Jeden z moich obserwujących na X przysłał mi zdjęcie strony z podręcznika do wiedzy o społeczeństwie dla klasy 8. szkoły podstawowej. Zdjęcie przedstawia tabelkę z dwiema kolumnami. Tabelka dotyczy przynależności Polski do Unii Europejskiej. Jedną kolumnę zatytułowano „Korzyści”, drugą zaś – „Wyzwania”. Wśród „wyzwań” znajdziemy np. „ograniczenie suwerennych kompetencji państwa na rzecz wspólnoty”, „duże koszty dostosowania polskich przedsiębiorstw i gospodarstw rolnych do norm unijnych” czy „problemy zaakceptowania lub odrzucenia w przyszłości waluty euro”.
Gdyby wziąć słynną scenę ze „Szreka”, w której Lord Farquaad oznajmia uczestnikom turnieju rycerskiego: „Zapewne wielu z was zginie, ale jest to poświęcenie, na które jestem gotów” i przerobić ją według współczesnej nowomowy, władca powinien powiedzieć: „Zapewne wielu z was zginie, ale jest to wyzwanie, na które jestem gotów”.
„Wyzwanie” to chyba ulubiony eufemizm tych, którzy obawiają się społecznego odbioru skutków własnych działań. Stąd pojawia się szczególnie często w kontekście regulacji planowanych lub wprowadzanych przez Unię Europejską. Tak więc „wyzwaniem” będą koszty realizacji dyrektywy EPBD o charakterystyce energetycznej budynków; koszty wymiany źródeł ciepła w domach; zwalczanie ubóstwa energetycznego, związanego z wejściem w życie systemu ETS 2; czy wreszcie niedopuszczenie do społecznego buntu, który może być niechybnie skutkiem wprowadzania zielonego ładu.
Jak wiadomo, język w dużej mierze kształtuje świadomość. Warto zawsze pamiętać o tym, jak ważne było to dla lewicy i jej współczesnego guru, Antonio Gramsciego. Spójrzmy na słowo „wyzwanie” pod tym kątem, a objawi nam się rozmiar manipulacji, jaka za jego nadużywaniem stoi.
Pamiętam spotkania dotyczące różnych elementów unijnej polityki, w których brałem udział w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Nie jestem w stanie stwierdzić, w którym momencie normalny termin „straty” został zastąpiony słowem „wyzwania”, ale było to już dość dawno. Najpewniej nie był to nasz autorski, polski pomysł, ale prosta kalka z języka brukselskiego, w którym słowa „losses” lub „cons” zaczęto zastępować słowem „challenges”.
Proszę zwrócić uwagę, że pojęcie straty czy kosztu zostało prawie całkowicie wyeliminowane z języka debaty – nie tylko zresztą o sprawach unijnych. Jeśli jakiś projekt jest uznawany za słuszny i realizujący pożądaną linię, to nie niesie z sobą kosztów – może się jedynie łączyć z „wyzwaniami”. Koszty pojawiają się dopiero tam, gdzie pomysł jest niesłuszny. I tak ewentualne wystąpienie z UE łączyłoby się oczywiście z potwornymi kosztami (nie przeczę, że to w dużej mierze prawda), ale już pozostawanie w niej nie łączy się z żadnymi kosztami, a jedynie z „wyzwaniami”.
Co takie stawianie sprawy daje? To rozumie każda osoba mająca jakieś wyczucie języka. Słowo „koszt” czy „strata” uruchamiają wprost negatywne skojarzenia. Coś się traci, coś trzeba zapłacić – tego nikt nie lubi i natychmiast, słysząc takie słowa, ma tendencję do rozważania, czy warto te koszty ponieść i czy osiągane korzyści je uzasadniają.
POLECAMY: „Dwadzieścia lat w Unii”. Bilans zysków i strat
Podstawmy jednak w to miejsce słowo „wyzwanie” i robi się znacznie przyjemniej. „Wyzwanie” to przecież coś w gruncie rzeczy pozytywnego! Większość ludzi czuje się zobligowana przynajmniej do tego, żeby udawać, że od wyzwań nie stronią. Pokonaniem wyzwania można się pochwalić – wszak z wyzwaniami mierzą się sportowcy, zdobywcy, wynalazcy. Więc i taki zwykły Kowalski będzie mógł się poczuć lepiej, mierząc się z wyzwaniem na swoją skalę. Na przykład skąd wziąć kilkadziesiąt tysięcy na nowe auto po wprowadzeniu w jego mieście strefy czystego transportu albo kilkaset tysięcy na renowację domu po wejściu w życie wymogów dyrektywy EPBD. Ba, nawet na co dzień staje taki szarak przed mile łechcącymi jego ambicję „wyzwaniami” – np. skąd wziąć pieniądze na kolejny rachunek przy kasie w sklepie?
Nie wiem tylko, dlaczego za ciosem nie poszli jeszcze choćby producenci energii. O ileż przyjemniej brzmiałoby pytanie: „Jakie jest twoje wyzwanie za prąd?” niż banalne „Jaki rachunek dostałeś i dlaczego znowu tak duży?”.
Łukasz Warzecha
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie