Na mocy umowy społecznej z górnikami z 2021 r. i rozpoczęcia wygaszania kopalń do 2049 r. rząd wysłał na jednorazowe odprawy górnicze i wcześniejsze emerytury 2,2 tys. górników, co kosztowało budżet państwa 186 mln zł. Teraz tych pracowników brakuje w polskich kopalniach. Tomasz Głogowski, rzecznik Polskiej Grupy Górniczej, przyznaje, że spółka potrzebuje przede wszystkim górników, elektryków i mechaników. Dlatego pojawił się pomysł, by ściągać górników z Ukrainy.
„Sytuacja sektora górnictwa węgla kamiennego zmieniła się diametralnie wraz z agresją Rosji na Ukrainę. Pracodawcy sektora górniczego sygnalizują pilną potrzebę uzupełnienia kadr górniczych o wykwalifikowanych pracowników, posiadających kwalifikacje do wykonywania czynności w kierownictwie lub w dozorze ruchu zakładu górniczego” – czytamy w uzasadnieniu do projektu nowelizacji specustawy o pomocy uchodźcom wojennym.
Jak informuje „Rzeczpospolita”, górnicy z Ukrainy uzyskają w Polsce prawo do wykonywania zawodu pod ziemią bez wymogu zdania egzaminów i szkolenia, także na stanowiskach kierowniczych i w dozorze ruchu zakładów górniczych.
– To niewiele da, bowiem głównie brakuje u nas górników, którzy pracują przy wydobyciu węgla i niezbędne jest reanimowanie szkolnictwa zawodowego, które umożliwiłoby szybki nabór do zawodu – podkreśla w rozmowie z portalem WNP.PL Bogusław Ziętek, szef związku zawodowego Sierpień 80. – Bez tego nie będzie zwiększenia wydobycia węgla. W moim odczuciu pracownicy z Ukrainy zasilą głównie spółki okołogórnicze, które cierpią na totalny brak pracowników. Potrzebne są zatem jak najszybsze decyzje dotyczące odbudowy szkolnictwa zawodowego w Polsce – dodaje.