fbpx
środa, 8 maja, 2024
Strona głównaBiznesJak uprzykrzyć życie gastronomii

Jak uprzykrzyć życie gastronomii

Najpierw pandemia, potem lawinowy wzrost kosztów i wreszcie inflacja. Czynniki te poturbowały rynek gastronomiczny w Polsce. Branża, dźwigając pokaźny bagaż pocovidowych perturbacji, nie ma lekko – i to zarówno z uwagi na trudne realia ekonomiczne, jak i często zupełnie zbędne regulacje.

To właśnie rynek gastronomiczny jest tym, który jako jeden z pierwszych staje się ofiarą kryzysów. Jeszcze w styczniu w badaniu GfK Polonia około połowa respondentów deklarowała, że to właśnie ograniczenie wizyt w restauracjach czy pubach ma być podstawową metodą zaciskania pasa. Efekty są aż nadto widoczne.

Musimy też pamiętać, że nie wszyscy właściciele lokali gastronomicznych załapali się na tarcze antykryzysowe czy zwolnienia z ZUS. Część z nich wciąż spłaca jeszcze raty z tytułu należności, których Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie umorzył, a rozłożył w czasie. Niemała grupa restauratorów nadal spłaca także kredyty, które miały zapewnić jakiekolwiek przetrwanie w skrajnie niepewnych czasach.

Słaba kondycja branży gastronomicznej

Jak informowała na początku tego roku „Rzeczpospolita”: w 2022 r. zawieszono o 260 procent więcej działalności gastronomicznych niż rok wcześniej. Zdecydowana większość (2/3) branży jest z kolei w słabej kondycji finansowej, a 12 procent badanych firm na początku roku określało swoją sytuację jako bardzo złą. W 2022 r. problemy nie ominęły nawet części największych sieci, które traciły klientów, co odbiło się na rachunku finansowym tych przedsiębiorstw.

Co powinno się wydarzyć? Otóż w czasach próby, których – dziś już to wiemy – nie przetrwała znacząca część przedsiębiorstw, kierunki prowadzonej polityki powinny mieć za zadanie ustabilizowanie trudnej sytuacji firm i odciążenie ich poprzez pozbycie się zbędnych regulacji tak, by biznes miał szansę wreszcie skupić się właśnie na robieniu – nomen omen – biznesu. Szczególny obszar zainteresowania stanowić powinny w tym kontekście mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa, czyli grupa około 97-98 procent ogółu firm działających w Polsce. Są to także podmioty najbardziej bezbronne wobec następstw kryzysów.

Tymczasem firmy, skupiając wszelkie swoje wysiłki na utrzymaniu się na trudnym rynku, muszą borykać się z problemami, jakich teoretycznie nie da się nawet wyśnić. Z takimi przyszło się w ostatnim czasie mierzyć lokalom gastronomicznym.

Wysokie koszty, inflacja i… szafki grozy

W czasie, w którym firmy mierzą się ze skutkami inflacji, zmuszone są do opłacania rekordowych rachunków za energię elektryczną i gaz, borykają się ze skomplikowanymi zawiłościami podatkowych labiryntów i opłacają rekordową liczbę najdziwniejszych zbędnych danin, sektor gastronomiczny musi stanąć twarzą w twarz z jeszcze jednym potwornym wrogiem – szafkami grozy. Mowa tu o rozporządzeniu Ministra Pracy i Polityki Socjalnej w sprawie ogólnych przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy (tj. Dz.U. Dz.U. 2003 Nr 169, poz. 1650) i wykładni dokonanej przez Państwową Inspekcję Pracy oraz Sądy Administracyjne (wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 7 lipca 2022 r. III OSK 1343/21 oraz z dnia 14 marca 2023 r., III OSK 1973/21), które obliguje lokale gastronomiczne do zapewnienia pracownikom liczby szaf znacznie przewyższającej liczbę pracowników tworzących tzw. zmianę.

Właściwa wykładania mówi o konieczności zapewnienia liczby szaf podwójnych lub dwukrotnej liczby szaf pojedynczych, która odpowiada liczbie zatrudnionych. Co takie przepisy oznaczają w praktyce? Ano to, że np. niewielki lokal gastronomiczny, w którym praca świadczona jest w systemie trzech zmian, musi zapewnić trzykrotnie więcej szafek pracowniczych niż wynosi aktualna liczba pracowników przebywających w lokalu. Większość restauracji nie generuje potrzeby pozostawiania w szafach ubrań roboczych po zakończeniu zmiany, a zatem szafy pełnią swoją realną funkcję w zasadzie wyłącznie w godzinach pracy zatrudnionego. Jeśli szaf ma być w nadmiarze, po prostu będą stały puste zabierając tylko miejsce, które z pewnością dałoby się wykorzystać znacznie bardziej efektywnie.

