Staram się nie czekać na deadline i przeważnie mi się to udaje. Tym razem też. Dlatego felieton, jaki piszę na temat dynamicznie się zmieniający, jest też trochę przewidywaniem tego, w którą stronę pójdą fakty. Jesteśmy po wyborach i rysuje się centrowo-lewicowa koalicja, która zastąpi odchodzącą. I choć nie mam 100 proc. pewności, że właśnie tak będzie, to jest to jednak pewność na tyle duża, aby wybrać taki, a nie inny temat pierwszego powyborczego tekstu.
Polityczne przemeblowanie czułem już w komisji wyborczej. Jeszcze przed południem było tam naprawdę sporo ludzi. Nowa Huta, moja dzielnica, nie jest młodym osiedlem, wprost przeciwnie, ale nawet nie zaglądając nikomu w metrykę (czy kartę wyborczą), było widać, że coś się święci. Że tym razem głosów będzie bardzo dużo.
Prawo i Sprawiedliwość pozostawia, w mojej ocenie, złe dziedzictwo. Jako libertarianin oceniam je jako takie ze względu na destrukcyjny wpływ odchodzących rządzących na finanse publiczne oraz antyindywidualistyczną narrację. Jako politolog krytykuję odchodzący rząd z uwagi na jego stosunek do instytucji, podporządkowanie państwa partii i wyhamowanie kół zapewniających Polsce rozwój, na czele z inwestycjami. Nie mogę być jednak nieuczciwy, nawet wtedy, kiedy jestem publicystą, kimś ze swojej natury stronniczym. Są rzeczy, za które warto pochwalić Prawo i Sprawiedliwość.
I wcale nie piszę tego dlatego, że nonkonformizm to taka atrakcyjna postawa. Dorobek Prawa i Sprawiedliwości (oraz jego koalicjantów) oceniam źle, ale są pewne jego fragmenty, które należy zachować, nawet rozwijać, nie negować, ale poprawiać. Ostatecznie w każdej partii politycznej, a już tym bardziej dużej, znajdą się ludzie kompetentni, tacy, jacy są zdolni do wprowadzenia zmian, które należy ocenić pozytywnie, a inne zdanie można mieć chyba tylko z uwagi na złośliwość. Tak jest nawet w przypadku sił politycznych niechętnych prywatnej inicjatywie. Nawet oni zostawiają po sobie coś, co tejże może się przydać.
Na pewno dobrze oceniam pakiet ustaw nazwany Konstytucją Biznesu. Antyprzedsiębiorcza i co najmniej podejrzliwa wobec przedsiębiorczości partia dała jednocześnie radę poważnie uprościć przepisy, które od wielu lat były niepotrzebną kłodą pod nogami tych, którzy chcą pracować na własny rachunek. Problemem nie jest to prawo, z grubsza dobre. Problematyczne jest jego stosowanie i wdrażanie. Niestety, urzędy w Polsce, choć szybko się modernizujące, czasem zostają w tyle. Ogromna ilość przepisów, jakie musi znać urzędnik, powoduje, że chodzi on na skróty i niekiedy wbrew Konstytucji Biznesu. Nie widzę jednak powodu, dla którego miałbym nie pochwalić odchodzącego rządu za nie. Chyba jedyna dopuszczalna krytyka musiałaby iść po linii takiej, że szklanka jest do połowy pusta, że wolałbym więcej i bardziej liberalnie. Pewnie, że bym wolał. Ale jak na nieliberalny rząd, tutaj PiS-owi z przyległościami poszło nieźle.
Fundacje rodzinne, nowa instytucja pozwalająca na usprawnienie procesu sukcesji firm, też spotyka się z pochwałami. Nie moimi. Ale nie znam przedsiębiorcy, który byłby wobec tego pomysłu wrogi. Ponownie, można zacytować klasyka i jego „lepiej, jak jest więcej”, ale tak naprawdę już jest całkiem dużo. Akurat wtedy, kiedy pokolenie stojące za kontrrewolucją straganów zaczęło wchodzić w wiek emerytalny, ich następcy zyskali narzędzie, które pomoże im zachować rodzinne biznesy w rodzinnych rękach. Nie widzę tu minusów. Czego mi brakuje, to mechanizmów ułatwiających małym i średnim rodzinnym polskim firmom stawać się dużymi podmiotami. Zadanie stworzenia takich warunków, które by w tym co najmniej nie przeszkadzały, przerosło ustawodawcę.
Jasne, nie wyczerpałem katalogu. Gdzieś tam, w tym bajorze nowego prawa, z jakim musimy się mierzyć, jest więcej sensownych przepisów. Nowa koalicja będzie musiała coś zrobić z takim, a nie innym dorobkiem po poprzednikach. Każde rządzenie zaczyna się w miejscu, w którym poprzedni gracz zostawił grę. Nie zaczyna się nowej partii, gra się z tym, co jest na ręku po poprzedniku. Czasami są to słabe karty. Tak jest tym razem. Mamy społeczeństwo przyzwyczajone do rozdawnictwa i słabe wyniki makroekonomiczne. Ale są wśród nich i dobre. Problemem nowej koalicji nie będzie więc tylko tworzenie prawa, jakie później będzie mogło być uznane za dobre. Problemem będzie też powstrzymanie się przed negowaniem dosłownie wszystkiego, co dostali w spadku.
Marcin Chmielowski
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie