fbpx
wtorek, 7 maja, 2024
Strona głównaFelietonPlastik – zabójca małych żółwi

Plastik – zabójca małych żółwi

Jednym z elementów współczesnej polityki są kompletnie bezmyślne i działające na zasadzie owczego pędu trendy. Indoktrynowanie mas nigdy nie było tak łatwe jak dzisiaj, więc tego typu hasła szybko stają się dla wielu elementem pakietu ich tożsamości. Elementem, nad którym się oczywiście nie zastanawiają i którego nie analizują. Elementy pakietu tożsamości są przyjmowane jako dogmat i ewentualnie potem wtórnie racjonalizowane.

Za takimi trendami stoją oczywiście interesy polityczne albo gospodarcze, ale dobrze schowane. Stoi także często przerażająca ideologia. Klimatyzm jest najważniejszym takim trendem, właściwie już quasi-religią, ale ma on też różne swoje elementy składowe. Jednym z nich jest wojna z plastikiem. Wynalazek, który zrewolucjonizował – na korzyść! – wiele dziedzin życia kilkadziesiąt lat temu, dzisiaj stał się przedmiotem rytualnych potępień, jak w słynnej scenie z „wiedźmą” w „Monty Pythonie i Świętym Graalu”.

Przypominam: wskutek długiego wywodu kasztelan zamku tłumaczy pospólstwu, przekonanemu, że odkryło wiedźmę (którą trzeba spalić), że najpierw należy sprawdzić, czy faktycznie jest ona wiedźmą. A jest wiedźmą, jeśli waży tyle samo co kaczka. Pozwolą państwo, że nie zrelacjonuję błyskotliwego wywodu, który doprowadza do tego wniosku; muszą państwo sami wrócić do tego filmowego klasyka sprzed 49 lat. Ostatecznie okazuje się, że schwytana kobieta faktycznie waży tyle samo co nieduża kaczka. Wniosek jest jasny: „Burn her!”.

Z plastikiem w UE jest podobnie: jest zły, bo gdzieś tysiące kilometrów stąd sfotografowano wiele lat temu żółwia morskiego z plastikową słomką wbitą w nos. I dlatego Europa musi się w większości plastiku pozbyć. (Tu przypomina mi się niezmiennie historia słynnej zmanipulowanej fotografii polarnego misia na rzekomo oderwanej od góry lodowej krze albo zwłok małego „uchodźcy” na plaży w Turcji, które przed sfotografowaniem przeniesiono tak, aby wyglądały bardziej dramatycznie.)

To jest myślenie tak samo magiczne jak w scenie z filmu Monty Pythonów. Wiara, że kolejna uciążliwa regulacja, wprowadzana w UE, oczyści oceany z „plastikowych wysp” oraz da przykład krajom takim jak Chiny, Indie czy cała Afryka, jak należy się zachowywać – jest najczyściej zabobonna. To nie europejski plastik pływa po oceanach świata.

Mamy jednak dyrektywę unijną z 2018 r. (zwracam uwagę, że w Polsce rządził wtedy PiS), która ma realizować ten zabobon. We wniosku w jej sprawie, skierowanym w toku prac przez Komisję Europejską do Parlamentu Europejskiego czytamy na przykład takie słowa:

Tworzywa sztuczne stanowią 80–85 % wszystkich odpadów morskich, zgodnie z wyliczeniami przeprowadzonymi na plażach.

Pod względem ilościowym produkty jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych stanowią około połowę wszystkich odpadów morskich występujących na europejskich plażach. 10 najczęściej występujących produktów jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych stanowi 86 % wszystkich tego rodzaju produktów (tym samym odpowiadając pod względem ilościowym 43 % wszystkich odpadów morskich występujących na europejskich plażach). Narzędzia połowowe zawierające tworzywa sztuczne stanowią kolejne 27 % odpadów morskich występujących na europejskich plażach. W związku z powyższym w inicjatywie tej skupiono się na 10 najczęściej występujących produktach jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych, które pod względem ilościowym stanowią około 70 % tych odpadów morskich. […]

Obowiązkiem Europy jest rozwiązanie kwestii odpadów morskich pochodzących z tego kontynentu i jest ona również zobowiązana podejmować działania na szczeblu globalnym, głównie za pośrednictwem G7 i G20, ale też przez realizację celów zrównoważonego rozwoju ONZ 1 . Inicjatywa ta spowoduje, że UE będzie miała wiodącą rolę w globalnych wysiłkach, dodając wiarygodności jej działaniom w tej dziedzinie na arenie międzynarodowej i wzmacniając je. […]

Liczba artykułów znajdowanych na plażach pozostaje wiarygodnym wskaźnikiem oceny ilości odpadów morskich obecnych na europejskim wybrzeżu oraz ewolucji najczęściej znajdowanych produktów jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych. Na przykład po wprowadzeniu w życie dyrektywy w sprawie plastikowych toreb w Irlandii zaobserwowano gwałtowny spadek liczby toreb plastikowych znajdowanych na plażach. Państwa członkowskie powinny stosować metodykę opracowaną przez grupę techniczną ds. odpadów morskich w ramach dyrektywy ramowej w sprawie strategii morskiej, przedstawioną również w sprawozdaniach technicznych Wspólnego Centrum Badawczego.

Proszę zwrócić uwagę, że nie ma w tym fragmencie żadnych szacunków dotyczących skutków przyjmowanej regulacji. Nie wiemy zresztą, jak te straszne śmieci wyglądają w liczbach bezwzględnych ani jaką stanowią część globalnego plastikowego śmietnika. Nie dowiemy się, co konkretnie zmieni europejskie ustawodawstwo w skali globalnej. Dowiadujemy się natomiast, że celem jest, aby Europa miała „wiodącą rolę”. Nie muszę chyba przypominać, z jakich czasów wystąpienia, pełne ideologicznego żaru, brzmiały podobnie.

Dowiadujemy się również – choć trochę wbrew intencjom autorów wniosku – że problemem jest śmiecenie, a nie samo istnienie plastikowych opakowań. Dlaczego w takim razie UE postanowiła zająć się walką z nimi, a nie śmieceniem właśnie, pozostaje niezrozumiałe. Inna sprawa, że takie sprawy w ogóle nie powinny Brukseli obchodzić.

Oczywiście za tym wszystkim stoją pieniądze. Ubiegłoroczna ustawa z kwietnia, której konsekwencje odczuwamy od 1 stycznia, a kolejne wejdą w życie od lipca („Ustawa o zmianie ustawy o obowiązkach przedsiębiorców w zakresie gospodarowania niektórymi odpadami oraz o opłacie produktowej oraz niektórych innych ustaw”, pozycja 877 w Dzienniku Ustaw z 2023 r.) wprowadza opłaty, a mówiąc wprost – podatki. I to niemałe. Od każdego jednorazowego opakowania spożywczego zapłacimy 25 gr. Oczywiście my – konsumenci. Jasne jest, że to opodatkowanie zostaje przerzucone właśnie na nas. Od lipca znikają ze sprzedaży plastikowe patyczki higieniczne, jednorazowe opakowania na napoje czy jedzenie, a nawet balony na plastikowych patyczkach.

Czemu ma to służyć? Ładnie mówi się: zmianie nawyków. Mówiąc zaś wprost: tresurze ludzi. To tak zwane bodźcowanie, uwielbiane przez paternalistów. Klasyczne naprawianie świata, które zawsze kończy się źle.

Pójdą za tym oczywiście konkretne skutki ekonomiczne. Ileś osób w firmach, które produkowały tego typu opakowania, straci pracę. Niektóre biznesy, gdzie plastik jest nieodzowny jako opakowanie, będą mieć problemy. Wzrost cen podtrzyma inflację. Ale być może ktoś na tym przecież zarobi. Ideologicznie uzasadniane regulacje nieodmiennie skrywają konkretne interesy finansowe. Łatwiej jest po cichu wylobbować sobie centralny zakaz dla rywali niż konkurować ze swoim produktem na rynku.

Jednak stojąca za tym warstwa ideologiczna jest chyba najbardziej przerażająca. Oficjalny cel – poza „przewodnią rolą” – to wytresowanie ludzi tak, żeby używali mniej tego strasznego plastiku. Problem w tym, że w wielu sytuacjach nie ma go czym zastąpić. Czy po gotowe danie w sklepie mam dygać z własnymi kankami? To akurat produkt, którego po prostu inaczej zapakować się nie da. Do fast-foodu mam chodzić z własnym talerzem? Czy może McDonald’s ma urządzić swoje restauracje jak w słynnej scenie z „Misia”? To nieprzypadkowe skojarzenie – Bareja na ten korowód absurdów patrzyłby z zazdrością. Niestety, nie ma godnego następcy, bo inaczej niż w Peerelu, dzisiaj nikt nie jest w stanie wykroczyć przeciwko nowoczesnej poprawności politycznej, w tym ekologicznej.

A teraz cytat z materiału na portalu TVN24.

Tytuł „Plastik jest zabójcą dla otaczającego nas świata” ma nas zmrozić i odpowiednio ustawić emocjonalnie. Ta gra na emocjach nie jest w kwestii klimatu czymś nadzwyczajnym. W tekście wypowiada się niejaki Piotr Skubała z Uniwersytetu Śląskiego, „etyk środowiskowy”. „Etyka środowiskowa” to najpewniej coś takiego jak niegdyś „sprawiedliwość ludowa”.

Pan Skubała powiada (proszę sobie wyobrazić ten rewolucyjny błysk w oczach): „Musimy powiedzieć »dość«. Musimy się wyleczyć z tej choroby, jaką jest jednorazowość i wygodne życie, które za chwilę może się po prostu skończyć”.

Proszę zauważyć: zdaniem „etyka środowiskowego” wygodne życie – coś, co jest od zarania ludzkości celem człowieka, co motywuje nas do rozwoju ekonomicznego, do wynalazków, do gromadzenia zasobów i osiągania sukcesu – to „choroba”. W tym jednym zdaniu widać cały horror i absurd czasu, w którym przyszło nam żyć. Następuje odwracanie hierarchii i porządku rzeczy. Celebryci i politycy, którzy sami z wygodnego życia korzystają i nie mają zamiaru przestać, przekonują nas, że naturalne dążenie do wygody jest czymś nagannym, bo oznacza, że nie dbamy „o planetę”.

Cywilizacje, jak wiadomo, żyją w schemacie sinusoidy. Ta europejska jest obecnie coraz bliżej swojego perygeum.

Łukasz Warzecha

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Unia Europejska jako niemieckie imperium w Europie

Dr Magdalena Ziętek-Wielomska stawia w swojej książce tezę, że unijne regulacje są po to, żeby niemieckie koncerny uzyskały przewagę konkurencyjną nad firmami z innych krajów członkowskich Unii Europejskiej.
6 MIN CZYTANIA

Genius loci

Poprzednio byłem w Budapeszcie w marcu 2020 r. Już nadciągały czarne pandemiczne chmury, ale wciąż jeszcze wydawało się, że to będzie kolejna burza w szklance wody. Jak się stało – wiadomo. Wcześniej w drugiej stolicy Cesarstwa Austro-Węgierskiego bywałem wielokrotnie. Wyrobiłem sobie zatem jakiś jej własny obraz, a nawet coś więcej: trudne do dokładnego opisania i sprecyzowania wrażenie, które mamy, gdy trochę lepiej zapoznamy się z jakimś obcym miejscem.
5 MIN CZYTANIA

Europa zasad czy ideologii?

Jakiekolwiek podsumowanie 20 lat uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej, jakakolwiek dyskusja o tym, czy Polska nadal będzie członkiem tego podmiotu, powinny opierać się nie o analizę zysków i strat, ale o ocenę warunków naszej partycypacji przez pryzmat tego, od czego uwolniliśmy się w 1989 r.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Genius loci

Poprzednio byłem w Budapeszcie w marcu 2020 r. Już nadciągały czarne pandemiczne chmury, ale wciąż jeszcze wydawało się, że to będzie kolejna burza w szklance wody. Jak się stało – wiadomo. Wcześniej w drugiej stolicy Cesarstwa Austro-Węgierskiego bywałem wielokrotnie. Wyrobiłem sobie zatem jakiś jej własny obraz, a nawet coś więcej: trudne do dokładnego opisania i sprecyzowania wrażenie, które mamy, gdy trochę lepiej zapoznamy się z jakimś obcym miejscem.
5 MIN CZYTANIA

Znów nas okradną

Jeżeli za jakiś czas wszyscy pracujący na umowach cywilnoprawnych dostaną do ręki wynagrodzenia niższe o ponad 25 proc., to będą mogli podziękować w takim samym stopniu poprzedniej i obecnej władzy.
5 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA