fbpx
wtorek, 7 maja, 2024
Strona głównaFelietonSkąd się wzięła cisza wyborcza

Skąd się wzięła cisza wyborcza

Ostatnie kilka godzin kampanii wyborczej spędziłem na festiwalu muzyki dawnej „Rezonanse” (organizowanym przez Fundację inCanto) na granicy Małopolski i Podkarpacia. Drugi koncert tego wieczoru, w dawnej niewielkiej cerkwi, obecnie kościele katolickim, w Kotani, zapewnił wyjątkowy komfort, ponieważ nie było tam zasięgu sieci komórkowej. Potem zaczęła się cisza wyborcza.

Niektórzy mówią: błogosławiony czas i ja ich nawet rozumiem. Nigdy chyba nie miałem tak dość jak podczas tej kampanii, a przecież z powodów zawodowych śledzę kolejne od wielu lat. Problem w tym, że przepisy o ciszy wyborczej, zapisane w kodeksie wyborczym w jego rozdziale 12., są całkowicie absurdalne w epoce mediów społecznościowych, internetu i faktycznego braku granic w sferze wirtualnej.

Pomińmy fakt, że zapisy interpretowane są skrajnie rozszerzająco, kodeks mówi bowiem wyraźnie, że „agitacją wyborczą jest publiczne nakłanianie lub zachęcanie do głosowania w określony sposób, w tym w szczególności do głosowania na kandydata określonego komitetu wyborczego”, nie zaś w ogóle mówienie o polityce, wymienianie nazw partii politycznych czy nawet analizowanie ich działań. Przepisy są jednak przede wszystkim z gruntu nielogiczne, szczególnie wówczas, gdy dointerpretowuje je Państwowa Komisja Wyborcza. Jedną z najbardziej nonsensownych regulacji, mających wynikać z zapisów kodeksu wyborczego, jest ta określająca, co można robić z mobilnymi reklamami kandydatów. Otóż jeśli na przyczepce czy wprost na pojeździe jest zamontowany banner kandydata albo komitetu wyborczego, to taki pojazd z tą reklamą może sobie stać gdziekolwiek – i w piątek wieczorem na ogół zostaje zaparkowany jak najbliżej jakiegoś lokalu wyborczego, bo przecież zakazu nie ma – ale nie może jeździć. Jednocześnie jednak mogą jeździć pojazdy komunikacji publicznej, wyposażone w bannery czy reklamy kandydatów. Nie wiem, prawdę mówiąc, czy dotyczy to jedynie pojazdów samorządowych czy również prywatnych, zapewniających komunikację zbiorową (w niektórych miejscowościach jest tylko taka, oparta na prywatnych busach czy autobusach) – ale nie ma to tutaj większego znaczenia.

Znaczenie ma, że w dość eksponowanym miejscu polskiego systemu prawnego istnieje zbiór przepisów, które nie spełniają jakichkolwiek kryteriów logicznej spójności, a ich cel nie został właściwie w żadnym momencie jasno wskazany. Jeśli ma nim być „zapewnienie wyborcom czasu na refleksję” – jak niektórzy próbują ciszę wyborczą uzasadniać – to można spytać, czy gdziekolwiek w polskim systemie prawnym jest mowa o tym, że decyzję wyborczą można podjąć jedynie po „refleksji”. Otóż nie, można ją podjąć nawet na podstawie losowania monetą czy kostką dopiero po wejściu do lokalu wyborczego i nikomu nic do tego. Nie mówiąc już o tym, że wyborca przez projektodawców ciszy wyborczej został uznany za kompletnego idiotę, który w razie potrzeby nie umie sam sobie „ciszy wyborczej” zapewnić, na przykład wyłączając telewizor.

Właściwie wszyscy wiedzą, że przepisy o ciszy wyborczej nie spełniają żadnych standardów trzymającego się kupy prawa. Wiedzą to, jak sądzę, nawet jej zwolennicy. Mimo to cisza wyborcza jest, trwa i nic nie wskazuje na to, żeby ktokolwiek proponował jej rewizję. A przecież w kolejnych latach czekają nas aż trzy tury wyborcze (samorząd, Parlament Europejski oraz prezydent). To każe postawić – kolejny raz, nie jest to przecież nic nowego – pytanie o fenomeny polskiego systemu prawnego, także w tej jego części, która dotyka i dotyczy przedsiębiorców. Przepisy o ciszy wyborczej są jedynie przykładem rozwiązań jawnie bezsensownych, a mimo to trwających, uzasadnianych jakimś ogólnosłusznym bełkotem.

Bierze się to najpewniej z różnych przyczyn, ale ja wskazałbym na jedną. Otóż prawo tworzą przecież ludzie. Nie ma sposobu, że system prawny był lepszy niż kwalifikacje jego twórców. W tym wypadku – posłów, bo to jednak oni mają tu najwięcej do powiedzenia, mimo różnych etapów po drodze (mamy między innymi Biuro Legislacyjne Sejmu czy Rządowe Centrum Legislacji). W polskim systemie edukacji logika jest gdzieś na szarym końcu. W szkołach w ogóle zresztą nie ma takiego przedmiotu. Jego elementy mogą się znaleźć w przypadku nauki filozofii, ale to kompletny margines programu. Do polityki wchodzą coraz młodsze pokolenia, w tym te, których mózgi od dziecka były poddawane oddziaływaniu internetu i mediów społecznościowych, a to nie sprzyja rozumieniu związków przyczynowo-skutkowych. Myślenie, którego uczy sieć, jest wycinkowe, fragmentaryczne, a nie linearne. Linearność zaś jest warunkiem rozumienia związków, a więc także rozumienia skutków podejmowanych działań. Jeśli w programie nauczania pojawia się łacina – język z gruntu logiczny i sprzyjający rozumieniu logiki – to również na marginesie. Efekty widzimy.

Życzę Państwu pięknego weekendu!

Łukasz Warzecha

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Unia Europejska jako niemieckie imperium w Europie

Dr Magdalena Ziętek-Wielomska stawia w swojej książce tezę, że unijne regulacje są po to, żeby niemieckie koncerny uzyskały przewagę konkurencyjną nad firmami z innych krajów członkowskich Unii Europejskiej.
6 MIN CZYTANIA

Genius loci

Poprzednio byłem w Budapeszcie w marcu 2020 r. Już nadciągały czarne pandemiczne chmury, ale wciąż jeszcze wydawało się, że to będzie kolejna burza w szklance wody. Jak się stało – wiadomo. Wcześniej w drugiej stolicy Cesarstwa Austro-Węgierskiego bywałem wielokrotnie. Wyrobiłem sobie zatem jakiś jej własny obraz, a nawet coś więcej: trudne do dokładnego opisania i sprecyzowania wrażenie, które mamy, gdy trochę lepiej zapoznamy się z jakimś obcym miejscem.
5 MIN CZYTANIA

Europa zasad czy ideologii?

Jakiekolwiek podsumowanie 20 lat uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej, jakakolwiek dyskusja o tym, czy Polska nadal będzie członkiem tego podmiotu, powinny opierać się nie o analizę zysków i strat, ale o ocenę warunków naszej partycypacji przez pryzmat tego, od czego uwolniliśmy się w 1989 r.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Genius loci

Poprzednio byłem w Budapeszcie w marcu 2020 r. Już nadciągały czarne pandemiczne chmury, ale wciąż jeszcze wydawało się, że to będzie kolejna burza w szklance wody. Jak się stało – wiadomo. Wcześniej w drugiej stolicy Cesarstwa Austro-Węgierskiego bywałem wielokrotnie. Wyrobiłem sobie zatem jakiś jej własny obraz, a nawet coś więcej: trudne do dokładnego opisania i sprecyzowania wrażenie, które mamy, gdy trochę lepiej zapoznamy się z jakimś obcym miejscem.
5 MIN CZYTANIA

Znów nas okradną

Jeżeli za jakiś czas wszyscy pracujący na umowach cywilnoprawnych dostaną do ręki wynagrodzenia niższe o ponad 25 proc., to będą mogli podziękować w takim samym stopniu poprzedniej i obecnej władzy.
5 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA