Stany Zjednoczone chcą zwiększyć swoją obecność w sąsiedztwie Chin, tworząc antychińskie militarne i gospodarcze inicjatywy i sojusze. Wyrazem tej polityki jest sojusz Quad obejmujący USA, Japonię, Indie i Australię, powstały jeszcze za rządów Donalda Trumpa, a obecnie zyskujący na znaczeniu, oraz porozumienie wojskowe AUKUS obejmujące USA, Australię i Wielką Brytanię.
Chiny nie tworzą własnych formalnych sojuszy militarnych (współpracują jednak w niektórych obszarach z Rosją), ale nie pozostają dłużne, zwiększając swoje wpływy na strategicznych wyspach Południowego Pacyfiku w obszarze zainteresowania amerykańskiego sojusznika, czyli Australii i wśród państw rozwijających się, skupionych w ramach BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA). Wkraczają także na amerykańskie podwórko w Ameryce Łacińskiej.
Indo-Pacyficzne Ramy Gospodarcze pod flagą amerykańską
Zaangażowane we wsparcie Ukrainy w wojnie z Rosją Stany Zjednoczone nie zaniedbują swoich strategicznych interesów. Maj był czasem niezwykle intensywnych działań amerykańskiej administracji w kierunku zwiększenie obecności w Azji Południowo-Wschodniej i stworzenia alternatywny gospodarczej dla państw tego regionu, będących pod silnym wpływem gospodarczym Chin. Prezydent Joe Biden podczas swojej wizyty w Azji zapowiedział utworzenie nowej inicjatywy współpracy trzynastu krajów regionu z USA (14 ma być Fidżi). Indo-Pacyficzne Ramy Gospodarcze (The Indo-Pacific Economic Framework – IPEF) to próba zaangażowania we współpracę z USA regionu, który w coraz większym stopniu znajduje się pod wpływem Chin – głównym partnerem gospodarczym tamtejszych krajów.
Plan Bidena nie jest umową handlową w tradycyjnym sensie. Obejmuje jeden „filar” związany z handlem, ale również inne obszary, takie jak zwiększanie odporności łańcuchów dostaw, promowanie czystej energii i zwalczanie korupcji. W porozumieniu mają uczestniczyć oprócz USA, także Australia, Brunei, Indie, Indonezja, Japonia, Korea Południowa, Malezja, Nowa Zelandia, Filipiny, Singapur, Tajlandia i Wietnam.
Lista zawiera stosunkowo szeroki obszar Azji – od wysoko rozwiniętych gospodarek, takich jak Japonia i Korea Południowa, po kraje, które nie zawsze zgadzały się z USA w sprawach gospodarczych. Projekt nie obejmuje Tajwanu. Inicjatywa nie jest jeszcze uszczegółowiona i – jak zapowiada amerykańska administracja – będzie rozwijana stopniowo.
Kraje azjatyckie chciałyby z kolei głównie rozwinięcia współpracy handlowej z USA i otwarcia amerykańskiego rynku na ich produkty, aby inicjatywna mogła stać się alternatywą do ich uzależniania gospodarczego od Chin.
Szczyt USA–ASEAN w Waszyngtonie
Wcześniej prezydent USA spotkał się liderami krajów ASEAN – 9 krajami Azji Południowo-Wschodniej, na pierwszym szczycie USA–ASEAN w Waszyngtonie, który nazwał początkiem „nowej ery” w stosunkach między Stanami Zjednoczonymi i państwami regionu. Do ASEAN należą: Brunei, Kambodża, Indonezja, Laos, Malezja, Mjanma (zawieszona w prawach członka), Filipiny, Singapur, Tajlandia i Wietnam.
Szczyt był pierwszym takim spotkaniem od roku 2016, którego gospodarzem był prezydent USA. Spotkanie zakończyło się 28-punktowym „oświadczeniu strategicznym” dotyczącym rozszerzenia współpracy w kwestiach energetycznych, infrastrukturalnych, klimatycznych, zdrowotnych i bezpieczeństwa (wolności mórz). Same założenia współpracy, zawarte we wspólnym oświadczeniu z krajami ASEAN, przypominają mocno retorykę Chin stosowaną w relacjach z krajami regionu.
Ameryka ma plan, Chiny już swój realizują
Od czasu, gdy prezydent Donald Trump wycofał Stany Zjednoczone z Partnerstwa Transpacyficznego (TTP) – ogromnej umowy handlowej negocjowanej podczas prezydentury Baracka Obamy – USA nie miały określonego planu gospodarczego zaangażowania regionu Azji. W międzyczasie (obowiązuje od 1 stycznia tego roku) w Azji powstała największa na świecie strefa wolnego handlu RCEP (Regionalne Kompleksowe Partnerstwo Gospodarcze) z udział Chin, krajów ASEAN, Korei Płd., Japonii i Australii. Chiny starają się także wywierać wpływy gospodarcze na całym świecie poprzez Inicjatywę Pasa i Szlaku.
Proponując inicjatywę IPEF, Joe Biden wydaje się przyznawać, że nie ma zamiaru ponownie dołączyć do TTP, która pozostaje niepopularna wśród amerykańskich polityków. Ponowne przystąpienie do porozumienia wiązałoby się z koniecznością ratyfikacji umowy przez Kongres, obawy amerykańskich polityków dotyczą jednak m.in. otwarcia amerykańskiego rynku na azjatyckie produkty. Zamiast tego Biden ma nadzieję stworzyć sferę gospodarczą, która może konkurować z Chinami. Pierwsi krytycy inicjatywy sugerują jednak, że brakuje jej zachęt – takich jak obniżenie taryf – w zamian za włączenie się w inicjatywę. Z kolei doradcy amerykańskiego prezydenta sugerują, że istnieją inne sposoby na ułatwienia handlowe i dostępu do rynku oraz że sama inicjatywa zapewnia atrakcyjną szansę dla krajów azjatyckich uczestniczących do ścisłej współpracy z USA.
