieni bez presji oddolnej, czyli naszej – konsumentów. Jest coraz drożej. Niech więc przynajmniej będzie zdrowiej i smaczniej.

Robert Azembski
Robert Azembski
Dziennikarz z ponad 30-letnim doświadczeniem; pracował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Wprost” , „Gazecie Bankowej” oraz wielu innych tytułach prasowych i internetowych traktujących o gospodarce, finansach i ekonomii. Chociaż specjalizuje się w finansach, w tym w bankowości, ubezpieczeniach i rynku inwestycyjnym, nieobce są mu problemy przedsiębiorców, przede wszystkim z sektora MŚP. Na łamach magazynu „Forum Polskiej Gospodarki” oraz serwisu FPG24.PL najwięcej miejsca poświęca szeroko pojętej tematyce przedsiębiorczości. W swoich analizach, raportach i recenzjach odnosi się też do zagadnień szerszych – ekonomicznych i gospodarczych uwarunkowań działalności firm.

INNE Z TEJ KATEGORII

Unia Europejska kupi setki milionów szczepionek na COVID-19

Mimo renegocjacji kontraktu z 2021 roku na dostawy szczepionek przeciwko COVID-19 od firmy Pfizer/BioNTech, Komisja Europejska i tak kupi setki milionów preparatów.
< 1 MIN CZYTANIA

Konfederacja przeciwko „traktatowi pandemicznemu” WHO

W ramach WHO dopinany jest tzw. traktat pandemiczny, który zdaniem Konfederacji w ogóle nie powinien być przez Polskę rozpatrywany. Tymczasem rząd próbuje nas w to wmanewrować.
2 MIN CZYTANIA

Zmodyfikowana genetycznie żywność dopuszczona w Wielkiej Brytanii

Brytyjscy rolnicy są zadowoleni, protesty natomiast podnieśli aktywiści ekologiczni. Szkoda tylko, że konsumentów nikt o zdanie nie zapytał.
2 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

AI już zabiera ludziom pracę, a to dopiero początek

Sztuczna inteligencja już wypiera miejsca pracy dla ludzi – tak jak przewidywano i przed czym od dawna ostrzegano.
3 MIN CZYTANIA

Wsparcie dla MŚP z funduszy unijnych

Przedsiębiorcy szukający dotacji czy innych form taniego wsparcia mogą wziąć udział w sumie w 74 konkursach unijnych: w 18 programach krajowych, 35 regionalnych i 14 z tak zwanej Europejskiej Współpracy Terytorialnej oraz już w siedmiu z KPO.
3 MIN CZYTANIA

Przedsiębiorcy tracą na zakazie cesji wierzytelności

Zakaz cesji wierzytelności utrudnia działalność gospodarczą oraz dostęp mniejszych firm do finansowania.
3 MIN CZYTANIA