Ekspert podkreślił, że oszacowanie ostatecznej skali migracji z uwagi na toczącą się wojnę na Ukrainie jest obecnie trudne i zależy od rozwoju sytuacji militarnej. Poza tym, dzisiaj kluczowym zagadnieniem pozostaje udzielenie pomocy humanitarnej obywatelom Ukrainy, uchodźcom wojennym, stworzenie pewnej infrastruktury pomocowej i sprawne skoordynowanie tych działań przez administrację publiczną.
– Bezpośrednio dla rynku pracy to, co dzieje się na Wschodzie pozostaje bez wpływu w horyzoncie krótkoterminowym. Częściowy odpływ pracowników ukraińskich z Polski może spowodować napięcia podażowe. W ujęciu sektorowym wpływ tej sytuacji może dotyczyć głównie sektora budowlanego i transportowego i będzie on raczej krótkoterminowy. Obecnie jest to kwestia szokowa, a nie mechanizm, który permanentnie miałby sparaliżować te branże – powiedział Kubisiak w rozmowie z ISBnews.
Głównym wyzwaniem dla branży transportowej, obok niedoborów kierowców, będzie zamknięcie i sparaliżowanie rynków Białorusi, Rosji i Ukrainy. Co do obecnej migracji, to ekspertom ciężko ocenić, jakie są ich plany i czy będą oni chcieli w Polsce żyć i pracować, czy też będą liczyli na jak najszybszy powrót do ojczyzny.
– To, co możemy dziś prognozować, to sytuację, że stan wojny przełoży się zapewne na wyższą inflację w Polsce i w okolicach kwietnia br. pojawi się dwucyfrowy odczyt inflacji związany z kosztami surowców i energii. Ich ceny od wybuchu wojny na światowych rynkach bardzo wzrosły, podobnie jak ceny żywności. Ukraina jest bardzo ważnym producentem zboża – podsumował Kubisiak.
Źródło: ISBnews