Chiny krytykują amerykańskie działania, określając je jako kreujące podziały i twierdzą, że strategia Waszyngtonu w regionie Indo-Pacyfiku jest skazana na niepowodzenie. Chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi oskarżył USA o zmuszanie krajów regionu do opowiedzenia się po jednej ze stron poprzez zakłócanie łańcuchów dostaw. Podobne opinie prezentują politycy Singapuru i Malezji.
Faktem jednak jest, że kraje azjatyckich będą starały się lawirować między mocarstwami, utrzymując relacje gospodarcze z obydwoma krajami (Chińczycy mają na razie więcej do zaoferowania), ale w kwestiach bezpieczeństwa, obawiając się chińskiego wzrostu i ambicji na Morzu Południowo-Chińskim, będą szukały amerykańskiego parasola. Zdecydowane proamerykańskie i antychińskie postawy prezentują Japonia i Australia, w mniejszym zakresie Indie (w sprawach ukraińskich bliższe postawy Chin niż Zachodu) i Korea Południowa (unika krytyki Chin ze względu na ich rolę w relacjach z Koreą Północną). Reszta krajów to tzw. państwa „swingujące”.
Ameryka chce przestawić sojusz antyrosyjski na antychiński
Administracja prezydenta Bidena chce przewodzić międzynarodowemu blokowi sprzeciwiającemu się rosyjskiej inwazji na Ukrainę, co ma doprowadzić do szerszej koalicji przeciw większemu zagrożeniu ze strony Chin dla globalnego porządku – zapowiedział szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken podczas wykładu na jednej z amerykańskich uczelni.
USA postrzegają Rosję i rosyjskiego prezydenta Władimira Putina na Ukrainie jako najbardziej dotkliwe i bezpośrednie zagrożenie dla stabilności międzynarodowej. Blinken wskazał jednak, że Ameryka uważa, iż to Chiny stanowią większe zagrożenie. – Nawet gdy wojna prezydenta Putina będzie trwała, nadal będziemy koncentrować się na najpoważniejszym długoterminowym wyzwaniu dla ładu międzynarodowego stwarzanym przez Chińską Republikę Ludową – zapowiedział Blinken.
Jego zdanie Chiny są jedynym krajem, który ma zarówno zamiar przekształcenia ładu międzynarodowego, jak i w coraz większym stopniu potęgę gospodarczą, dyplomatyczną, wojskową i technologiczną, aby to zrobić. – Wizja Pekinu oddaliłaby nas od uniwersalnych wartości, które wspierały tak duży postęp na świecie w ciągu ostatnich 75 lat – podkreśla.
Chiny także aktywne na Pacyfiku i w świecie
Tymczasem zwiększanie amerykańskiej aktywności w Azji Południowo-Wschodniej wywołuje reakcje Chin. Kraj ten prowadzi ofensywę dyplomatyczną nie tylko na wyspach Pacyfiku. W czasie ponad tygodniowego objazdu szef chińskiej dyplomacji Wang Yi odwiedził osiem wyspiarskich krajów regionu. Największym sukcesem Chin z tej eskapady było podpisanie umowy o bezpieczeństwie z Wyspami Salomona, ale także mniejszych umów o współpracy m.in. z Samoa, Tonga i innymi krajami wyspiarskimi. Nie udało się natomiast przekonać wszystkich krajów Południowego Pacyfiku do podpisania jednego, wielostronnego porozumienia ze wszystkimi krajami regionu obejmującego kwestie bezpieczeństwa i gospodarki.
Co ciekawe, w czasie pacyficznego objazdu szefowi chińskiego MSZ po piętach deptała szefowa australijskiej dyplomacji Penny Wong, odwiedzając te same kraje w podobnym czasie i obiecując wsparcie w walce ze zmianami klimatu i ułatwienia w podjęciu pracy w Australii przez mieszkańców pacyficznych wysp.
Chiny prowadzą także ofensywę wśród „państw wschodzących” skupionych w ramach grupy BRISC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA), dążąc do pogłębienia współpracy gospodarczej i technologicznej w amerykańskim sąsiedztwie – Ameryce Środkowej, gdzie uzyskały wsparcie m.in. Urugwaju i Nikaragui ws. wizji polityki bezpieczeństwa.
Ameryka zdecydowanie wraca do Azji. Wykorzystuje konsolidację Zachodu wobec wojny na Ukrainie, chce umocnić swoje przywództwo w świecie i odzyskać sfery, które w ostatnich latach zaniedbała. Chodzi o umocnienie więzi z krajami rozwijającymi się z Azji Południowo -Wschodniej, by wciągnąć je do antychińskiego bloku. Chiny w ostatniej dekadzie wykorzystywały ograniczenie amerykańskiego zaangażowania oferując azjatyckim partnerom otwarcie swojego rynku w wybranych obszarach, kredyty i ogromne inwestycje infrastrukturalne m.in. w obszarze zdrowotnym i energetycznym. To szansa na rozwój dla tych krajów, ale chiński wzrost i ambicje Państwa Środka wywołują niepokój wielu państw azjatyckich, które poszukują równowagi w regionie.