Fakty są takie, że od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej krajowi gospodarze rok w rok biją rekordy wartości sprzedaży zagranicznej, ale z tak ogromnym skokiem do czynienia mamy pierwszy raz. Efekty są takie, że rok 2022 nasi rolnicy zamknęli niezwykle satysfakcjonującą kwotą 47,6 mld euro wartości sprzedaży zagranicznej. Warto tu odnotować, że jeszcze kilka lat temu byliśmy zachwyceni, gdy kwota ta przekroczyła 30 mld euro.
Świetne saldo handlu zagranicznego
Pozytywnie dla sektora rolno-spożywczego kształtowało się także saldo handlu zagranicznego. Było ono wyższe o 23 proc. niż w roku 2021 i wyniosło około 73 mld złotych, czyli 15,5 mld euro. Aby być rzetelnym zauważyć należy, że szalony wzrost wartości eksportu to efekt także ogromnych wzrostów kosztów produkcji rolnej, a co za tym idzie, podwyżek cen. W niczym nie ujmuje to jednak profesjonalizmowi krajowych producentów żywności, którzy mogli przecież przegrać z trudnościami związanymi z następstwem skutków ekonomicznych pandemii koronawirusa czy konsekwencjami wojny na Ukrainie lub zawirowań cenowych na rynkach energii.
Przyczyn rekordowej sprzedaży zagranicznej jest jednak wiele. Odnotować należy tu wzrost cen transakcyjnych, które wystrzeliły po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę czy deprecjację złotówki wobec euro, co przełożyło się na wzrost konkurencyjności polskich produktów na rynkach międzynarodowych – szczególnie na rynku Unii Europejskiej, który jest głównym odbiorcą polskich artykułów rolno-spożywczych. Nie bez znaczenia jest także wstawanie z kolan gastronomii czy hotelarstwa, które złapały oddech po szczytowym okresie pandemii.
Ważne były także decyzje polityczne, które zapadły jeszcze za czasów, gdy na czele resortu rolnictwa stał dzisiejszy europoseł Krzysztof Jurgiel. Chodzi tu o kierunek zmierzający do maksymalnej dywersyfikacji eksportu rolnego. Nowe kierunki stworzyły swoisty bufor, który uchronił Polskę przed wieloma problemami, z którymi mierzą się dziś rolnicy z krajów zamkniętych na nowe rynki. Politykę tę kontynuował także Jan Krzysztof Ardanowski. Kontynuuje ją również minister Kowalczyk, który o departament rynków rolnych dba jak o żaden inny. Wreszcie – najważniejszym bodaj czynnikiem, który wywindował polskich gospodarzy na piedestał, jest stosunek ceny do jakości: tu polskie produkty nie mają sobie równych w Europie.
Gdzie i za ile sprzedajemy?
Aż 74 proc. eksportu krajowej żywności trafia na rynek unijny. To naturalna konsekwencja naszego położenia geograficznego i przynależności do Wspólnoty. Niezmiennie od lat najważniejszym odbiorcą polskich dostaw są Niemcy, gdzie trafia co czwarty artykuł rolno-spożywczy z Polski. Wartość eksportu do Niemiec w 2022 r. wyniosła 11,9 mld euro i była o jedna czwartą wyższa niż w analogicznym okresie roku poprzedniego.
Czterokrotnie wyższą wartość sprzedaży zagranicznej odnotowaliśmy do Królestwa Niderlandów – 3,1 mld euro. To więcej o 37 proc. niż przed rokiem. 35-proc. zwyżkę eksportu zanotowano w kontaktach z Francją, której sprzedaliśmy artykuły rolno-spożywcze o wartości przekraczającej 2,3 mld euro. Podobna wartość sprzedaży powiązała nas z Włochami – tu jednak wzrost wyniósł 21 proc. Żywności za 2,2 mld euro wyeksportowaliśmy do Czech (wzrost o 35 proc. rok do roku).
Co szczególnie istotne w kontekście trudnej sytuacji politycznej – aż 12,3 mld euro stanowił eksport do krajów pozaunijnych. To o jedną piątą więcej niż udało się wysłać poza granice Wspólnoty rok wcześniej. Prym wiedzie tu naturalnie Wielka Brytania, która jest drugim najważniejszym odbiorcą polskiej żywności. W 2022 r. na Wyspy wysłaliśmy artykuły rolno-spożywcze o wartości przekraczającej 3,7 mld euro. To rekord i wartość o jedną czwartą wyższa niż rok wcześniej. 945 mln euro wart był eksport na Ukrainę, 770 mln euro do Stanów Zjednoczonych, 521 mln euro do Arabii Saudyjskiej, 439 mln euro do Izraela, 296 mln euro do Norwegii, a 242 mln euro do Algierii.
Eksport zagrożony
Kryzysy gospodarcze nie potrafią zupełnie złamać polskich rolników, ale pamiętać należy, że mogą zrobić to nierozsądne decyzje. Jeśli Komisja Europejska nie zatrzyma szaleństwa Zielonego Ładu, jeśli nadal będziemy słyszeć o pomysłach reglamentowania mięsa w stolicy Polski, jeśli dopuszczać będziemy do głosu (często bezmyślnych) aktywistów-lobbystów, a krajowe prawo połykać będzie zielony haczyk – wszystko może się zmienić. W tym trudnym czasie uzmysłowić należy sobie, że dziś bez silnego rolnictwa, nie ma silnej polskiej gospodarki. Im szybciej decydenci sobie to uświadomią, tym lepiej dla nas wszystkich.