fbpx
środa, 8 maja, 2024
Strona głównaFelietonTematy ważne i zastępcze

Tematy ważne i zastępcze

To, że cyklicznie ten festiwal kiczu, jakim jest Eurowizja, staje się istotnym tematem debat publicznych, już samo w sobie jest dość żenujące. Gdy natomiast dzieje się to w obliczu przygasającej pandemii, gorejącej wojny i rozpadającej się gospodarki światowej, to słów brakuje, aby wyrazić zażenowanie społecznym postrzeganiem priorytetów – pisze w najnowszym felietonie Michał Góra.

Jako laik obserwujący tylko rzeczywistość medialną niewprawnym okiem mam jednak pewne przemyślenia co do tego, jak ten dyskurs funkcjonuje. A działa to oczywiście absurdalnie i można, moim zdaniem, wyróżnić tu trzy kategorie spraw:

  1. tematy ważne, o których można swobodnie rozmawiać;
  2. tematy ważne, o których nie można swobodnie rozmawiać;
  3. tematy zastępcze.

Tematami ważnymi, o których można dość swobodnie rozmawiać, są często kwestie ekonomiczne. Od finansów i gospodarki mamy przecież fachowców. Niemniej, nikomu nie zarzuca się raczej „denializmu” lub „negacjonizmu”, gdy na przykład psioczy na prezesa Narodowego Banku Polskiego, skądinąd profesora ekonomii, że ten się na niczym nie zna i doprowadza własny kraj do ruiny. Uznajemy to po prostu za przyrodzone człowiekowi prawo do krytykowania, nawet w ostrych słowach, osób zajmujących stanowiska ocierające się o politykę i sprawy publiczne.

Gdyby jednak tak psioczyć na doktora Antoniego Fauciego, znawcę chorób zakaźnych, ale jednocześnie amerykańskiego urzędnika federalnego, to już zostałoby zdecydowanie źle odebrane. Tu mamy do czynienia ze zdarzeniem niemal ezoterycznym, atakiem na samą naukę, nową religię XXI wieku. Najlepiej jeszcze, żeby nawet sądy nie mogły kontrolować arbitralnych wyrzeczeń organów i osób zajmujących się zdrowiem publicznym. Oni się przecież na wszystkim najlepiej znają i żadnej kontroli podlegać nie muszą. Nie po to tyle lat siedzieli na uniwersytetach, żeby im teraz głowę jakimiś prawami człowieka, demokracją i wolnością słowa zawracać.

No to niech się nasz prezes banku centralnego uczy i wszystkim ogłosi, że on krytyce żadnej nie podlega. Ekonomia to przecież nauka, a on ma kwalifikacje formalnie wyższe niż 90 proc. jego przeciwników. Skoro coś powiedział, jako profesor i piastun organu państwowego, to tak jest, i basta! Choćbyśmy i wszyscy w biedzie żyli, a przed naszymi własnymi oczami jawiły się ceny rodem z Weimaru.

Kolejna sprawa to tematy zastępcze. Jeśli bowiem rzeczywistość posypie się w zakresie tych dwóch pierwszych grup, a więc tematów ważnych – już mniejsza czy tych cenzurowanych, czy nie – to wtedy uruchamiany jest temat taki, jak na przykład aborcja albo Eurowizja. Tak się jakoś złożyło, że gdy akurat prezydent Biden boryka się z szalejącą inflacją, brakami w dostawach (w tym podobno mleka w proszku dla małych dzieci), to wycieka jakiś projekt decyzji Sądu Najwyższego w sprawie usuwania ciąży. I cały kraj tym żyje, nikogo nie obchodzi drożyzna ani pustki na półkach. Ważne, że jak pójdę na imprezę i wrócę z niej brzemienny, to będę mógł się problemu pozbyć. A co! To mężczyźni nie mogą być w ciąży?!

Uczciwie jednak na sprawę patrząc, przyznajmy, że w Polsce jest oczywiście znacznie bardziej wesoło. Okazuje się bowiem, że jeden z konserwatywnych think tanków będzie teraz organizował inspekcje i sprawdzał, czy Ukrainki na pewno planują usunięcie ciąży dlatego, że zostały zgwałcone przez jakichś zwyrodnialców w mundurach. W ten sposób godna właściwie uwagi idea, jaką jest chęć poważnej dyskusji o medycznej ingerencji w początek i koniec ludzkiego życia, została sprowadzona do absurdu i uganiania się za ofiarami gwałtów wojennych oraz ich wtórnej wiktymizacji. Najwyraźniej nasi konserwatywni think tankerzy zbyt poważnie potraktowali słowa weselnej piosenki: „Ona temu winna!”. Ptaszki ćwierkają zresztą, że trochę mniej poważnie traktują już słowa przysięgi małżeńskiej, więc może zaczęliby jedną z heraklejskich prac od siebie.

Następnie jest oczywiście problem Eurowizji. To, że cyklicznie ten festiwal kiczu staje się istotnym tematem debat publicznych, jest samo w sobie dość żenujące. Gdy natomiast dzieje się to w obliczu przygasającej pandemii, gorejącej wojny i rozpadającej się gospodarki światowej, to słów brakuje, aby wyrazić zażenowanie społecznym postrzeganiem priorytetów. W każdym razie podobno część polskiej opinii publicznej jest zła na ukraińskie jury, że nie przyznało naszemu artyście żadnych punktów. Kwestię musiał nawet skomentować ambasador Ukrainy, jak donosi prasa, wyrażając zresztą dezaprobatę wobec poczynań tego gremium.

Ciekawy jestem, czy z jednej strony kogoś, komu zabili mamę w Buczy, a z drugiej strony tego, kto ledwo wiąże koniec z końcem i musi teraz płacić w Polsce nawet dwa razy więcej za energię, paliwo czy obsługę kredytu, to w ogóle obchodzi. Jeżeli rzeczywiście ludzie mają tylko pewien zasób energii do spożytkowania w ciągu dnia, to spróbujmy – proszę – przekalibrować trochę nasze priorytety w dyskusjach politycznych. Wyjdzie nam to tylko na dobre.

Michał Góra

Michał Góra
Michał Góra
Zawodowo prawnik i urzędnik, ale hobbystycznie gitarzysta i felietonista. Zwolennik deregulacji, ale nie bezprawia. Relatywista i anarchista metodologiczny, ale propagator umiarkowanie konserwatywnej polityki społecznej.

INNE Z TEJ KATEGORII

Unia Europejska jako niemieckie imperium w Europie

Dr Magdalena Ziętek-Wielomska stawia w swojej książce tezę, że unijne regulacje są po to, żeby niemieckie koncerny uzyskały przewagę konkurencyjną nad firmami z innych krajów członkowskich Unii Europejskiej.
6 MIN CZYTANIA

Genius loci

Poprzednio byłem w Budapeszcie w marcu 2020 r. Już nadciągały czarne pandemiczne chmury, ale wciąż jeszcze wydawało się, że to będzie kolejna burza w szklance wody. Jak się stało – wiadomo. Wcześniej w drugiej stolicy Cesarstwa Austro-Węgierskiego bywałem wielokrotnie. Wyrobiłem sobie zatem jakiś jej własny obraz, a nawet coś więcej: trudne do dokładnego opisania i sprecyzowania wrażenie, które mamy, gdy trochę lepiej zapoznamy się z jakimś obcym miejscem.
5 MIN CZYTANIA

Europa zasad czy ideologii?

Jakiekolwiek podsumowanie 20 lat uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej, jakakolwiek dyskusja o tym, czy Polska nadal będzie członkiem tego podmiotu, powinny opierać się nie o analizę zysków i strat, ale o ocenę warunków naszej partycypacji przez pryzmat tego, od czego uwolniliśmy się w 1989 r.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Kiedy jeden minister powie tak, a drugi powie nie

Ucznia p. minister Barbary Nowackiej od studenta medycyny p. ministra Dariusza Wieczorka dzieli zaledwie kilka miesięcy, a więc wakacje pomiędzy egzaminem maturalnym a pierwszym semestrem studiów. Co z tego wynika nie tylko dla koalicji rządzącej?
3 MIN CZYTANIA

O pewności prawa i praworządności słów kilka

Ostatnio publicystyka krajowa koncentruje się na problemach jakości i pewności prawa. Wiąże się to z wszechobecnym w naszym kraju bałaganem, który wygląda tak, jakby Polacy posiadali własne państwo nie od ponad tysiąca lat, ze znanymi przerwami, ale od kilku miesięcy. I podobnie jak właściciel dopiero co kupionego samochodu, ale wykonanego w nowej technologii, kompletnie nie mają pojęcia, jak go obsługiwać.
4 MIN CZYTANIA

Czyżby obrońcy praworządności uważali, że pierwsza Rzeczniczka nie była prawdziwym RPO?

Przez kilka ostatnich lat gremia oficjalne, w tym ponadnarodowe, i media prowadzą ożywioną dyskusję na temat stanu praworządności w Polsce. Jest to trochę zabawne z dwóch powodów. O obu poniżej.
4 MIN CZYTANIA