fbpx
niedziela, 8 września, 2024
Strona głównaFelietonKeynes na 2023 rok

Keynes na 2023 rok

Można by tradycyjnie i mało oryginalnie powiedzieć, że 2022 r. żegnamy z nadzieją, że kolejny będzie lepszy. Świadczyłoby to jednak o mocnym oderwaniu od rzeczywistości. Nie – w 2023 r. możemy zatęsknić za 2022, jakkolwiek nieprawdopodobnie by to brzmiało. Bo jak można zatęsknić za takim annus horribilis? W którego ostatnim dniu, jakby dla potwierdzenia dramatu, odszedł papież emeryt Benedykt XVI.

Świat, w tym świat gospodarki, przyspieszył w złym kierunku prawie trzy lata temu, gdy rozpoczęła się pandemia covid. Fatalne pod wieloma względami metody walki z wirusem, polegające na zamykaniu gospodarek i ludzi w domach, przyniosły szkody, których nikt do dziś w pełni nie podliczył. Spowodowały również zerwanie łańcuchów dostaw i wstrząsy trwające do dzisiaj. Mimo początkowych buńczucznych deklaracji, okazało się, że Chin jako producenta wielu niezbędnych rzeczy, w tym układów elektronicznych wykorzystywanych w niezliczonych urządzeniach, wcale tak łatwo zastąpić się nie da.

Zerwanie łańcuchów dostaw było w dużej mierze konsekwencją chińskich sposobów na zwalczanie epidemii, którymi zafascynowało się wiele zachodnich rządów. Dziś wspomina się o nich coraz częściej w kontekście kontroli obywateli w ogóle – ale to temat na inny tekst.

Wojna na Ukrainie nadeszła w momencie, kiedy wydawało się, że zaczyna się choćby częściowe wychodzenie na prostą. Zachód wprowadził sankcje, które na razie zaszkodziły przede wszystkim Europie, wpędzając ją w bezprecedensowy kryzys, dotykający zwykłych ludzi niemal tak boleśnie jak wielki kryzys sprzed prawie już stu lat. O ile pojawiają się szacunki strat, jakie ponosi z powodu sankcji Rosja – bo przecież absurdem byłoby twierdzić, że i ona w jakimś stopniu nie traci – to jednak brakuje analiz, które byłyby w stanie przewidzieć konsekwencje w dłuższym okresie. Pozostają ogólnikowe szacunki, że sankcje będą wywierały na Rosję znaczący wpływ „w ciągu paru lat”. Jak znaczący, ile to jest „parę lat” i czy w tym okresie Moskwie nie uda się zbudować alternatywnego systemu zbytu dla swoich surowców – o tym niemal się nie mówi. Rezygnacja z niepewnych i politycznie kontrolowanych źródeł ma oczywiście sens, ale planowa i kontrolowana. Na razie sytuacja sprawia wrażenie, jakby bilansu skutków podejmowanych na Zachodzie decyzji nikt nie sporządzał.

Polska okazała się gospodarczo kompletnie nieprzygotowana na to, co nastąpiło. Jakaś część impulsu inflacyjnego faktycznie ma związek z globalnymi zjawiskami, ale zdecydowana większość tego zjawiska jest spowodowana czynnikami wewnętrznymi. Argument, że inflacja urosła wszędzie, więc musi mieć pochodzenie całkowicie zewnętrzne, jest błędny. Po pierwsze – w wielu krajach prowadzono podobnie błędną politykę monetarną jak w Polsce i powiększano bez umiaru zadłużenie. Stąd podobne skutki w trudniejszym okresie. Po drugie – w naszym kraju inflacja była wyraźnie powyżej celu jeszcze przed wybuchem konfliktu.

Mamy za sobą rok szalejącej inflacji, ale 2023 – mimo bardzo umiarkowanie optymistycznych prognoz – może okazać się nawet gorszy. Zwiększenie obciążeń fiskalnych od 1 stycznia zwiększy inflację, a zgodnie z zapowiedziami Komisji Europejskiej – z powodu cen surowców bardzo ciężka może się okazać następna zima. Co więcej, nie mamy nadal pewności, czy nie wpadniemy w stagflację, a wydostać się ze stagflacyjnej spirali jest niezmiernie trudno. Nie zapominajmy też, że inflacja się kumuluje. W 2023 r. w najlepszym wypadku ceny będą rosły wolniej, ale przecież nie będą spadać (jak próbował wywodzić choćby pan poseł Kazimierz Smoliński z PiS).

No i wreszcie – to w 2023 r. ma nas dotknąć formalna recesja, czyli ujemny wzrost gospodarczy. A więc zjawisko nieznane praktycznie całemu pokoleniu Polaków. Ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Sytuacja na Ukrainie również nie daje powodów do optymizmu, a na to nakłada się jeszcze rosnąca presja absurdalnej unijnej polityki klimatycznej. Tu warto przypomnieć, że pieniądze z KPO – o ile w ogóle Polska je dostanie – są ściśle znaczone. To nie są fundusze, które nasz kraj może wykorzystać na najpilniejsze potrzeby albo, jak próbował przekonywać pan premier, na rozbudowę armii. Ich zdecydowana większość musi być wykorzystana na „zazielenianie” gospodarki, czyli będą musiały być zużyte na inwestycje, które wcale nie są konieczne ani niecierpiące zwłoki. Do tego KPO musimy już teraz spłacać, a w związku z zawartymi w aneksie do polskiego planu warunkami, rozliczne koszty poniosą również obywatele (choćby kwestia opodatkowania aut spalinowych).

Zamiast uwolnienia gospodarki i przedsiębiorczości, ograniczenia biurokracji i obciążeń podatkowych mamy więcej tego samego: 13. i 14. emerytura, zadłużanie państwa na potęgę, wyprowadzanie kolejnych dziesiątków miliardów długu poza budżet i największy w historii wzrost składek dla przedsiębiorców. Sensownych pomysłów takich jak dobrowolny ZUS, proponowany przez rzecznika małych i średnich przedsiębiorców Adama Abramowicza, rządzący nie słuchają.

Opozycja – poza wolnościową częścią Konfederacji – nie prezentuje radykalnie odmiennego programu. Nie ma pomysłu ani na inflację, ani na ożywienie gospodarki. Nie planuje też znaczącego cięcia wydatków. O ile w ogóle można dociec, co planuje, bo Platforma Obywatelska ze swoich propozycji się wyborcom nie spowiada, rzekomo w obawie, że zostaną przechwycone przez PiS.

Wszystko to wygląda bardzo nieciekawie. Jedyna nadzieja w tym, co zwykle mówią doradcy inwestycyjni: w długim okresie musi nastąpić odbicie. Problem w tym, że odbicie mogłoby nastąpić, owszem, gdyby światowa gospodarka zmierzała w stronę większej wolności, a nie głębszej kontroli i nieustannego powiększania długu. I tu być może państwa zaskoczę, przytaczając słynne, ale też na ogół błędnie cytowane słowa Johna Maynarda Keynesa – którego podejście do ekonomii jest mi w większości z gruntu obce. Keynes napisał, że „w długim okresie wszyscy jesteśmy martwi” i to właśnie zdanie przywołuje się na ogół jako dowód na Keynsowskie lekceważenie dla długoterminowych konsekwencji zalecanych przez niego etatystycznych metod działania. Tymczasem sens tego cytatu jest odwrotny!

Keynes napisał te słowa w swoim „Traktacie o reformie monetarnej” (Tract on Monetary Reform) z 1923 r. Lecz cały wywód brzmi: „Długi okres jest błędnym przewodnikiem w sprawach bieżących. W długim okresie wszyscy jesteśmy martwi. Ekonomiści zbyt łatwo zajmują się zadaniami bezużytecznymi, jeżeli w burzliwych czasach umieją nam jedynie powiedzieć, że po przejściu sztormu ocean się znów wygładzi”. I tu z Keynesem nie sposób się nie zgodzić, choć argumentował w ten sposób przeciwko zdaniu się na siły rynku. Paradoks obecnego czasu chce jednak, że to właśnie zwolennicy metod Keynesa udzielają rady, którą on sam krytykował. Tymczasem warto podążyć tropem jego zalecenia i etatyzm póki czas zmienić na wolny rynek! Bez tego ocean nigdy się nie wygładzi.

Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Genius loci

Poprzednio byłem w Budapeszcie w marcu 2020 r. Już nadciągały czarne pandemiczne chmury, ale wciąż jeszcze wydawało się, że to będzie kolejna burza w szklance wody. Jak się stało – wiadomo. Wcześniej w drugiej stolicy Cesarstwa Austro-Węgierskiego bywałem wielokrotnie. Wyrobiłem sobie zatem jakiś jej własny obraz, a nawet coś więcej: trudne do dokładnego opisania i sprecyzowania wrażenie, które mamy, gdy trochę lepiej zapoznamy się z jakimś obcym miejscem.
5 MIN CZYTANIA

Znów nas okradną

Jeżeli za jakiś czas wszyscy pracujący na umowach cywilnoprawnych dostaną do ręki wynagrodzenia niższe o ponad 25 proc., to będą mogli podziękować w takim samym stopniu poprzedniej i obecnej władzy.
5 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA