Czytam właśnie naprawdę ciekawy raport „Długie jutro” napisany przez ekspertów z Nationale Nederlanden. Cieszę się przy tym, że kapitalizm to taki system, w którym towarzystwa ubezpieczeniowe za darmo udostępniają mi dane i w ten sposób chcą budować swoją markę. Badania przeprowadzono na mieszkańcach 11 krajów, w tym Polski. Oczywiście muszę wziąć poprawkę na sposób, w jaki zebrano informacje. CAWI jest techniką, która pozwala dowiedzieć się czegoś tylko od posiadaczy Internetu, bo to przez Internet jest przeprowadzane badanie. Może to mieć pewien wpływ na ostateczny rezultat. Mimo wszystko do wyników warto się odnieść. Bo coś nam o nas mówią.
Ze stwierdzeniem „Wierzę, że państwo zapewni mi emeryturę” zgadza się ponad 73 proc. ankietowanych, choć trzeba przyznać, że zdecydowana większość z nich swoje „tak” zmiękcza słowem „raczej”. Odautorski komentarz ze strony Nationale Nederlanden jest oczywiście po linii takiej, że wiara w państwo jako dostawcę zabezpieczenia na starość może być złudna, że trzeba inwestować i brać za siebie odpowiedzialność. Trudno się z nim nie zgodzić, nawet mając na uwadze oczywisty interes zleceniodawcy omawianych rezultatów.
Trudno też nie posunąć się dalej niż raczej wyważeni emerytalni eksperci. Ja nie jestem jednym z nich, mogę więc śmiało napisać, że przesadna wiara w państwo zawsze, ale to zawsze prowadzi do problemów, emerytalnych też. Jasne jest, że chcielibyśmy transferować ryzyko gdzieś dalej, na kogoś, rozpraszać je na miliony głów naszych współobywateli. Ale oni przecież chcą tego samego. I do pewnego momentu ubezpieczenia społeczne oczywiście działają, ale już dawno jesteśmy za optimum, nieubłaganie wyznaczanym przez demograficzne realia. Emerytury dla ludzi w moim wieku będą, ale bardzo małe. Państwo wywiąże się ze swojego obowiązku w sensie formalnym, ale materialnie to się nie zepnie, bo nie będzie miało jak.
I to wcale nie działa w ten sposób, że Polacy są winni i powinni teraz (i za kilka dekad) cierpieć głód i niedostatek, bo tak sobie wybrali. Ludzie nie głosują dobrze. Głosują najlepiej, jak potrafią. A to coś zupełnie innego. W kraju, w którym PRL zniszczył kulturę oszczędzania, był jakąś pasywno-agresywną niańką „opiekującą się” dorosłymi ludźmi i doprowadził do tego, że szczytem finansowej wyobraźni była książeczka mieszkaniowa, po prostu musiało się stać to, co się stało. Polacy założyli, że o emerytury zadba ktoś inny, a im po prostu pozostaje liczyć różnicę między swoim brutto a netto po każdej wypłacie. Założyli tak dlatego, że przez półwiecze byli odcięci od rynków finansowych i wiedzy o tym, jak one działają, o praktyce nie mówiąc. Efekt jest taki, jaki jest i trzy dekady trzeciej Rzeczypospolitej niewiele tu dały, bo spora część populacji załapała się jeśli nie na życie w poprzednim ustroju, to na przesiąknięcie jego fantazmatami. Zmiana kultury finansowej to przedsięwzięcie na pokolenia i jesteśmy dopiero w trakcie. Co bardziej ciekawscy już dawno zorientowali się w tym, że z opodatkowania dzisiejszej pracy nie będzie dla nich jutrzejszych emerytur w wysokości zapewniającej godne życie. No ale to jest prawda, o jakiej mówią raczej eksperci, politycy już mniej.
Jeżeli więc coś moglibyśmy zrobić, to już dziś przestać udawać, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych, nobliwa, jeszcze przedwojenna instytucja, zagwarantuje nam godziwe emerytury. W najlepszym razie będą to takie świadczenia, jakie pozwolą na zabezpieczenie od nędzy. Zamiast wyliczanych emerytur już teraz warto uświadomić sobie, że lepszym pomysłem będzie emerytura obywatelska, lepsza dlatego, że tutaj przynajmniej możemy założyć, że z punktu widzenia finansów publicznych będzie to cel wciąż ambitny, ale już mniej wymagający niż pozostawanie w obecnym systemie. Spróbujmy doprowadzić do tego, aby każdy obywatel na starość miał jakieś minimum. Oprócz tego: podnieśmy wiek emerytalny i zrównajmy go, bo to niesprawiedliwe, że kobiety na emeryturę przechodzą wcześniej. Skończmy z branżowymi przywilejami albo przynajmniej je ograniczmy. I zachęcajmy ludzi do oszczędzania na własny rachunek, dając im przy okazji możliwość bogacenia się, a nie tylko życia od pierwszego do pierwszego. Nie traćmy przy tym z horyzontu poglądu mówiącego, że emerytura powinna być prywatną sprawą każdego obywatela.
Pierwszorzędnie się pisze takie felietonowe mądrości w roku wyborczym, ale już po wyborach. Czyli w sytuacji, w której tak kluczowy problem jest gdzieś na dalszym, nawet nie drugim, może na trzecim planie. Najpierw przecież trzeba uporać się ze sprawami nośnymi. Czego nie jestem przeciwnikiem. Ale martwi mnie to, że kolejka cały czas się wydłuża i że reforma systemu emerytalnego jest gdzieś hen, na szarym końcu. Rozmywa się tak jak i spokojna starość tych, którzy będąc w moim wieku lub młodszymi, polegają w tej sprawie tylko na państwie.
Marcin Chmielowski
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie