fbpx
środa, 1 maja, 2024
Strona głównaFelietonLament nad „Rzeczpospolitą”

Lament nad „Rzeczpospolitą”

Wojna na Ukrainie przechodzi w stan przewlekły, a w USA coraz wyraźniej podnoszą się głosy krytyczne wobec obecnej formy zaangażowania się Stanów Zjednoczonych w tej wojnie. Bardzo tedy możliwe, że już u progu roku wyborczego w USA tamtejsza administracja może dojść do wniosku, że trzeba tę awanturę jakoś zakończyć.

Coś się szykuje. Stary żydowski grandziarz finansowy Jerzy Soros kupił właśnie od pana Hajdarowicza udziały w dzienniku „Rzeczpospolita”, przejmując nad nim kontrolę. Ponieważ Jerzy Soros ma też co najmniej 11-procentowy udział w spółce „Agora”, która wydaje kierowaną przez tamtejszy Judenrat „Gazetę Wyborczą”, zaś stacja telewizyjna TVN należy do Discovery Communication, której prezesem jest pan David Zaslaw z pierwszorzędnymi korzeniami, podobno nawet warszawskimi, to nieomylny to znak, kto przejmuje w Polsce kontrolę nad ważnym segmentem rynku medialnego. Obawiam się, że może to być przygotowanie gruntu pod rozpoczęcie realizowania ustawy nr 447, która przecież cały czas obowiązuje. Ponieważ jej sens prawny sprowadza się do tego, że rząd Stanów Zjednoczonych zobowiązał się do dopilnowania, by Polska żydowskim roszczeniom majątkowym dotyczącym tzw. „mienia bezspadkowego” zadośćuczyniła, to przejęcie ważnej części rynku medialnego w Polsce przez środowiska żydowskie sprawi, że w momencie rozpoczęcia tej operacji ani też gdy będzie ona w toku, w Polsce nie przebije się żaden głos protestu.

Wprawdzie spora część polskiego rynku medialnego pozostaje dotychczas pod kontrolą rządu, ale to może znaczyć tylko tyle, że również te media nabiorą wtedy wody w usta, tak jak zrobiły to w latach 2017 i 2018, kiedy to w amerykańskim Kongresie lobby żydowskie ustawę te przeforsowało. Wprawdzie Polonia amerykańska podjęła desperacką próbę zablokowania tej ustawy, jednak nie tylko nie uzyskała żadnego wsparcia od rządu, ale doświadczyła z jego strony rodzaju dywersji. Oto w trakcie przygotowań do konferencji w Waszyngtonie, w której miały wziąć udział polonijne osobistości, do USA przyjechał z Warszawy wiceminister spraw zagranicznych pan Marek Magierowski, który odbył z nimi wiele rozmów. Po tych rozmowach spora część spośród nich wycofała swój udział w konferencji. Ona wprawdzie się odbyła, ale nie miała już planowanej siły przebicia i w rezultacie ustawa w Izbie Reprezentantów przeszła – podobnie zresztą jak wcześniej w Senacie – w ogóle bez przeprowadzania głosowania. Środowiska polonijne próbowały jeszcze przekonać prezydenta Trumpa, by ustawy nie podpisywał, co było przedsięwzięciem już wyjątkowo desperackim, bo prezydent Trump podlizywał się Żydom, jak tylko mógł, ale chociaż przeniósł nawet ambasadę USA z Tel Awiwu do Jerozolimy, nic mu to nie pomogło, bo Żydzi najwyraźniej postawili na Partię Demokratyczną, której lewe skrzydło to komuna już w czystej postaci.

Wiem z pierwszej ręki, bo maczałem w tym palce, że urzędnicy Białego Domu zwrócili się w związku z tym do wspomnianych środowisk polonijnych, by przekazały na użytek prezydenta w skondensowanej formie polskie zastrzeżenia. Również z moim udziałem dokument ten został przygotowany i doręczony do Białego Domu. Czy prezydent Trump został z nim zapoznany – tego oczywiście nie wiem – ale ustawę podpisał. Pointą całej sprawy była wizyta prezydenta Dudy w listopadzie 2018 roku w Białym Domu, gdzie odbył z prezydentem Trumpem 20-minutową rozmowę w cztery oczy. Tego samego dnia wieczorem odbywało się w ambasadzie polskiej w Waszyngtonie przyjęcie z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Pan prezydent uczestniczył w tym przyjęciu i w jego trakcie został zapytany, czy podczas tej 20-minutowej rozmowy została poruszona sprawa ustawy 447. Pan prezydent odpowiedział, ze nie – a na pytanie dlaczego – odparł, że dlatego, iż strona amerykańska tego nie zaproponowała. Słowem – żadnej nadziei również z tej strony.

