Polska tenisistka walkę o triumfy w turniejach wielkoszlemowych rozpoczęła pięć lat temu, gdy w 2018 r. sięgnęła po tytuł na angielskiej trawie w kwalifikacji juniorek. Niespełna dwa lata później pochodząca z podwarszawskiego Raszyna zawodniczka zapisała się na kartach historii, zdobywając 2000 punktów do tradycyjnego rankingu kobiet WTA (Women’s Tennis Association) w Paryżu, zwyciężając we French Open już w kategorii seniorów. To był jej pierwszy wygrany turniej wielkoszlemowy i dopiero początek kariery, która już teraz zapowiada się na wybitną. 19-latka została pierwszym polskim zwycięzcą turnieju tej rangi w grze pojedynczej (wcześniej tego zaszczytu dostąpili m.in. Łukasz Kubot i Jan Zieliński, lecz tylko w konkurencji deblowej).
Od tamtego czasu minęły trzy lata i Iga po tytuł wielkoszlemowy sięgnęła jeszcze trzy razy – w ubiegłym roku w Paryżu i w Nowym Jorku, a w tym znów pod symboliczną Wieżą Eiflla. Już czekamy na kolejne…
W tym sezonie, który rozpoczął się od zawodów na nawierzchni twardej w Australii, największymi rywalkami Polki są Aryna Sabalenka z Białorusi i Elena Rybakina z Kazachstanu. Ten tercet nazywany jest „wielką trójką” i bywa porównywany do rywalizacji tenisowych legend wśród mężczyzn: Rafaela Nadala, Rogera Federera i Novaka Djokovica.
I rzeczywiście, w tym sezonie w turniejach rangi 1000 (tej najwyższej, tuż za wielkimi szlemami) za każdym razem do finału dochodziła przynajmniej jedna z pań z tej trójki, a tytuł ktoś spoza elitarnego tercetu zdobył tylko dwa razy. I dlatego w Paryżu wygrana Igi wcale nie była tak łatwa do przewidzenia. Szczególnie Sabalenka była łasa na kolejne trofeum. Tym bardziej że wygrana na paryskich kortach zapewniłaby jej zdetronizowanie Igi i wskoczenie na 1. miejsce w rankingu WTA. Białorusinka odpadła jednak w półfinale z Czeszką Karoliną Muchovą, która do rywalizacji w Paryżu przystępowała z 43. lokaty we wspomnianym rankingu.
Tak więc w finale Iga zmierzyła się z Muchovą. Polka wygrała 6:2, 5:7, 6:4, kończąc tym samym rywalizację w Roland Garros ze stratą zaledwie jednego seta w całym turnieju. Za wygraną obroniła 2000 punktów rankingu, utrzymując pierwszą lokatę w WTA i otrzymała nagrodę pieniężną w wysokości 2,3 mln euro.
Taka sama premia pojawiła się też w konkurencji męskiej. Tam rywalizację zdominował nie kto inny jak Novak Djoković – Serb bijący kolejne tenisowe rekordy. Ponieważ w tym sezonie na kortach ceglanych nie występuje ich zdecydowany mistrz – Hiszpan Rafael Nadal, tenisista z Belgradu miał delikatnie ułatwione zadanie. Jednak jego zwycięstwo w całym turnieju nie było wcale takie pewne. Wcześniej na kortach ceglanych nie wygrał żadnego tytułu, przegrywając nawet w pierwszych rundach z dużo mniej doświadczonymi graczami.
Tym razem dla rozstawionego z „trójką” Djokovicia największe niebezpieczeństwo miał stanowić młody i coraz groźniejszy Carlos Alcaraz. Obaj spotkali się już w półfinale, który w mediach był określany mianem przedwczesnego finału. Hiszpan podczas tego meczu doznał jednak silnego skurczu, który przy równym wyniku 6:3, 5:7 i 1:1 uniemożliwił mu dalszą grę na tak wysokim poziomie.
I tak 16 lat starszy od niego Serb dotarł do finału, gdzie zmierzył się z Norwegiem Casperem Ruudem. Tutaj Djoković poradził sobie bez większych problemów, nie tracąc ani jednego seta.
To „dopiero” trzeci tytuł Novaka na francuskiej mączce i dwudziesty trzeci turniej wielkoszlemowy w całej karierze. Dzięki tej liczbie prowadzi w wyścigu wcześniej wymienionych legend światowego tenisa. Rafael Nadal bowiem tytułów wielkoszlemowych na swoim koncie ma 22. Po wygraniu finału Serb wróci na pierwsze miejsce rankingu ATP. Na konferencji prasowej powiedział: „Jak miałbym w ogóle myśleć o sportowej emeryturze, skoro wygrywam Szlemy? Ja już myślę o Wimbledonie”.