fbpx
poniedziałek, 18 marca, 2024
Strona głównaFelietonDopłata do kredytu nie zbuduje klasy średniej

Dopłata do kredytu nie zbuduje klasy średniej

Polityczne „prezenty” będą mniej atrakcyjne dla tych, którzy już coś mają. Co do tego mogą się zgodzić tak liberałowie, jak i rozsądniejsza część prawicy.

O dziwo, w centrum Krakowa czasami jeszcze spotykają się ze sobą ludzie, którzy naprawdę mieszkają w tym mieście i nie są turystami. Parę dni temu mogłem usiąść do stołu z kilkoma ciekawymi osobowościami. Tak naprawdę łączą nas dwie rzeczy. Po pierwsze, wszyscy napisaliśmy eseje do książki „Po co nam Polska? i inne pytania”, wydanej przez Fundację im. Zygmunta Starego i zredagowanej przez Krzysztofa Budziakowskiego, który nas zresztą zaprosił na kolację – jedną z cyklu, bo autorów jest zbyt wielu, aby zmieścili się wszyscy na raz. Po drugie, każdy z nas przyznał, że wybór w menu może i jest świetny, ale karta dań partii politycznych już nie bardzo. Śmiało mogliśmy określić się politycznymi sierotami.

To ciekawe, że ludzie o jednak różnych poglądach mimo wszystko zgodzili się co do tego, że akurat w tej, ważnej przecież dla obywateli, kategorii jesteśmy nieobsługiwani. I nie ma to związku z nadmiernym wybrzydzaniem, bo to przecież jasne, że oferta polityczna to marynarki do zdjęcia z wieszaków, a nie marynarki szyte na miarę. Nikt z nas, obecnych na spotkaniu historyków, filozofów, przedsiębiorców, politologów, nie oczekuje cudów, a jedynie tego, żeby oddany głos nie pilił pod pachami aż tak bardzo.

Jestem optymistą, więc zakładam, że ze swojego sieroctwa wyjdę względnie prędko. Mam też świadomość tego, co udało się ustalić w badaniach nad polskim, liberalnym elektoratem i zdaję sobie sprawę, że prędzej czy później powstanie coś na kształt polskiej FDP. Może bez libertariańskiej konsekwencji, której surowość jakże poważam, może z kompromisami w sprawach, jakie są dla mnie ważne, ale mimo wszystko będzie to jakoś działać. Niestety, bardziej ode mnie prawicowi i konserwatywni współbiesiadnicy mogą nie mieć tego szczęścia. Zdaje się, że ich perspektywa polityczna jest mocniej zabetonowana. I wcale mnie to nie cieszy. Polityka, jeśli ją porównać do gry, wymaga partnerów, a ci powinni być na odpowiednim poziomie. Łatwiej będzie budować liberalną alternatywę do rozsądnego konserwatyzmu niż do jego populistycznej wersji. To działa też w drugą stronę.

Liberałowie mają pewną unikalną właściwość, nie są ani prawicą, ani lewicą. To powoduje, że mogą zawierać taktyczne sojusze z jednymi i drugimi, muszą jednak strzec się przed tym, aby nie zostać podporządkowanymi któremuś z tych ogromnych, ideologicznych konglomeratów. Szukajmy jednak jakichś punktów wspólnych. Na pewno własność jest takim punktem, jeśli chodzi o liberałów (libertarian rzecz jasna też) i konserwatystów. Dobrze podsumował to Franklin Delano Roosevelt, liberał tylko w amerykańskim znaczeniu, a więc w tłumaczeniu na polski z grubsza socjaldemokrata (koledzy politolodzy niech wybaczą mi pewne uproszczenie). Powiedział on, że narodu właścicieli domów, ludzi, którzy naprawdę mają udział w posiadaniu swojej ziemi, nie sposób pokonać.

Biorąc poprawkę na przester, który jest ważną składową wypowiedzi każdego polityka, można się z tym zgodzić choćby co do tego, że posiadanie czegoś, jakiejś własności, najlepiej nieruchomości właśnie, zdecydowanie pomaga w zbiorowym opieraniu się przeciwnościom losu. Odbijaniu fal uderzających o burtę wspólnoty. Jest to stwierdzenie ponad ideowe. Na posiadaniu własności przez większość obywateli powinno zależeć prawicy, liberałom, libertarianom, ale też niepodległościowej lewicy.

Dopłaty do kredytów mieszkaniowych to jednak nie jest wzmocnienie przywołanej już burty. To zrobienie w niej dziury. Dlaczego? Bo skutkiem takiej polityki, pozornie tylko pro-własnościowej, będą droższe mieszkania i domy, mniej dostępne nieruchomości, a co za tym idzie: szereg problemów demograficzno-społecznych. Z być może najpoważniejszym z nich na czele, który identyfikuję jako zatarcie się ścieżki awansu społecznego, utrudnioną mobilność i większy trud we wchodzeniu po społecznej drabinie. Problemem jest brak mieszkań i dopłaty do kredytów go nie rozwiązują. Wywołują za to kolejne, bardziej dalekosiężne i mniej policzalne, ale jednak niebezpieczne, zaburzenia.

I tu się pewnie zgadzam z konserwatystami o bardziej rozsądnym kolorycie.

W czym się pewnie zgadzamy dalej, to w tym, że rola własności w społeczeństwie to coś więcej niż tylko obieg tytułów do posiadania tego czy innego dobra. Własność pomaga budować odporne społeczeństwo, takie, jakie może przyjąć pod swoje dachy miliony ukraińskich uchodźców i takie, które wyśmieje zamianę 500+ na 800+. Naród posiadaczy będzie miał inne wymagania wobec rządzących niż naród ludzi wyczekujących zasiłków. Co oczywiste, Polacy są różni, ale chodzi o proporcję. Tych, którzy mają, powinno być więcej od tych, którzy nie mają. I ci ostatni przede wszystkim powinni mieć szansę na dorobienie się, wejście w obręb klasy średniej, niezależność, także od politycznych podszeptów, aby głosować na rozdających. To jest rozwiązanie, ścieżka awansu własną pracą, nie jest zaś nim żaden program pomagania deweloperom (to wprost socjalizm dla bogatych), czy budowy mieszkań przez samorządy, a później ich wynajmowanie. To nie buduje społeczeństwa opartego o własność. Nie buduje więc społeczeństwa odpornego, z silną klasą średnią.

Buduje za to takie społeczeństwo, którego chcą politycy. Osłabione i przekupne.

Marcin Chmielowski

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Marcin Chmielowski
Marcin Chmielowski
Politolog, doktor filozofii, autor książek, scenarzysta filmów dokumentalnych.

INNE Z TEJ KATEGORII

Panika klimatystycznych naganiaczy

Obserwuję wzmożoną panikę po stronie klimatystycznych naganiaczy, wciskających nam bajki o wspaniałej, przynoszącej korzyści polityce klimatycznej UE. Przyczyny tej paniki i coraz bardziej agresywnych wpisów w mediach społecznościowych są trojakie.
5 MIN CZYTANIA

Czy jeszcze jesteśmy posiadaczami pieniądza?

Ludzkość od początku istnienia pieniądza traktowała władztwo nad środkiem płatniczym w kategoriach własnościowych. Z perspektywy kształtu systemów podatkowych obecnych czasów, szczególnie tego polskiego, zastanawiam się, czy nie dotknęła nas kolejna cicha rewolucja.
5 MIN CZYTANIA

Instynkt polityczny i samozachowawczy

Przeprowadzony niedawno sondaż pokazał, że około 60 proc. obywateli opowiada się za wysłaniem naszej niezwyciężonej armii na Ukrainę. Nie bardzo chce mi się w to wierzyć, bo to by oznaczało, że ponad połowa społeczeństwa polskiego trwale utraciła instynkt polityczny, a w dodatku popadła w skłonności samobójcze.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Dzień kobiet i dzień Czarnego Łowcy

Dzień kobiet i dzień mężczyzn to obecnie internetowe „święta”, które obchodzi się w taki sposób, że można zadeklarować jakieś swoje stanowisko, popisać się niezrozumieniem różnic pomiędzy prawem i przywilejem, na koniec, to już tylko w jednym z przypadków, można wrzucić swoje zdjęcie z tulipanami i zasygnalizować cnotę. Można też zrobić w związku z nimi coś innego albo nic. Co kto woli. Na szczęście tutaj mamy jakiś wybór.
4 MIN CZYTANIA

Libertariański prezydent Argentyny reprywatyzuje tamtejszy język

To jasne, że jako libertarianin z uwagą obserwuję poczynania pierwszego w historii libertariańskiego prezydenta. Javier Milei przebojem wdarł się na szpalty, stał się koszmarem dla zwolenników redystrybucyjnej polityki państwa i dowodem na to, że prorynkową zmianę buduje się bardzo długo.
5 MIN CZYTANIA

Awaria na kwadrans i godzina na W

Jesteśmy mistrzami prowizorki, jesteśmy świetni w improwizowaniu, jesteśmy czempionami w solidarności. Ale skoro w podatkach płacimy za zorganizowanie nam obrony cywilnej, to powinniśmy tę obronę mieć.
4 MIN CZYTANIA