fbpx
środa, 8 maja, 2024
Strona głównaFelietonCo nas czeka w nowym roku? Nic nowego – satyra i absurd

Co nas czeka w nowym roku? Nic nowego – satyra i absurd

Ostatni tydzień roku to czas zarówno podsumowań tego co zafundował nam kończący się rok, jak i próba przewidzenia tego, co będzie się działo w przyszłym. Można to zauważyć w tekstach i wypowiedziach niemal każdego publicysty. Trochę to dziwne, bowiem jak już kiedyś pisałem, koniec roku to efekt umownego przyjęcia w ramach naszej cywilizacji pewnej daty.

Data dobra jak każda inna – na dodatek tak dobrana, że w zasadzie niewiele przesądza w przedmiocie tego, co najbardziej interesuje ekspertów najprzeróżniejszej maści, szczególnie tych mających skłonności głęboko profetyczne.

Popatrzmy na to przez pryzmat choćby informacji gospodarczych. Owszem, w przypadku większości podmiotów rok obrachunkowy pokrywa się z tym kalendarzowym, jednakże jest to dopiero sygnał do zebrania informacji rocznych, którego wynikiem będzie następczo analiza, sporządzenie właściwych sprawozdań bądź informacji z wykonania wcześniej planowanych budżetów, wreszcie ocena i udzielanie stosownych pokwitowań. W głębokim uproszczeniu zasadnym wydaje się wniosek, że poza hipotezami opartymi o logiczne wnioskowanie z faktów stwierdzonych przed końcem danego roku, wszelkie końcoworoczne prognozy, tym bardziej ocenne, maja w sobie coś z wróżenia z fusów. Wieczysta chwała tym, których ocena znajdzie w przyszłości potwierdzenie w okolicznościach. Tylko czy to jest przejaw intelektualnej wzniosłości, czy raczej literackiego szczęścia?

Z drugiej strony data ta ma wymiar hipnotyzujący. Niemal każda osoba czuje metafizyczną rozkosz związaną z postawieniem ostrej cenzury i dokonaniem tego rytuału przejścia do nowej „czasoprzestrzeni”. Stąd w ogóle pomysł celebrowania witania nadchodzącego roku i wiara w nowe, z reguły lepsze doświadczenia o tych zdobytych w dotychczasowym. To właśnie motor owego trendu podsumowań i przewidywań, których do momentu pisania tego felietonu naczytałem się tyle, że mógłbym napisać historię przyszłego roku, począwszy od futbolu, a kończąc na jeszcze trwającej wojnie za naszą wschodnią granicą. Dla przykładu przed rozpoczęciem pracy nad tym tekstem na portalu gość.pl przeczytałem w kontekście nadchodzącego roku, że „wersal” nie wróci, gdyż władzę przechwytuje się „na rympał”, Kościół Katolicki czeka głębokie przeobrażenie zarówno w ujęciu krajowym jak i globalnym, a troską większą niż perspektywa wojny z Rosją powinniśmy objąć przyszłość rodzimej polityki zagranicznej. Padło nawet zdanie o intuicji, która podpowiada autorowi, że przyszłoroczną pasterkę odprawi nowy papież. I choć poddając się temu, jak rzekłem metafizycznemu trendowi pobożnych życzeń, nie miałbym nic przeciwko temu, by przyszłoroczną pasterkę na Watykanie odprawił młody Pius XIII, taki jak kreowany w serialu Paola Sorrentino, mam jednak poczucie, że rzetelna pozostaje tylko garstka tych analiz, mogąca poszczycić się oparciem na faktach, wskazujących na prawdopodobieństwo wystąpienia przewidywanego skutku.

Najlepszym przykładem tego stanu rzeczy może być poddawana różnorakim profetycznym analizom ustawa budżetowa. Trudno znaleźć akt prawny bardziej szatkowany poprawkami, uchwalanymi przez rozochoconą większość parlamentarną niejako maszynowo. Jest to właśnie efekt tego, co zwykło umykać futurystycznym wizjom analityków kreujących wizję przyszłorocznej rzeczywistości ekonomicznej stosownie do zapisów planu dochodów i wydatków. Bolesne rozczarowanie przychodzi przecież już na początku nowego roku, gdy plan, zresztą jak każdy niezależnie od dziedziny życia, zaczyna się załamywać i wymaga korekt. Korekt nierzadko drastycznych, o czym przekonaliśmy się przy okazji epidemii, wojny, inflacji i innych jeszcze „plag egipskich” jakoś w nadmiarze nawiedzających ostatnio nasz nieszczęśliwy kraj.