Tymczasem wojna na Ukrainie przechodzi w stan przewlekły, zaś w USA coraz wyraźniej podnoszą się głosy krytyczne wobec obecnej formy zaangażowania się Stanów Zjednoczonych w tej wojnie. Bardzo tedy możliwe, że już u progu roku wyborczego w USA tamtejsza administracja może dojść do wniosku, że trzeba tę awanturę jakoś zakończyć. Prawdopodobnie prezydent Zełeński też czuje pismo nosem, bo w rozmowie z Natalią Mosejczuk na antenie ogólnokrajowego programu informacyjnego przedstawił swoje oczekiwania pod adresem USA co do gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy na wszelki wypadek. Dla Ukrainy – ale również, a może przede wszystkim dla niego samego – bo w przeciwnym razie trudno mu byłoby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Ukraina nie zrealizowała porozumień mińskich z 2014 i 2015 roku, które przewidywały tylko autonomię obwodów ługańskiego i donieckiego w granicach Ukrainy, tylko – wysłuchawszy amerykańskiej zachęty – zdecydowała się na wojnę z Rosją, w następstwie której prawdopodobnie utraciła już co najmniej 20 proc. terytorium, to znaczy – cztery obwody: ługański, doniecki, zaporoski i chersoński, które – podobnie jak wcześniej Krym – zostały wcielone do Federacji Rosyjskiej. Ktoś na to pytanie prędzej czy później będzie musiał odpowiedzieć, tym bardziej że wojna doprowadziła do znacznej dewastacji niektórych części Ukrainy i pokaźnych strat w ludziach – nie licząc tych, którzy stamtąd uciekli.

Zatem prezydent Zełeński powiedział, że ma nadzieję, iż USA udzielą Ukrainie takich gwarancji bezpieczeństwa, z jakich korzysta Izrael. Chodzi o broń, technologię, szkolenie i finansowanie – ale chyba nie tylko, bo w przypadku Izraela znaczna część amerykańskich gwarancji dotyczy parasola dyplomatycznego, dzięki któremu Izrael może ostentacyjnie wypinać się na rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ i w ogóle robić wszystko, co uważa za zgodne ze swoim interesem państwowym, bez oglądania się na cokolwiek – bo USA, bez względu na to, kto tam rządzi, bezpieczeństwo Izraela umieszczają na czele listy swoich politycznych priorytetów i to bez względu na to, co Izrael robi. Wprawdzie w USA diaspora ukraińska jest liczna i wpływowa, ale gdzie jej tam porównywać się z tamtejszym lobby żydowskim, o którym powiadają, że ogon wywija psem. Tedy zakres amerykańskich gwarancji dla Ukrainy może nie będzie aż tak daleko idący, ale USA mogą obmyślić przynajmniej jakąś rekompensatę dla niej za terytoria utracone wskutek wkręcenia jej w maszynkę do mięsa. Taka rekompensata może się dokonać kosztem Polski i dlatego – jak sądzę – pan prezydent Duda 3 maja ub. roku wypuścił balon próbny w postaci propozycji „unii polsko-ukraińskiej”. Najwyraźniej Amerykanie liczą na to, że można będzie opinię polską zaczadzić „postjagiellońskimi mrzonkami” o imperium – nad czym właśnie będą pracować unisono media, żeby przedstawić to jako jeszcze jeden wielki sukces. W cieniu tego sukcesu będzie można na części pozostałego terytorium zainstalować coś w rodzaju generalnego gubernatorstwa pod zarządem żydowskim i w ten sposób zrealizować ustawę 447, a pozostała reszta, za zgodą Naszego Najważniejszego Sojusznika, przypadnie Niemcom, żeby dokończyły procesu zjednoczenia, to znaczy – doprowadziły do zgodności granicy w terenie z art. 116 niemieckiej konstytucji. Z punktu widzenia USA przebieg granicy między poszczególnymi częściami imperium nie jest przecież aż taki ważny, tym bardziej że i w Niemczech, i w Polsce stacjonuje wojsko amerykańskie, któremu rząd przecież nie ośmieli się sprzeciwić.

Stanisław Michalkiewicz

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Pluszowy krzyż polskich liberałów i libertarian

Rozmowa z innym pozwala docenić to, co mamy. Szczególnie wtedy, kiedy ten inny jest tak naprawdę bardzo do nas podobny. Na przykład jest libertarianinem z Białorusi.
5 MIN CZYTANIA

Rocznica członkostwa w Unii

1 maja mija 20 lat, odkąd Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Niestety w polskiej przestrzeni publicznej krąży wiele mitów i półprawd na ten temat. Dlatego właśnie napisałem i wydałem książkę „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”.
4 MIN CZYTANIA

Znów nas okradną

Jeżeli za jakiś czas wszyscy pracujący na umowach cywilnoprawnych dostaną do ręki wynagrodzenia niższe o ponad 25 proc., to będą mogli podziękować w takim samym stopniu poprzedniej i obecnej władzy.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Piosenka jest dobra na wszystko

„Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już” – głosi kultowa piosenka Wojska Polskiego, czyli naszej niezwyciężonej armii, pod tyułem „Warszawianka”. To z pozoru bardzo optymistyczne przesłanie, bo niby wszyscy będą wolni, bez względu na to, czy przeżyją, czy nie, ale z drugiej strony pokazuje, że nie ma żadnej różnicy między tym, który przeżyje, a nieboszczykiem – co wcale nie musi być aż takie radosne.
5 MIN CZYTANIA