Protesty rolników brać trzeba na poważnie – co do tego nie ma dziś chyba wątpliwości. Rozgoryczenie, niezależnie od tego, czy ktoś się z rolniczymi postulatami zgadza, czy też nie jest widoczne i silnie rezonuje na inne sektory krajowej gospodarki… i nie tylko. Blokada granicy z Ukrainą skutecznie utrudnia życie przedsiębiorcom, którzy potrzebują przejść do codziennego funkcjonowania. Szary Kowalski ma dziś problemy z dotarciem do pracy na czas, a i chcący odwiedzić niektóre regiony kraju muszą liczyć się z niemałymi trudnościami.
Protestują jednak nie tylko Polacy. Francuzi, Holendrzy, Niemcy, Grecy, Czesi czy Węgrzy mają dziś w większości te same problemy. Rolnicy potrafią liczyć i biją się dziś o przyszłość, która kształtowana ma być w cieniu Zielonego Ładu. Ograniczenia – patrząc tylko na bezpośrednie oddziaływanie – mogą spowodować wyrwę w skali unijnej produkcji rolnej oraz sprawić, że wytwarzanie żywności stanie się znacznie mniej rentowne niż dziś.
Zielony Ład w liczbach
Tak na przykład eksperci z Uniwersytetu Wageningen, Departamentu Rolnictwa USA, Wspólnego Centrum Badań Komisji Europejskiej oraz Uniwersytetu w Kilonii podkreślali, że wdrożenie celów strategii „Od pola do stołu” i strategii na rzecz bioróżnorodności doprowadzi do zmniejszenia produkcji upraw w całej UE średnio o 10 do 20 proc., wzrostu kosztów produkcji i pogorszenia salda handlu zagranicznego. Jednocześnie wpływ celów obu strategii na uprawy trwałe (winogrona, jabłka, oliwki, owoce cytrusowe) będzie większy niż na uprawy roczne (rośliny oleiste, rzepak, pszenica, kukurydza oraz buraki cukrowe). W przypadku hodowli zwierząt badania Uniwersytetu Kilońskiego mówią średnim 20-proc. spadku unijnej produkcji wołowiny oraz 17-proc. spadku produkcji wieprzowiny. To dużo. A więc rolnicy się boją.
Mówią oni, także słusznie, o ekologicznej spychologii. Podnosząc – tu chyba jest zgoda – drastycznie warunki produkcji rolnej nie zmniejszymy zapotrzebowania na żywność w grupie pół miliarda obywateli Unii Europejskiej. Towary po prostu przyjadą do nas z innych kierunków. Tak na przykład zważyć należy, w czym lepsze dla światowej ochrony klimatu będzie zwiększenie produkcji w Brazylii, USA czy Chinach? Tylko te dwa ostatnie kraje odpowiadają dziś łącznie za niemal połowę globalnej emisji CO2. Zielony Ład, ograniczając go do państw UE, to tylko wypchnięcie problemu poza granice Wspólnoty, przy jednoczesnym obniżeniu konkurencyjności unijnych gospodarstw rolnych.
Ukraina
Rolnicy – patrząc realnie – nie protestują przeciwko Ukrainie, wielokrotnie podnosząc konieczność pomocy wschodniemu sąsiadowi. Wątek Ukrainy nie byłby tak żywy, gdyby polityki krajowa i unijna zachowywały się odpowiedzialnie i potrafiły sprawnie zareagować na – przecież możliwy do przewidzenia – kataklizm, który także jest faktem. Wsparcie infrastrukturalne i proceduralne dla tranzytu towarów znacząco zniwelowałoby problem zasypanych zbożem magazynów; zwiększenie przepustowości granic zmniejszyłoby uciążliwe kolejki; pomogłoby uproszczenie formularza T1; ustalenie racjonalnego mechanizmu kwotowego dałoby nam kontrolę nam wolumenami, które dostają się na terytorium UE (czytaj: do Polski); dołożenie etatów celnikom i sanepidowi, WIJHARS-owi czy służbom weterynaryjnym podniosłoby jakość tego, co się w kraju pojawia. To nie było niemożliwe, ale się nie wydarzyło.
Dziś ratunkiem wydaje się ustalenie racjonalnego poziomu kwot regulujących wolumeny towarów wjeżdżających do Polski, stosowanie wobec importowanej żywności tych samych zasad, które obowiązują unijnych rolników czy wprowadzenie mechanizmu trusted partners, który z powodzeniem funkcjonuje choćby w Ameryce Północnej.
Co nam mówią protesty rolników?
Mówią nam, że kierunek polityki klimatycznej kreślony przez Unię Europejską i bezrefleksyjne przyklaskiwanie tym karkołomnym harcom przez kolejne rządy przybrały ramy polaryzującego europejskie społeczeństwo konfliktu ideologicznego. Mówią nam, że – choć nie ma tu co liczyć na realną zmianę – istnieje opór wobec tworzenia prawa zza urzędniczych biurek, bez podjęcia realnego dialogu z tymi, których to prawo dotyka.
Kolejny raz rolnictwo stanie się jednym z najistotniejszych tematów, które wybrzmiewać będą w kampanii wyborczej – tym razem do eurowyborów. Już dziś widać przecież jak politycy niemal każdej opcji politycznej w Polsce zabiegają o atencję gospodarzy. Czy rolnicy będą potrafili odróżnić mrzonki od podejmowanych realnie działań? Zobaczymy.