fbpx
niedziela, 4 czerwca, 2023
Strona głównaFelietonRęka Pawła Borysa

Ręka Pawła Borysa

Wiele razy przypominałem, ale trzeba o tym cały czas pisać, bo większość ludzi tego nie rozumie – spadek inflacji nie oznacza spadku cen, a jedynie niższe tempo ich wzrostu – pisze w najnowszym felietonie Łukasz Warzecha.

W świetnej komedii Olafa Lubaszenki „Chłopaki nie płaczą” z 2000 r. (to był jeszcze czas, kiedy kręcono znakomite, ironiczne, a nawet autoironiczne komedie, a nie prymitywne gnioty z koszarowymi dowcipami, jak teraz) jest kultowa scena rozmowy Gruchy (Mirosław Zbrojewicz) z Fredem (Cezary Pazura). Fred radzi wspólnikowi, żeby uważał na nowo poznaną dziewczynę, a kiedy Grucha oznajmia, że jej ufa, Fred wyznaje:

– Dawno temu ja też zaufałem pewnej kobiecie, wtedy dałbym sobie za nią rękę uciąć. I wiesz, co?… I bym teraz, k…, nie miał ręki.

Przypomniałem sobie ten cytat, kiedy przeczytałem, że szef Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys powiedział: „Zadeklarowałem, że jeżeli inflacja nie spadnie, to obetnę sobie rękę. Nie musiałem”. Przykro mi to napisać, ale, szanowny Panie Borys, powinien Pan już mieć kikut zamiast dłoni. To prawda, że w ujęciu rocznym inflacja konsumencka (CPI) nieco przyhamowała: z 18,4 do 16,2 proc. Ale przecież pan Borys nie jest dyletantem i doskonale wie, że ratując swoją rękę, robi dobrą minę do złej gry. Ja się nawet nie dziwię, bo bez ręki byłoby jednak trochę niewygodnie, więc też bym kombinował, jak tu podać statystykę, żeby jednak obie dłonie zachować.

Jak więc rzeczy się mają?

Po pierwsze – co wiele razy przypominałem, ale trzeba o tym cały czas pisać, bo większość ludzi tego nie rozumie – spadek inflacji nie oznacza spadku cen, a jedynie niższe tempo ich wzrostu. W dodatku w koszyku dóbr inflacja nie rozkłada się równo. Mówiąc w uproszczeniu – jeśli cena ferrari wzrosła tylko o 1 proc., a cena masła o 20 proc., to średni wzrost cen wynosi 10,5 proc. Tyle że ferrari kupuje mało kto, a masło – każdy.

Po drugie – wprawdzie inflacja spadła minimalnie rok do roku, ale za to wzrosła miesiąc do miesiąca. Więc może jednak pan Borys powinien obciąć sobie przynajmniej mały palec?

Po trzecie – jeśli liczymy inflację rok do roku, to musimy brać pod uwagę punkt odniesienia. Jeżeli wzrost w punkcie odniesienia był bardzo duży – a tak właśnie było rok temu w marcu – to przy przeskoku o kolejny rok będzie mniejszy relatywnie, ale to wcale nie znaczy, że będzie to oznaczało jakąś realną ulgę dla konsumentów, bo jeśli spojrzą oni na wartość swoich pieniędzy, ogarniając wzrokiem właśnie roczną perspektywę, ujrzą wzrost po prostu horrendalny (zsumowany dwukrotny wzrost rok do roku).

Po czwarte – znacznie bardziej niepokojąca od inflacji CPI jest inflacja bazowa, czyli wskaźnik bez najbardziej chwiejnych i często najszybciej rosnących cen energii i żywności. Tutaj nie tylko nie ma powodów do zadowolenia, ale przeciwnie – są bardzo duże powody do niepokoju, ponieważ inflacja bazowa systematycznie rośnie. W marcu wynosiła 12,2 proc., o 0,2 punktu więcej niż w lutym (rok do roku).

Dramatycznie rośnie też inflacja dotycząca samej żywności: i w lutym, i w marcu był to wzrost rok do roku o 24 proc. Widać to zresztą gołym okiem. W Warszawie nie kupi się już na przykład jajek za mniej niż 1,2–1,3 zł za sztukę.

Każdy kolejny miliard wrzucony na rynek to dorzucanie drewna do inflacyjnego ogniska. A rząd planuje to właśnie ponownie zrobić, tym razem żeby uspokoić wściekłych rolników. I znów – podobnie jak to było w przypadku ponad 200 mld zł dorzuconych do pieca jako rekompensata dla przedsiębiorców za lockdown – także i teraz rządzący starają się naprawić własne błędy, niestety kosztem nas wszystkich, choć znacznie mniejszą sumą (około miliarda). Rolnicy mają pełne prawo być wkurzeni, bo to rząd, uznając pomoc Ukrainie za rzecz ważniejszą niż nasze własne interesy, wpuścił na polski rynek ukraińskie zboże, nie dbając o jego zabezpieczenie, a jeśli ktoś wskazywał na wiążące się z tym zagrożenie zepsuciem polskiego rynku rolnego, był nazywany onucą i rezonatorem rosyjskiej propagandy.

Chciałbym na koniec napisać, że to wszystko prima aprilis, ale niestety nie mogę. To najprawdziwsza prawda, podobnie jak to, że prezes Borys ma nadal obie ręce. Choć jedna powinna już tkwić w formalinie i być pokazywana jako eksponat w Muzeum Niszczenia Polskiej Gospodarki.

Łukasz Warzecha

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne opinie i poglądy

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Casus sędziego Marciniaka

Kto wygrał, a kto przegrał w sprawie sędziego Szymona Marciniaka? Przegrały wolność, w tym wolność słowa, zdrowy rozsądek, a na koniec w spektakularnym stylu przegrał sam Marciniak. Wygrali niestety zawodowi donosiciele i policjanci myśli.
5 MIN CZYTANIA

Skarżypyta bez kopyta, język lata jak łopata

Nie chcę przywoływać skądinąd prawdziwego, ale już przestarzałego twierdzenia, że niemal wszystkie kontrole naszych stojących na straży praworządności służb i inspekcji to efekt donosu. Jak to jeszcze dekadę temu opisywały branżowe czasopisma, donosów było tyle, że niemożliwym było prowadzić postępowanie wyjaśniające wobec wszystkich, z uwagi na okres przedawnienia, przynajmniej w administracji skarbowej.
5 MIN CZYTANIA

Dla dobra demokracji – i Polski

Najwyraźniej rząd musiał definitywnie stracić nadzieję, że uda mu się przebłagać Naszego Złotego Pana w Berlinie, by nakazał instytucjom IV Rzeszy odblokowanie pieniędzy dla Polski. Nasz Złoty Pan bowiem nie żartuje i nie będzie tolerował żadnego „polskiego warcholstwa”, od którego cała IV Rzesza mogłaby mu zacząć się rozłazić. W tej sytuacji wygląda na to, że rząd wszystko postawił na reperacje – zarówno od Niemiec, jak i od Rosji.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Casus sędziego Marciniaka

Kto wygrał, a kto przegrał w sprawie sędziego Szymona Marciniaka? Przegrały wolność, w tym wolność słowa, zdrowy rozsądek, a na koniec w spektakularnym stylu przegrał sam Marciniak. Wygrali niestety zawodowi donosiciele i policjanci myśli.
5 MIN CZYTANIA

Koniec „wyścigów słoni”, czyli znów wylano dziecko z kąpielą

Wielokrotnie przywoływałem termin „kultura przesady”, powołany do życia przez mojego kolegę, prof. Antoniego Dudka. To pojęcie bardzo celnie ujmuje konstytutywną cechę naszego systemy politycznego. Ma ono jednak również zastosowanie do samej legislacji.
6 MIN CZYTANIA

O darmowych autostradach

Autostrady będą darmowe. A raczej „darmowe”, bo, jak wiadomo, nie ma czegoś takiego jak darmowy obiad (którą to frazę wykorzystał kiedyś Milton Friedman jako tytuł zbioru swoich felietonów). To pierwsza rzecz, jaką trzeba zapamiętać: gdy władza zapowiada, że coś będzie „darmowe”, oznacza to tyle, że będzie finansowane z publicznych pieniędzy, czyli z pieniędzy podatnika.
4 MIN CZYTANIA