fbpx
środa, 8 maja, 2024
Strona głównaKrajPolskie rolnictwo potrzebuje zmian systemowych

Polskie rolnictwo potrzebuje zmian systemowych

Po okresie zawirowań na rynku zboża, sytuacja zaczyna się nieco normować. Nieco, bo trwa zażarta walka ze starymi problemami, a na horyzoncie wciąż pojawiają się nowe, choć dobrze znane rolnikom. Oby walka ta wreszcie przybrała ramy zmian systemowych, a nie kolejnej doraźnej pomocy.

Minister rolnictwa Robert Telus już kilka miesięcy temu zapowiedział, że nadrzędnym celem resortu będzie opróżnienie przepełnionych krajowych magazynów. Trzeba oddać, że cel ten realizowany jest nadspodziewanie skutecznie. Wprawdzie z całą pewnością nie uda się osiągnąć maksymalnego założonego celu, ale 60 procent skupionej do maja nadwyżki powinno cieszyć. To około 3 mln ton zbóż, do których dodać należy także niemałe ilości skupione w czerwcu. Zdaniem ministra Telusa sprzedaż mogła osiągnąć już pułap niemal 4 mln ton. Pewną zachętą okazały się tu dopłaty zaaprobowane przez Komisję Europejską. Rolnicy, którzy sprzedali pszenicę między 15 maja a 15 czerwca mogli tu liczyć na 3025 zł od hektara. Program dopłat jest drogi, ale może (miejmy nadzieję) jest to szansa na wypracowanie mechanizmów, które ustrzegą Polskę przed kryzysami podobnymi do tych, z których następstwami polska gospodarka boryka się do dziś.

Czy zboże się sprzedaje?

Jak podała Izba Zbożowo-Paszowa ostatnie dni upłynęły pod znakiem wzrostu cen zbóż na krajowym rynku. Jest to efekt swoistego usztywnienia się rolników, którzy ponownie zaczęli wstrzymywać się ze sprzedażą ziarna licząc na wzrost cen. Wszystko to jest konsekwencją zwyżek cenowych notowanych na światowych giełdach.

Zboże pochodzące z ubiegłorocznych zbiorów wciąż chętnie kupują zakłady przetwórcze, które muszą zadbać o to, aby zaspokojone zostały ich potrzeby surowcowe, co do których pewność będzie można mieć dopiero wówczas, gdy na rynku pojawi się ziarno z tegorocznych żniw. Zboże skupowane jest także na eksport, ale znaczącego ożywienia eksperci spodziewają się dopiero z końcem czerwca, czyli z końcem terminu zapewniającego rządowe dopłaty.

Zbożowy bumerang

Rolnicy powinni już przyzwyczaić się do faktu, że rokrocznie ich uprawy stoczyć będą musiały nierówną walkę z suszą rolniczą. Trudno się dziwić, skoro w wyniku wieloletnich programów osuszania Polski, jesteśmy dziś jednym z najmniej zasobnych w wodę obszarów Unii Europejskiej.

Trudno się zatem dziwić, że kondycja zasiewów budzi daleko idące obawy gospodarzy. Najtrudniejsza sytuacja panuje dziś w północnej i zachodniej części kraju oraz w niektórych regionach części centralnej. Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa stwierdził, że niekorzystny bilans wodny w największym stopniu dotknął zbóż jarych, ale także rzepaku i rzepiku. PGW Wody Polskie prowadzi wprawdzie szereg działań mających na celu podniesienie poziomu retencji, ale trudno nie odnieść wrażenia, że w tej materii wszystko dzieje się zbyt ospale. Nie musi być to wcale winą samej instytucji. Wciąż nie możemy bowiem poradzić sobie z tak kuriozalnymi sytuacjami jak blokowanie budowy stopnia wodnego Siarzewo przez grupy aktywistów.

Krajowy bilans wodny musi ulec diametralnej poprawie, ponieważ jest to jedyna szansa na długotrwałe uodpornienie się Polski na skutki występowania suszy rolniczej w uprawach. Inwestycje poczynione w tym zakresie pozwolą uniknąć regularnej wypłaty z roku na rok wyższych rekompensat z tytułu niedoborów wody.

Myślmy przyszłościowo

Problemy, które nałożyły się na siebie na rynku zbóż w ostatnich miesiącach, czyli wstrzymywanie się rolników ze sprzedażą ziarna, zwiększenie skali importu zboża z Ukrainy, problemy z dostępnością przestrzeni przechowalniczej czy niewystarczający potencjał transportowy i przeładunkowy powinny dać rządzącym do myślenia.

Tymczasem w Polsce nie pokuszono się nawet o przygotowanie pełnego, rzetelnego zestawienia, które odpowiedziałoby na pytanie, ile właściwie – dokładnie, nie szacunkowo – zboża możemy zmagazynować. Żadna z państwowych instytucji nie posiada w tej materii niepodważalnych statystyk. Nie prowadzimy także dokładnego bieżącego monitoringu tego, ile zboża w naszych magazynach obecnie się znajduje. To co najmniej nieodpowiedzialne w kontekście walki o każdy metr sześcienny przestrzeni w elewatorach.

Także przepustowość krajowych portów i linii kolejowych jest niewystarczająca względem ożywienia w handlu zbożem na linii Polska-Ukraina. Zwiększony napływ zbóż zza naszej wschodniej granicy to sytuacja, która będzie pogłębiać się z każdym kolejnym rokiem, dlatego strona rządowa musi odpowiedzieć na zapotrzebowanie, które niosą ze sobą nowe realia. Tym bardziej, że krajowa konsumpcja zbóż spada – choćby z powodu znaczącego ograniczenia produkcji trzody chlewnej. Polska produkuje rocznie od 30 do 35 mln ton zbóż, z czego około jedna trzecia przeznaczona jest na eksport. Wywóz zboża z Polski obejmuje dziś około 750 tysięcy ton miesięcznie i jest to wartość, której nie przeskoczymy. Jest to także wartość absolutnie niewystarczająca względem zwiększających się potrzeb tranzytowych i eksportowych sektora.

W programie Odpowiedzialnego Rozwoju prezentowanym przez KPRM mowa była o budowie terminala zbożowego, ale w tej materii wciąż nic konkretnego się nie wydarzyło, a nie stać nas na tracenie czasu. Wciąż nie powołano także jakiejkolwiek specjalnej komórki, która przygotowałaby polską gospodarkę, w szczególności rolnictwo – bo to wyzwanie nie tylko dla sektora produkcji zbożowej – na ewentualną akcesję Ukrainy do Unii Europejskiej, która przemodeluje obecne uwarunkowania.

Wszelkie procesy związane ze zbliżaniem się Ukrainy do UE są dziś także nadmiernie demonizowane. Wciąż nie dostrzegamy szansy, jaka drzemie w rozbudzeniu potencjału Polski jako kraju tranzytowego, który mógłby stać się przez to największym hubem transportowo-handlowym dla produktów rolnych nie tylko z Ukrainy, ale wszystkich państw naszej części Europy. Dzisiejsza trudna sytuacja może zostać przekuta w sukces, ale wymaga to perspektywy wytrawnego szachisty, który potrafi antycypować przyszłe scenariusze. Gdyby takowa została zauważona i realizowana, wówczas opłaciłoby się to zarówno pogrążonej w wojnie Ukrainie jak i Polsce.

Jacek Podgórski
Jacek Podgórski
Dyrektor Forum Rolnego Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Członek zespołu problemowego ds. ubezpieczeń społecznych oraz zespołu problemowego ds. międzynarodowych Rady Dialogu Społecznego. Były dyrektor Forum Podatkowo-Regulacyjnego w Departamencie Prawa i Legislacji ZPP. Wieloletni dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej. Autor licznych publikacji z zakresu funkcjonowania gospodarki rolnej Polski i Unii Europejskiej. Były dziennikarz i felietonista.

INNE Z TEJ KATEGORII

Polacy przestali się bać i pokochali… pożyczki

Banki, SKOK-i i firmy pożyczkowe od kilku miesięcy zbierają solidne żniwo. Polacy zadłużają się coraz szybciej i na coraz większe kwoty.
2 MIN CZYTANIA

Polacy należą do europejskich pracusiów

Od lat systematycznie rośnie w Unii Europejskiej odsetek pracujących osób w wieku produkcyjnym. Polska zajmuje w tym aspekcie jedno z czołowych miejsc w UE.
2 MIN CZYTANIA

Blisko 67 proc. Polaków odczuwa syndromy depresji. Ile traci na tym gospodarka?

Jak wynika z najnowszego raportu, obecnie 66,6 proc. dorosłych Polaków odczuwa przynajmniej jeden z syndromów najczęściej kojarzonych z depresją. Autorzy badania ostrożnie szacują, że gospodarka traci na tym ok. 3 mld zł rocznie. I to wyliczenie zakłada tylko nieobecność w pracy osób doświadczających epizodów depresyjnych i zaburzeń depresyjnych nawracających.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Jak uzdrowić krajową legislację?

W Polsce o procesie legislacyjnym trudno dziś mówić bez emocji. Złośliwie można by powiedzieć, że jest to wprawdzie proces, ale nie stanowienia prawa, tylko jego masowej produkcji. I to produkcji marnej jakości. Nie pozostaje to bez znaczenia dla biznesu, który o legislacji myśli z uzasadnioną trwogą.
6 MIN CZYTANIA

Obudzić z marazmu polski rynek pracy!

Polski rynek pracy w niedalekiej przyszłości będzie borykać się z niedoborem pracowników znacznie przewyższającym dzisiejsze, sygnalizowane przez przedsiębiorców, problemy. Wskaźniki demograficzne nie pozostawiają tu złudzeń. Pozostaje tu zatem pytanie – co robić?
5 MIN CZYTANIA

Polska powinna mieć swoją rakiję

Produkcja destylatów to element tradycji i kultury wielu regionów świata. Polska wcale nie jest tu białą plamą na mapie świata, ale od innych miejsc w samej choćby Unii Europejskiej odróżnia nas to, że wytwarzanie trunków o „słusznym” woltażu w domowych warunkach jest nad Wisłą po prostu nielegalne.
4 MIN CZYTANIA