fbpx
sobota, 27 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonCzy wojna o klimat wkracza w decydującą fazę?

Czy wojna o klimat wkracza w decydującą fazę?

Historia konfliktów zbrojnych uczy nas, że niemal każda operacja ma swój moment krytyczny. Morale się załamują, linie zaopatrzeniowe się wydłużają, sprzęt się zużywa, a rezerwy kurczą. W polityce, tej napędzanej ideologicznie, jak choćby klimatycznej, z pewnością jest podobnie.

Chyba ten zmieniający się pod wpływem pasożytniczej działalności człowieka klimat jako produkt sprzedażowy dla szerokiego grona konsumentów jest niejadalny albo co najmniej wysoce niestrawny. Świadczy o tym nie tylko coraz szersza dyskusja medialna, która zaczęła dopuszczać do głosu i opinie krytyczne, do niedawna wyśmiewane jako antynaukowe zabobony ciemnogrodu. Sprawa jest zdecydowanie poważniejsza, bowiem w stosunku do poprawności, a nawet prawdziwości przyjętych w UE sposobów realizacji postulatów ochrony klimatu, ziarno wątpliwości nie tylko zostało zasiane, ale i kiełkuje u całkiem sporej grupy osób, które dotychczas w imię prymatu nauki, ślepo wierzyły w ideologię klimatyczną. Wydaje się to dosyć dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze niedawno postulat walki o planetę za wszelką cenę był niezwykle popularny szczególnie w krajach UE, a jeżeli dobrze pamiętamy, zajął nawet poczesne miejsce w najnowszej nauce Kościoła Katolickiego, w części dotyczącej środowiska naturalnego.

Co do zasady wielka jest rzesza tych, co pokładają niezachwianą ufność w postęp naukowy (niezależnie czy ten logicznie uzasadniany, czy ten przyjmowany jako prawda objawiona). Te osoby traktują wszystko, co ma jakikolwiek walor uświęcenia przez autorytety identyfikujące się jako naukowe, w kategoriach siły napędzającej codzienne funkcjonowanie i dalszy rozwój społeczny. Problem w tym, że dzisiejsze czasy uczyniły z nauki dobro konsumpcyjne, którym można dowolnie kupczyć niczym towarem oferowanym czy to na lokalnym targowisku, czy też na największych giełdach. I choć ten trend ma swoją dobrą stronę, bo przecież o wiele łatwiej i szybciej przebiega proces wdrażania wynalazków i odkryć technologicznych do produkcji masowej, to z pewnością występuje i w tej patologicznej odsłonie, w której afera Collegium Humanum zdaje się być jedynie niewinnym żartem. I o ile sam mechanizm wykorzystywania autorytetu naukowego sięga wieków wstecz, ot daleko nie szukając, można wskazać przypadek Françoisa-Marie Arouet’a zwanego Wolterem i płatną protekcję cesarzowej Rosji Katarzyny II Wielkiej, to przecież w dzisiejszych czasach obserwujemy nieznany dotychczas wysyp wszelkiego rodzaju instytutów, placówek badawczych, think-thanków etc. gotowych kreślić ekspertyzy, opinie i raporty na każdy temat, na dodatek „na wczoraj”. I by wyrazić się jasno – znakomitej większości zaangażowanych w te projekty ludzi nie sposób odmówić naukowego autorytetu i to dzięki nim budujemy rzeczywisty postęp. Jednak tworzenie tzw. „postępactwa”, czyli wyników naukowych na życzenie, dziś nie stanowi specjalnego problemu.

Zwracam na to uwagę nie w kategoriach promowania teorii spiskowych. Bardziej uwypuklam to, że bezgraniczna wiara w postęp, brak chęci wyrobienia sobie poglądu na pewne sprawy, co przecież nie kosztuje wiele wysiłku, może powodować metamorfozę człowieka postępowego, skądinąd wykształconego i realnie myślącego, w „postępowca”.

Słusznie wskazuje red. Łukasz Warzecha na łamach niniejszego medium, że można zauważyć wzmożoną panikę po stronie „klimatycznych naganiaczy”. Rzeczywiście ofensywa się sypie, a morale spadają i nawet „polityczny klimat” zdaje się utrudniać powodzenie walki o zielony ład. Dzieje się to oczywiście dlatego, że świadomość ludzi zaczyna obejmować negatywne skutki tej wojny ideologicznej. Mnie jednak bardziej zastanawia przyczyna zmiany poglądów dużej części społeczeństwa, dotychczas tej postępowej, i to, czy ta zmiana ma okazję być trwała. Innymi słowy – czy doprowadzi do załamania na froncie walki o klimat?

Trudno na to pytanie odpowiedzieć. Kluczowe wydają się w tym momencie wybory do Parlamentu Europejskiego. Jak każde wybory zresztą, stanowią one przysłowiowy „kubeł zimnej wody” na łeb polityków. Dlatego obserwujemy deeskalację, szerzenie na froncie wewnętrznym. Protestujące grupy rolników po części wymusiły na politykach lokalnych twarde stanowisko wobec polityki klimatycznej za cenę uspokojenia nastrojów. W dniu, gdy zmieniam moje refleksje w tekst, nagłówki medialne głoszą: „Tusk z Orbanem przeciw von der Leyen? Prawo dla ratowania przyrody pod ostrzałem”. W podrzeszowskiej Jasionce część rolników podpisała nawet jakieś uzgodnienia z ministrem rolnictwa. Ot widać, jak podziałała groźba artykułowana przez środowiska protestujących o wystawieniu list kandydatów w nadchodzących wyborach europejskich.

Ale nie samych rolników obawiają się politycy. Bardziej obawiają się głosów „postępowców”, czyli tej części głosujących, która do niedawna czuła potrzebę ratowania klimatu. Jak się okazuje, panika jednak potrafi intelektualnie uzdrawiać. Coraz większa część społeczeństwa poważnie obawia się ogromnych kosztów wprowadzenia zielonego ładu, nie tylko zresztą w rolnictwie. Prosta kalkulacja, którą świetnie przedstawia red. Warzecha, pokazuje przepaść pomiędzy wydatkami wprowadzania polityki klimatycznej, a korzyściami dla samego klimatu. Świetnie obrazuje to problem poruszony na łamach „Rzeczpospolitej”, a opisany w jeszcze nie opublikowanym raporcie firmy Arthur D. Little „Przyszłość polskiej motoryzacji”.

Jak wynika z tego dokumentu, „przeszło jedna piąta badanych w Polsce uważa, że za dziesięć lat samochody staną się ważniejsze niż obecnie, a tylko 15 proc. jest przeciwnego zdania”. To niemal odwrotne proporcje niż wśród ankietowanych mieszkańców pozostałych 24 państw Europy. W dokumencie wskazano, że w dojazdach do pracy wybieramy samochód częściej niż większość Europejczyków, choć drogę dojazdu mamy średnio o niemal jedną trzecią krótszą, a w ciągu roku przejeżdżamy średnio 15 tys. km, o 17 proc. więcej niż kierowcy w innych krajach. Na dodatek Polacy wyraźnie opowiedzieli się za usunięciem z KPO podatku od samochodów spalinowych i złagodzeniem drugiego z podatków, czyli tzw. opłaty rejestracyjnej. W perspektywie dalszej walki o klimat tylko 1 proc. użytkowników samochodów planuje z samochodu zrezygnować.

Problem w tym, że nie wiemy, jak długo będzie trwał stan umysłowego uzdrowienia.  A jak pisał często przywoływany przeze mnie Nicolás Gómez Dávila, „Postępowca nikt nie potrafi uzdrowić. Nawet powtarzająca się panika, w jaką wprawia go postęp”.

A co, jeśli walka o klimat wkracza dopiero w decydującą fazę? Bo jak nazwać nagły wysyp na wielu portalach informacyjnych w ciągu jednego dnia artykułów traktujących znowu o klimacie? W jednym z nich przywołano raport Europejskiej Agencji Środowiskowej nie pozostawiający złudzeń w swojej konkluzji, że Europa już za kilka dekad nie będzie nadawała się do życia. Już teraz kataklizmy generują liczone w euro miliardowe straty, zaś przyszłość przyniesie podniesienie się poziomu Bałtyku o 110 cm, zalanie wybrzeży niemal całej Europy i ogromną suszę rejonu śródziemnomorskiego. Drugi artykuł poinformował mnie z kolei, że w Brazylii otworzyły się „wrota piekieł”, a temperatura poszybowała do 62 st. C. Trzeci przedstawiał katastroficzną wizję skutków zmian klimatu dla gospodarki, gdzie każda branża będzie zrujnowana, nawet rynek produktów finansowych z samym klimatem mający niewiele wspólnego. Z drugiej strony jednocześnie pojawiły się artykuły dalekie od wizji katastroficznych, przeciwnie napawające optymizmem wynikającym ze stosowania zielonego ładu. Dla przykładu jeden ekspert przekonywał mnie, że w ramach walki z klimatem wywaleni na bruk górnicy dostaną swoją drugą szansę, jaką jest praca na rzecz OZE! W skrócie chodzi o to, że zamiast wydobywać węgiel, mogą pozyskiwać surowce potrzebne dla energii odnawialnej, które dzisiaj wydobywane są w Chinach i stamtąd importowane.

Patrząc na ofensywę medialną, zastanawiam się, ilu ludzi znowu ogarnie panika, w jaką wprawia ich nieustanny postęp, szczególnie w drugiej połowie czerwca, gdy będziemy już po wyborach do europarlamentu.

Jacek Janas

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Jacek Janas
Jacek Janas
Z zawodu radca prawny. Z zamiłowania muzyk, kompozytor i myśliciel. Działacz społeczny, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Brzozowski Ruch Konserwatywny i Członek Zarządu Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK. Fundator i ekspert Instytutu im. Romana Rybarskiego.

INNE Z TEJ KATEGORII

Znów nas okradną

Jeżeli za jakiś czas wszyscy pracujący na umowach cywilnoprawnych dostaną do ręki wynagrodzenia niższe o ponad 25 proc., to będą mogli podziękować w takim samym stopniu poprzedniej i obecnej władzy.
5 MIN CZYTANIA

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

Samorządność wysłana na urlop przez centralę

Wróżby exit poll w momencie zamknięcia lokali wyborczych, konferencje prasowe i sztabowe przemówienia liderów największych sił politycznych, a od poniedziałku niemal niekończące się wypowiedzi w mediach, jak nie polityków to ekspertów na temat tego, która partia polityczna wygrała, mogą wzbudzić w obywatelach uzasadnione obawy, czy aby rzeczywiście brali udział w wyborach samorządowych. Ten dylemat implikuje kolejne pytanie: ile nam pozostało z tej samorządności?
5 MIN CZYTANIA