Ale jest też, jak pisałem wyżej, i druga strona medalu, czyli ta, która z faktów pozwala jakieś tam wnioski wyciągnąć, a w przewidywaniach nie stawia nas w jednym szeregu z użytkownikami kryształowych kul czy kart tarota. Ta dotyczy polityki. Polityka rządzi się swoimi prawami i w tym przypadku przewidywanie jest już sztuką graniczącą niemal z ezoteryzmem. Z jednej strony podatna jest na emocje, z drugiej obwarowana preferencjami wyborców, także zmieniającymi się w czasie. Jednakże gdy ją zestawić choćby z przekładowym projektem budżetu, którego kształt jest faktem, z dużą dozą pewności można przedstawić szereg przyszłościowych wniosków. Pierwszy z brzegu, jaki nam się nasuwa, to ten, że w przyszłym roku, oczywiście w opozycji do zapowiedzi, przedsiębiorcom nie będzie lepiej. Jak wynika z treści projektu ustawy budżetowej, prognozowany jest drastyczny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w 2024 r., a to może nam wiele powiedzieć o wysokości składek na ZUS, które – jak wiemy – w przypadku przedsiębiorców obliczane są właśnie od tego współczynnika. Umieszczenie zaś identycznych zapisów dotyczących wzrostu przeciętnego wynagrodzenia jak te, które znalazły się w projekcie poprzedniego rządu, wskazuje, że polityka wobec przedsiębiorców w przyszłym roku będzie taka sama.

Jest jednak jeszcze coś, co można przewidywać w ciemno, wiedząc, że w każdym kolejnym nowym roku tego nie zabraknie. To oczywiście systemowa satyra, istny polityczny kabaret. Popatrzmy na to również przez pryzmat budżetu, a w konkretnie słynnej poprzedzającej budżet ustawy okołobudżetowej. W środę minister Sienkiewicz podjął decyzję o postawieniu mediów publicznych w stan likwidacji, na razie warunkowo, bowiem z komunikatu wynika, że w każdym czasie decyzja ta może zostać cofnięta. Decyzja, choć jeszcze niepewna, okazała się radosną nowiną dla wielu osób, w tym i dla mojej skromnej osoby, które żyją w przeświadczeniu, że pojęcie „niezależnych mediów publicznych” to oksymoron. Jestem zaś pewien, że nikt nie spodziewał się, iż osobą, która doprowadziła do likwidacji, na razie warunkowej, mediów publicznych będzie jeden z najgorliwszych postulatorów istnienia mediów publicznych, czyli prezydent. Nie ma się czemu dziwić, bowiem postawienie w stan likwidacji TVP, Polskiego Radia itd. związane jest z decyzją prezydenta o zawetowaniu ustawy okołobudżetowej, czego minister Sienkiewicz nie kryje.

Zatem by i samemu dołożyć cegiełkę do tego publicystycznego trendu podsumowań i przewidywań, uprzejmie przewiduję, że w przyszłym roku nie zabraknie nam polityki coraz bardziej schodzącej na poziom satyry okraszonej absurdem, kierującej się emocjami i sterowanej preferencjami wyborców.

Jacek Janas

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Jacek Janas
Jacek Janas
Z zawodu radca prawny. Z zamiłowania muzyk, kompozytor i myśliciel. Działacz społeczny, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Brzozowski Ruch Konserwatywny i Członek Zarządu Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK. Fundator i ekspert Instytutu im. Romana Rybarskiego.

INNE Z TEJ KATEGORII

Unia Europejska jako niemieckie imperium w Europie

Dr Magdalena Ziętek-Wielomska stawia w swojej książce tezę, że unijne regulacje są po to, żeby niemieckie koncerny uzyskały przewagę konkurencyjną nad firmami z innych krajów członkowskich Unii Europejskiej.
6 MIN CZYTANIA

Genius loci

Poprzednio byłem w Budapeszcie w marcu 2020 r. Już nadciągały czarne pandemiczne chmury, ale wciąż jeszcze wydawało się, że to będzie kolejna burza w szklance wody. Jak się stało – wiadomo. Wcześniej w drugiej stolicy Cesarstwa Austro-Węgierskiego bywałem wielokrotnie. Wyrobiłem sobie zatem jakiś jej własny obraz, a nawet coś więcej: trudne do dokładnego opisania i sprecyzowania wrażenie, które mamy, gdy trochę lepiej zapoznamy się z jakimś obcym miejscem.
5 MIN CZYTANIA

Europa zasad czy ideologii?

Jakiekolwiek podsumowanie 20 lat uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej, jakakolwiek dyskusja o tym, czy Polska nadal będzie członkiem tego podmiotu, powinny opierać się nie o analizę zysków i strat, ale o ocenę warunków naszej partycypacji przez pryzmat tego, od czego uwolniliśmy się w 1989 r.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Europa zasad czy ideologii?

Jakiekolwiek podsumowanie 20 lat uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej, jakakolwiek dyskusja o tym, czy Polska nadal będzie członkiem tego podmiotu, powinny opierać się nie o analizę zysków i strat, ale o ocenę warunków naszej partycypacji przez pryzmat tego, od czego uwolniliśmy się w 1989 r.
5 MIN CZYTANIA

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA