Według danych Organizacji Współpracy i Rozwoju Gospodarczego (OECD) stanowiło to aż 34 proc. ogółu pracujących. To mniej niż w innych krajach Grupy Wyszehradzkiej, gdzie odsetek zatrudnionych dzięki zagranicznemu popytowi wynosił ok. 42-43 proc, ale więcej niż w Niemczech (27 proc.) i Francji (22 proc.). Większość, bo niemal 59 proc. omawianych stanowisk pracy, wynikała z popytu na polskie towary i usługi płynącego z krajów Unii Europejskiej. Dało to nam aż 3,3 mln miejsc pracy, czyli o 60 proc. więcej niż w 2004 r., kiedy to Polska dołączyła do UE.
„W okresie członkostwa w UE aż o 84 proc. (do 2,3 mln) zwiększyła się liczba pracujących dzięki popytowi ze strony państw spoza UE” – napisano w artykule PIE.
Najwięcej miejsc pracy – 1,2 mln – zawdzięczamy popytowi z Niemiec. Dla porównania popyt na polskie usługi i towary w Chinach pozwolił na stworzenie w naszym kraju 196 tys. miejsc pracy.
Według PIE na zagranicznym popycie najbardziej korzystają sektor handlu hurtowego, detalicznego i napraw pojazdów oraz branża transportowa. Jednocześnie popyt na polskie dobra i usługi najbardziej wpływa na miejsca pracy w działach przetwórstwa przemysłowego, które są silnie związane z globalnymi łańcuchami wartości.
„Popyt zagraniczny przyczyniał się do tworzenia aż 80 proc. miejsc pracy w dziale produkcji komputerów, wyrobów elektronicznych i optycznych, i po ponad 75 proc. w działach produkcji: pojazdów oraz ich części, maszyn i urządzeń oraz sprzętu elektrycznego” – podkreślono.
Źródło: Tygodnik Gospodarczy PIE