Po co komu podobne regulacje? Raczą to wiedzieć chyba tylko ich autorzy. Tak to już dzieje się wówczas, gdy wielcy reformatorzy zaczynają mieszać w obszarach, których specyfiki nie znają.

Zamiast zajmować się tematem szafek na ubrania i inne szpargały, większą uwagę należałoby skupić na działaniach, które wreszcie pozwoliłyby przedsiębiorcom odbudować się po serii lockdownów, niepewności w planowaniu inwestycji i wszelkiego zła, które przyniosło „koło ratunkowe” w postaci Polskiego Ładu.

Biznes lubi ciszę, kocha spokój, transparentność i przewidywalność. Jeśli dawno nie regulowano funkcjonowania jakiegoś obszaru, wcale nie oznacza to, że czym prędzej należy stworzyć przepis wprowadzający jakiekolwiek novum. Nadmierne uregulowanie od lat pozostaje jedną z największych bolączek Polski – kraju ludzi niezwykle przedsiębiorczych, którym zbyt często podcina się skrzydła.

 

Jacek Podgórski
Jacek Podgórski
Dyrektor Forum Rolnego Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Członek zespołu problemowego ds. ubezpieczeń społecznych oraz zespołu problemowego ds. międzynarodowych Rady Dialogu Społecznego. Były dyrektor Forum Podatkowo-Regulacyjnego w Departamencie Prawa i Legislacji ZPP. Wieloletni dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej. Autor licznych publikacji z zakresu funkcjonowania gospodarki rolnej Polski i Unii Europejskiej. Były dziennikarz i felietonista.

INNE Z TEJ KATEGORII

Branża noclegowa liczy długi i wypatruje gości

Rusza sezon dla turystycznych obiektów noclegowych. Bez wątpienia przedsiębiorcy oferujący zakwaterowanie liczą, że w nadchodzących miesiącach utrzyma się tendencja z zeszłego roku, gdy liczba turystów, którym udzielono noclegów wzrosła o blisko 6 proc.
5 MIN CZYTANIA

„Drapieżne koty” z Polski sprawdziły się na polu walki. Ukraińcy zwiększają zamówienia

Polskie wozy bojowe Oncilla, wyprodukowane przez firmę Mista ze Stalowej Woli, doskonale sprawdziły się na polu walki. Na froncie walczy już setka transporterów. Ukraińska armia zamówiła kolejną partię „drapieżnych kotów”.
2 MIN CZYTANIA

Polski drób niedługo znajdzie się na azjatyckich stołach

– Produkujemy rocznie trzy miliony ton mięsa drobiowego. To najwięcej w UE – zaznacza Dariusz Goszczyński, prezes zarządu Krajowej Rady Drobiarstwa – Izba Gospodarcza (KRD-IG). Według niego, wysoka jakość rodzimego drobiu predestynuje go do sprzedaży nawet na tak wymagających rynkach jak Japonia czy Hongkong.
4 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Jak uzdrowić krajową legislację?

W Polsce o procesie legislacyjnym trudno dziś mówić bez emocji. Złośliwie można by powiedzieć, że jest to wprawdzie proces, ale nie stanowienia prawa, tylko jego masowej produkcji. I to produkcji marnej jakości. Nie pozostaje to bez znaczenia dla biznesu, który o legislacji myśli z uzasadnioną trwogą.
6 MIN CZYTANIA

Obudzić z marazmu polski rynek pracy!

Polski rynek pracy w niedalekiej przyszłości będzie borykać się z niedoborem pracowników znacznie przewyższającym dzisiejsze, sygnalizowane przez przedsiębiorców, problemy. Wskaźniki demograficzne nie pozostawiają tu złudzeń. Pozostaje tu zatem pytanie – co robić?
5 MIN CZYTANIA

Polska powinna mieć swoją rakiję

Produkcja destylatów to element tradycji i kultury wielu regionów świata. Polska wcale nie jest tu białą plamą na mapie świata, ale od innych miejsc w samej choćby Unii Europejskiej odróżnia nas to, że wytwarzanie trunków o „słusznym” woltażu w domowych warunkach jest nad Wisłą po prostu nielegalne.
4 MIN CZYTANIA